-Nadal nie rozumiem; dlaczego za mną poszedłeś? - prychała pod nosem brunetka. Za nią szedł wysoki chłopak, który wydawał się zadowolony. Odgłos jej obsasów rozbrzmiewał po wąskim korytarzu.
-Bo nie możesz mu ufać - rzekł spojonie, przeczesując włosy. - Sam bym Ci powiedział, ale nie chcesz mnie słuchać.
-Tyle razy mnie zraniłeś, więc nie wiem czemu cię to dziwi - powiedziała patrząc na numery pokoi w bloku. - To tutaj - wskazała na pokój z oznaczeniem 12. Poczekaj.
-Chyba sobie żartujesz - przewrócił oczami i złapał za klamkę.
Nie wiedzieć czemu Cooper wybrał dość dziwne miejsce na wyznawanie prawdy. W duchu cieszyła się, że Tyler poszedł z nią, choć za nic by tego nie przyznała. Kto wie, co siedziało w głowie chłopaka.
Zabini pchnął drzwi, przepuszczając dziewczynę. Mężczyzna, który ją tutaj zaprosił, siedział na przeciw, na skórzanej kanapie. Ubrany był w szary dres, a jego włosy były idealnie ułożone, zresztą jak zawsze. Nic nie mówiąc, wstał z siedzenia i podszedł bliżej ich. Milczał tak aż doszli do salonu, który nie był jakoś duży, ale w zupełności wystarczał na pomieszczeniu kilku osób.
-A więc, co chciałeś takiego ważnego powiedzieć? - zaczął zachrypniętym głosem Tyler. Odchrząknął i kątem oka spojrzał na Hannah. Jej twarz wyrażała skupienie jak i ciekawość.
-Miałaś przyjść sama - zignorował chłopaka i spojrzał na dziewczynę. Ręce swobodnie opadały jej wzdłuż ciała. Wzruszyła ramionami i oblizała wargi.
-Po prostu powiedz co chciałeś i się stąd zmywamy - powiedziała pewnie, wymuszając uśmiech. Nie była w humorze. Zwłaszcza po rozmowie z mężem.
-Nie powiem dopóki on tu jest - wskazał głową na Zabiniego. Cooper opadł znów na kanapę, dalej patrząc na Tylera.
-Chcąc nie chcąc jest moim mężem i ma prawo tu być - odpowiedziała z zamkniętymi oczami. Bała spojrzeć się na któregoś z nich, bo słyszała to co powiedziała. I dalej w to nie wierzyła. Pomasowała skroń i zerknęła na punkt nad głową Coopera.
-Jesteś tego pewna? - zapytał, szukając czegoś w teczce, która umiejscowiona była na półce od stolika.
-Tak - otworzyła oczy patrząc na poczynania Parkera.
-To co teraz powiem jest prawdą i nie miałbym powodów, aby kłamać. Możesz mi nie wierzyć, ale mam dowody - spojrzał na jej twarz, która wyrażała już tylko zdziwienie. Wyciągnął jakiś świstek i rozłożył go na stole naprzeciw niej. - Jestem twoim bratem, Hannah.
Jej serce chyba właśnie biegło maraton, bo czuła jakby miało wyskoczyć. Gula w gardle sprawiła, że nie mogła się słowem odezwać. Tyler podszedł do niej łapiąc ją w talii, aby nie upadła.
Jestem twoim bratem, Hannah...
Te słowa odbijały się echem w jej głowie. To nieprawda... Ona nie ma brata... Przecież umarł jako nowordek... To nieprawda!
-Nazywam się Cooper Nott i jestem "zmarłym dzieckiem", które wychowywała pielęgniarka, która nie mogła zajść w ciążę - wyrzucił się z siebie ciężar, który ciążył na nim od kilku lat, bo dowiedział się, gdy kobieta umierała. Zareagował dość podobnie. - Próbowałem was znaleźć. Przed śmiercią matki dowiedziałem się jakie macie nazwisko. I że Luna oraz Teo chodzili do Hogwartu wraz z Harrym Potterem, co znacznie ułatwiło sprawę.
Wstał z łóżka i powolnym krokiem podszedł do Hannah. Złapał jej dłoń w uścisku i przybliżył się bardziej. Drugą rękę zawiesił jej na karku zupełnie ignorując chłopaka obok. Przytulił się do płaczącej dziewczyny.
-Jestem twoim bratem, Hannah.