VI

282 10 2
                                    

Kilkanaście minut po pożegnaniu z przyjacielem wciąż siedziała zamyślona. Próbowała poukładać wszystko w głowie i wciąż chodziła do tych samych wniosków. Wolnym krokiem ruszyła w kierunku gabinetu. Bezgłośnie nacisnęła klamkę i spojrzała na swojego męża. Siedział tyłem do drzwi wpatrzony w ciemność za szybą. Zastanawiała się, o czym w tej chwili myśli. A jej mąż analizował, jak bardzo zmieniło się ich życie w ciągu ostatnich miesięcy. Przeklinał dzień, w którym pojechała na te cholerne zakupy. Gdyby nie wypadek, być może odliczaliby już dni do porodu ich dziecka. Przecież podjęli decyzję o powiększeniu rodziny, mieli wszystko zaplanowane w najdrobniejszym szczególe. Teraz pierwsze dziecko, za dwa lata drugie. Dziś nie wiedział, co czeka go w przyszłości, jak będzie wyglądało ich życie za miesiąc, rok, a przede wszystkim czy wciąż będą razem, czy ona będzie chciała z nim być. Spostrzegł ją dopiero, gdy stanęła przed nim.

- Potrzebujesz czegoś? – zmarszczył brwi i obrzucił ją zatroskanym spojrzeniem – Zbladłaś – zauważył

- Maciek właśnie mi przypomniał, dlaczego rozstałam się z Piotrem, a przede wszystkim dlaczego zerwałam kontakt z ojcem – lekko pokiwał głową w geście zrozumienia – Potrzebuję pogadać. Mam wrażenie, czuję – poprawiła się - że oprócz Maćka, jesteś jedyną osobą, z którą mogę to zrobić naprawdę szczerze

- Cieszę się, że tak myślisz – uśmiechnął się ciepło – Siadaj i słucham – sugestywnie wskazał na stojący w rogu pomieszczenia fotel

- Wolałabym iść na taras. Nalejesz nam po lampce wina?

- Oczywiście. Daj mi chwilę – ruszył do piwniczki. Podał jej kieliszek i usiadł obok, na rattanowej sofie wyłożonej miękkimi poduchami w kolorze piasku pustyni.

- Miałeś rację – zaczęła – powinnam była jeszcze się wstrzymać ze spotkaniem z ojcem. Powinnam była najpierw przypomnieć sobie, albo dowiedzieć się o naszych relacjach z przeszłości. Ty wiedziałeś, prawda? – spojrzała na niego wyczekująco

- Tak. Nie chciałem, żeby to wyglądało.. – zaczął, ale wtrąciła się

- Jakbyś celowo odciągał mnie od rodziny

- I izolował w obawie przed odrodzeniem się uczuć do Piotra

- Żałuję, że widziałam się z ojcem, że wie, gdzie mieszkamy i że wysłałam cię do niego. Bardzo mi go brakuje, ale widzę, że on wciąż wierzy, że ja kiedyś do Piotrka wrócę. Jakby nic nie robił sobie z tego, że w moim życiu jesteś ty. I przepraszam cię, że byłeś świadkiem tych żałosnych zachwytów nad moim byłym – objął ją ramieniem i przytulił do swojego boku – Jesteś najlepszym, co mnie w życiu spotkało

- Mogę ci odpowiedzieć tym samym – czule musnął ustami jej skroń – I cieszę się, że już przede mną nie uciekasz

- Choć do normalnego życia jeszcze daleko, co? – czyżby spojrzała na niego z nutą prowokacji?

- Wszystko musi się toczyć swoim rytmem. W przyszły weekend zabieram cię na wycieczkę – rzucił radośnie

- Dokąd? – zaciekawienie malowało się na jej twarzy

- Na Kaszuby

- Tam, gdzie się poznaliśmy?

- Dokładnie tam. Udało mi się zarezerwować nawet te same pokoje – był wyraźnie z siebie zadowolony. Uwielbiała obserwować tę radość w jego oczach – Moi rodzice chcieli wpaść, ale powiedziałem im, że wyjeżdżamy. To nawet lepiej. Chyba jest jeszcze za wcześnie na rodzinne obiadki. Byłabyś skrępowana – spojrzała na niego z wdzięcznością. Rzeczywiście nie miała jeszcze ochoty na spotkanie z teściami. Nie miała pewności, czy byliby tak wyrozumiali, jak jej mąż

- A jakie miałam z nimi relacje?

