23. NIEBIESKI PROMIEŃ

2.1K 139 10
                                    

***

Kiedy myślałam o specjalnej loży w klubie, dla bogatych ludzi, to byłam pewna że posiada jedynie bardziej wygodne fotele i lepszy widok. Jednak rodzina Castellano po raz kolejny mnie zaskoczyła. W sumie mogłam się spodziewać, że Vincenzo stworzy miejsce, które idealnie wpasowywałoby się w jego bogactwo i status społeczny. 

W każdym razie kiedy weszłyśmy razem z Alessio na górę, moje usta nie potrafiły się zamknąć ze zdziwienia. Owszem, były całkiem ładne fotele, które składały się zapewne z drogiego materiału, ale również byli prywatni kelnerzy, którzy stali oddaleni od stołu. Miejsce również było nieco wyciszone, aby można było w spokoju porozmawiać. Widok na parkiet również był niesamowity. Znajdywały również tutaj inne stoliki, jednak były sporo oddalone od nas i gdzieniegdzie przy nich siedzieli mężczyźni z kobietami, wyglądając jak z okładek kolorowych magazynów. Nasze przyjście oczywiście nie umknęło niczyjej uwadze, bo każdy zerkał na nas kątem oka.

- I jak? Podoba ci się? - zapytała Valentina, która usiadła na przeciwko mnie. Skinęłam głową, wciąż rozglądając się wokół. Byłam pewna podziwu tego miejsca.

- Bardzo. - odpowiedziałam szczerze, patrząc z podekscytowaniem na bawiących się ludzi. Moje oględziny jednak przerwał kelner, który nagle do nas podszedł, podając nam kartę. Kiedy ją otworzyłam, zdałam sobie sprawę że niczego z niej nie rozumiem. Jednak Valentina na szczęście mnie poratowała. 

- Poprosimy dwa mohito. - powiedziała do mężczyzny z uśmiechem. Następnie spojrzała na mnie. - Dzisiaj zrobimy sobie festiwal drinków, dlatego spróbujesz wszystkiego. - dodała zadowolona. Coś czułam, że nie był to dobry pomysł, ale kim byłam żeby się wykłócać?

Kelner szybko odszedł, aby załatwić nam drinki. Alessio oczywiście skusił się jedynie na wodę z cytryną i cały czas bacznie nas obserwował jak jakiś jastrząb. Mimo, że Valentina cały czas mówiła mu żeby dał nam chwilę pogadać na babskie tematy, to on i tak przy nas siedział i zbywał jej prośby wzrokiem. Najwyraźniej Vincenzo dał mu twarde rozkazy.

- Wybacz, ale jestem zbyt dociekliwa i muszę po prostu wiedzieć. - powiedziała nagle dziewczyna, nachylając się w moją stronę. - Jak twoja rozmowa z Abigail?

- NIjak. - mruknęłam z westchnięciem. - Nie chce nic powiedzieć i uważa, że wyświadczyła mi przysługę porywając mnie z rodzinnego domu. 

- Wierzysz w to? - zapytała, unosząc brew. Wzruszyłam ramionami. 

- Nie wiem w co mam wierzyć. - wymamrotałam. Valentina wciąż nie odrywała ode mnie spojrzenia. 

- Wiesz, że równie dobrze może znowu mieszać ci w głowie? Tyle lat cię okłamywała. - odparła, kiedy kelner stawiał przed nami drinki. - Jest nieobliczalna i najwyraźniej chora. 

- A co jeśli faktycznie pochodzę z niekochającego domu? - powiedziałam. 

- Zawsze możesz u nas zostać. - mruknęła zadowolona. Uśmiechnęłam się lekko. 

- Powinnam w końcu sama stanąć jakoś na nogi. - wymamrotałam smutno. - Znaleźć pracę i...

- To niebezpieczne. - przerwała mi. - Rosjanie pewnie wciąż chcą cię dostać i tylko czekają aż będziesz bez obstawy. Jakkolwiek praca w mieście nie wchodzi w grę. - dodała. 

RoszpunkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz