☾
Kiedy Louis zaczął palić trawkę, nie martwiłem się jego stanem – było to, w moim mniemaniu, dość normalne i dziwniejsze byłoby, gdyby tego nie robił. Natomiast to, że ja sam miałem ponadprzeciętny problem z marihuaną, to już zupełnie inna sprawa.
Przez pierwszych kilka dni, ani ja, ani Louis nie rozmawialiśmy o tym, choć nie było to przecież coś, co wymagało ciszy. Chyba tak po prostu się złożyło. Nie wiem, czy to dobrze, czy źle, że ta cisza została przerwana, jednak kiedy się to stało, czułem zażenowanie.
Louis zapukał do mojego pokoju, po czym wszedł do niego, delikatnie otwierając drzwi. Mimo to spotkał się z oporem zwiniętego ręcznika, który przyjął ze zmarszczonymi brwiami, póki nie dostrzegł istoty problemu.
- Po co ci ten ręcznik? – zapytał ze śmiechem. Śmiech ten nie trwał długo, bo już sekundę później jego twarz przybrała poważniejszych rysów. – Zapach zioła do ciebie przesiąka?
- Trochę, tak – przytaknąłem, unikając jego spojrzenia. Nie mogłem przecież oczekiwać, że przestanie palić w swoim własnym mieszkaniu.
- Nie wiedziałem. – przyznał i jego głos wydawał się niepewny, kiedy machinalnie podrapał się po głowie. – Nie wiedziałem, że aż tak nie lubisz tego zapachu. – Nie wiem, skąd to wywnioskował, ale najwyraźniej zatamowanie zapachu ręcznikiem było wystarczająco żałosne. W każdym razie - miał rację - nawet jeśli wolałem się do tego nie przyznawać. Bo kto normalny ma z tym problem? Może ktoś, kto nie ma traumy wpisanej w swoje życie, odpowiedział mi racjonalny głos mojej duszy, który szybko zbyłem ze swojej świadomości. – Dlaczego?
- Złe wspomnienia, to wszystko – odpowiedziałem mu cicho ze szczerą nadzieją, że nie będzie drążył tego tematu.
Poczułem (wciąż uparcie wlepiałem spojrzenie w swoje dłonie), jak Louis zbliża się do mojego łóżka i przysiada obok.
- Naprawdę ogromnie cię przepraszam, Harry.
- To nic takiego. – Wzruszyłem ramionami. Z całych sił starałem się nie dać po sobie poznać, że było inaczej. – Louis, przepraszam, że cię ograniczam. – dodałem ze ściskiem w gardle.
- Harry, nie – przerwał mi cicho. - W każdej normalnej umowie jest zapis, by nie palić w mieszkaniu, nie mówiąc już o sytuacji, w której masz współlokatorów, zwłaszcza takich cudownych jak ty. – Uśmiechnąłem się lekko w automatycznej reakcji na jego słowa. - To że ja nie dałem ci żadnej umowy do podpisania, nie znaczy, że powinienem ignorować podstawowe zasady dzielenia z kimś dachu. To było chujowe z mojej strony... nie zdawałem sobie sprawy, że to mogło cię krzywdzić.
Nie wiedziałem, czy Louis miał gdzieś w moim pokoju zamontowaną kamerę, na której widział, jak w reakcji na ten zapach, łzy stanęły w moich oczach, grożąc spłynięciem, a ja w popłochu zasłoniłem szparę w drzwiach ręcznikiem. Jednak i bez tego z największą pewnością, byłem w jego oczach biednym, wrażliwym Harrym. Nawet jeśli była to prawda, nie zamierzałem pogłębiać w nim tego przekonania, wyznając mu bezpośrednio głębię mojej abominacji co do zapachu zioła.
Kiedy Louis zaczął brać kokainę, trochę się zmartwiłem. Najpierw wdychał sproszkowaną substancję, ale potem coraz częściej widziałem w jego dłoniach crack, który był przecież – wiedziałem o tym aż za dobrze - o wiele silniejszy niż kokaina wdychana przez nos. Kiedy się nim zaciągał był przerażająco radosny. Kiedy byliśmy w towarzystwie, mówił żarty i robił rzeczy, których normalnie, by nie zrobił. Wybierał sobie jedną osobę, która spodobała się jego rozszerzonym źrenicom i zabierał do swojego pokoju, albo do innego ustronnego miejsca, w zależności od tego, gdzie byliśmy.
CZYTASZ
I Want to Die | BEFORE | larry
Fiksi PenggemarOSTRZEŻENIA: seks, narkotyki, alkohol Jak wyglądało życie Harry'ego i Louisa zanim przyćmiła je choroba? Jak się poznali? Był to zew przeznaczenia, czy najzwyklejszy przypadek? NIE CZYTAJ, jeśli wcześniej nie czytał*ś "I Want to Die | larry", które...