- Dobre – odparł bez chwili zawahania - Ojciec cię uwielbia. Podbiłaś jego serce nie tylko urodą i wdziękiem, ale przede wszystkim talentem ekonomicznym. Twierdzi, że nigdy nie miał tak genialnego dyrektora finansowego w firmie. Mama podchodziła do ciebie początkowo z wyczuwalnym dystansem. Miała nadzieję, że moją żoną zostanie Paula. Zresztą, mówiłem ci już o tym – machnął ręką – Ale gdy lepiej cię poznała polubiłyście się. Nawet zaprosiła cię do kapituły w swojej fundacji, a to wiele znaczy – roześmiał się, a ona mocnej wtuliła się w jego ramię.

- Dobrze mi tu z tobą – czuł, jak w jego sercu rozlewa się ciepło – Jak lubiliśmy spędzać wieczory?

- Latem, właśnie tak, jak teraz. Zimą przed kominkiem. Uwielbiałaś czytać książki z głową na moich kolanach

- Chyba nic się w tej kwestii nie zmieni – posłała mu szeroki uśmiech. Odpowiedział jej tym samym.


Weekendowe spotkanie z Adą przebiegło szybko i nieco sztucznie. Choć widziała na twarzy koleżanki wyraźną troskę i radość z poprawy jej stanu zdrowia, to nie potrafiła pozbyć się wyraźnego dystansu w stosunku do blondynki. O ile zaakceptowała w swoim życiu Marka, o tyle z innymi osobami, których nie pamiętała, miała problem. Ada widząc bijący od Dobrzańskiej chłód i spojrzenie Marka, który wysyłał jej niemą prośbę o wyrozumiałość szybko się pożegnała, podkreślając, że będzie trzymała kciuki za szybki powrót pamięci.


- Tutaj się poznaliśmy – rzekł zatrzymując się na środku mostku. Rozglądała się zaciekawiona.

- Pięknie tu. Pójdziemy tam? – wskazała na niewielką polankę po drugiej stronie rzeki. Wyciągnął w jej kierunku dłoń, którą mocno chwyciła – Mamy cudowną przeszłość. Szkoda, że jej nie pamiętam. Ty pewnie masz cudowne wspomnienia – wyszeptała idąc wolnym krokiem

- Mam. Ale chcę mieć jeszcze tysiące pięknych wspomnień z tobą w roli głównej. I mam nadzieję, że mi na to pozwolisz – spojrzał na nią niepewnie. Każdego dnia zadawał sobie pytanie 'co dalej'.

- Nie zamierzam odchodzić, bo tego się boisz prawda? – kiwnął głową jednocześnie ją spuszczając. Stanęła naprzeciw niego – Jesteś cudownym facetem. Takim, o jakim marzą miliony kobiet. Nawet jeśli sobie nie przypomnę, to nie zrezygnuję z ciebie. Chyba powoli zaczynam się w tobie zakochiwać od nowa – pogładziła dłonią jego policzek - Pytanie, czy ty będziesz potrafił zaakceptować fakt, że dla mnie nasze wspólne życie zaczęło się dopiero całkiem niedawno.

- Nie ważne kiedy. Po prostu chcę się przy tobie zestarzeć – bez słowa się do niego przytuliła. A po spacerze było prawie tak, jak wtedy. Prawie, bo wtedy kolację jedli osobno, teraz przy jednym stoliku, naprzeciw siebie, śmiejąc się, żartując i dyskutując. A później był drink i tym razem odprowadził ją pod same drzwi pokoju. Podziękowała mu za ten wieczór pocałunkiem w policzek. Nie wymagał wiele. Brał tyle, ile mu dawała i cierpliwie czekał na to, aż będzie gotowa na kolejne kroki. 


We wtorkowe popołudnie wpadł po powrocie z firmy rozpromieniony, z bukietem kwiatów.

- Zabieram cię dziś na randkę – krzyknął od progu

- Dokąd? – nie kryła, że podobała jej się perspektywa wieczornego wyjścia

- Klasycznie. Kino, kolacja i spacer. Bądź gotowa na dziewiętnastą trzydzieści – puścił jej oczko i szybkim krokiem wbiegł na górę

Przypomnij miWhere stories live. Discover now