Dominant

18.6K 340 185
                                    

Drzwi ich wspólnego apartamentu zatrzasnęły się za wściekłym rudzielcem. Ten dzień był aż zbyt piękny żeby mógł być prawdziwy. W głębi duszy Chuuya czuł, że prędzej czy później wszystko się zepsuje i miał rację. W jego życiu nie może być jednego spokojnego dnia. Nie jeśli jego wybrankiem serca jest Dazai. Od czego ta cała katastrofa się zaczęła? Od randki. Jakimś cudem udało im się wreszcie spiąć terminy tak aby mieli cały dzień dla siebie. Oczywiście nie było to tak bez powodu. Rzadko wychodzili gdzieś tylko dlatego, że mieli czas. Potrzebowali jakiegoś powodu, którym tym razem była rocznica. Najpierw cały poranek i trzy czwarte popołudnia spędzili po prostu leżąc przytuleni do siebie w łóżku, a później również przygotowując się do wyjścia i następnie o osiemnastej wyruszyli na romantyczną kolację w drogiej restauracji w wieżowcu z widokiem na port i ocean. Było miło. Nawet obyło się bez zbędnych docinek czy kłótni jeśli nie licząc sprzeczki o wybór alkoholi do posiłku. No i jeśli przymkniemy oko na zwyczajowe już dla bruneta sugerowanie rudzielcowi wybór szpilek jako butów idealnych na ten wieczór co już nawet nie denerwowało mężczyzny. Zdążył się przyzwyczaić do przerażająco wysokiego wzrostu ukochanego i jego złośliwego charakteru. W końcu przecież się kochali, a gdyby ciągle byli dla siebie mili to byłoby zbyt nudno. Poza tym ich natura i przyzwyczajenia wygrywały z ich najszczersza chęcią bycia uprzejmym. Dzień bez dokuczania sobie to dzień stracony i nawet taka okazja jak rocznica nie może być od tego wyjątkiem. Nakahara tego poranka został obudzony przez partnera podsuwającego mu pod nos ogromny bukiet ulubionych kwiatów co niższy uznał za kochane i urocze ale zbyt oklepane i niepotrzebnie drogie. Nigdy by się do tego nie przyznał, ale w głębi duszy cieszył się jak małe dziecko, a po jego policzku dyskretnie spłynęła mała łza. W ramach rewanżu zrobił ukochanemu śniadanie. Nawet obyło się bez marudzenia i udawania, że wcale tego nie lubi. Jakby tego wszystkiego było mało najwidoczniej cały świat sprzyjał ich miłości w tym dniu bo przez cały ranek było ciepło, wiał jedynie lekki wiaterek, a na niebie nie było ani jednej chmurki. Taki stan rzeczy skusił ich do wybrania się na kolację spacerem przy okazji podziwiając zachodzące słońce zalewające wody zatoki w pięknym pomarańczowym blasku, który mimo, że mieszkali w tym mieście praktycznie od zawsze nadal ich oczarowywał i zadziwiał swoją pięknością. Chuuya był na prawdę zadowolony i nawet brak zamówienia wina do kolacji go nie irytował do momentu gdy przy ich stoliku pojawiła się młoda kelnerka, która zdaniem rudzielca, zdecydowanie za bardzo uśmiechała się do jego chłopaka, a Osamu, również zdaniem mężczyzny, był dla niej zbyt miły. Cała ich rozmowa, która opierała się wyłącznie na złożeniu zamówienia była typowym dla bruneta miłym, ale niezbyt nachalnym flirtem spowodowanym najzwyczajniej w świecie nadzieją na małą zniżkę. Rudzielec już dawno powinien przyzwyczaić się do takich sytuacji, ale nie umiał. Doskonale wiedział, że ukochany wykorzystuje swoją umiejętność manipulacji i wrodzony urok aby coś na tym zyskać, bo tylko dla niego był miły bezinteresownie, ale to nic nie zmieniało. Chuuya był zły i cholernie zazdrosny do czego również nie chciałby się nigdy przyznać. Dazai szybko zauważył ponury nastrój partnera, ale postanowił nie pogarszać sytuacji próbami uspokojenia niższego. Postanowił grać w grę narzuconą przez egzekutora i spożywać aż zbyt dobry posiłek w milczeniu. W duchu tylko dziękował sobie, że Nakahara nie widzi wszystkich jego tego typu wybryków bo najprawdopodobniej już dawno by nie żył, a sprawcą jego śmierci byłby właśnie ten niepozornie wyglądający mężczyzna siedzący naprzeciwko. Za kolację zapłacili po pół. Zgodnie stwierdzili, że sponsorowanie kogokolwiek byłoby głupie i niepraktyczne w ich związku chociaż zazwyczaj i tak kończyło, że tym, iż Chuuya dokładał więcej do tego biznesu zwanego "dorosłe odpowiedzialne życie w związku". W drodze powrotnej milczeli tylko co chwilę uśmiechając się lekko lub rzucając jakieś bezsensowne frazesy pokroju "Piękna pogoda" czy "Dobrze się bawiłem", a drugi odpowiadał najczęściej mruknięciem. Odrobinę napięta atmosfera mimo wszystko nie przeszkadzał im w dumnym trzymaniu się za ręce i skrzętnym  ignorowaniu wszystkich oburzonych lub też w skrajnych przypadkach obrzydzonych spojrzeń. W drodze powrotnej gdy byli już tylko dwadzieścia minut piechotą od mieszkania wcześniej chwalona przez nich pogoda na złość jakby wyczuwając podły humor niższego postanowiła się popsuć. Jak przystało na nieprzewidywalną wczesną wiosnę zerwał się ogromny wiatry i rozpoczęła się ulewa zmuszająca ich do przebiegnięcia ostatnich metrów co i tak nie pozwoliło im uniknąć przemoknięcia do ostatniej suchej nitki. Rudzielec z warknięciem cisnął mokry płaszcz w kąt przedsionka i zrzucając że stóp równej mokre buty ruszył do sypialni. Rzucając płaszczem chciał się wyładować. Po części złość na deszcz, a po części oburzenie zachowaniem partnera. Brunet wzdychając ciężko powiesił okrycie ukochanego na wieszaku aby w spokoju wyschło i ruszył za niższym do sypialni po suche ciuchy na przebranie. Po prawdzie czuł się odorbine winny. Ale tylko odrobinę. W końcu na pogodę i spojrzenia kelnerki nie miał wpływu. Gdyby tylko nie zignorował tego jak wielkim zazdrośnikiem jest Chuuya teraz pewnie wszystko wyglądało by inaczej. Najprawdopodobniej teraz zrzucali by z siebie notkę ubrania nie po to żeby założyć suche...

Oblicza Pożądania Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz