II

251 13 0
                                    

Wszedł do jej sali. Przyglądała mu się uważnie. Uśmiechnął się niewyraźnie i usiadł na krześle, chwytając jej dłoń w swoją. Zabrała rękę posyłając mu przepraszające spojrzenie. Z jego oczu bił smutek i rozpacz. Była skołowana i nie bardzo wiedziała, jak ma się w stosunku do niego zachowywać. Twierdził, że był jej mężem. Oznacza to, że byli ze sobą blisko, że mieszkali razem, wiedzieli o sobie wszystko, spędzali razem czas, święta i inne rzewne okazje, śmiali się z tych samych dowcipów, a przede wszystkim, że się kochali. Było to dla niej trudne, bo w tym momencie wydawało jej się, jakby tego mężczyznę widziała po raz pierwszy w życiu. Nawet nie wiedziała, jak ma na imię.

- Jakoś nie potrafię oswoić się z myślą, że mam męża – chrząknęła – Przepraszam

- Nie musisz mnie przepraszać. Rozumiem, to znaczy staram się zrozumieć. Głęboko wierzę w to, że to stan przejściowy, że za kilka dni pamięć ci wróci – przełknął ślinę. Nie miał pojęcia, co zrobi gdy jej amnezja będzie trwała długie tygodnie lub miesiące – Jutro ściągnę tu do ciebie psychologa. Może on nam podpowie, co możemy zrobić, żeby przypomnieć ci życie sprzed wypadku. Ja postaram się nie przytłaczać cię swoją obecnością i nie osaczać cię, choć nie ukrywam, będzie to trudne – rzekł z nutą goryczy

- Dziękuję – szepnęła cicho

- Przyjdę jutro. Śpij, powinnaś wypoczywać i się regenerować – uśmiechnął się łagodnie. Miał ochotę ją pocałować, choćby musnąć ustami jej czoło, ale ograniczył pożegnanie do zwykłego 'do jutra'. 

Gdy tylko zamknął za sobą drzwi, osunął się po ścianie i rozpłakał, ukrywając twarz w dłoniach. Po szpitalnym korytarzu, ze względu na późną porę nie kręciło się zbyt wiele osób. Zresztą zupełnie się tym nie przejmował. Przeżywał teraz swój osobisty dramat i to było teraz dla niego najważniejsze. Gdy nieco się już uspokoił, wybrał numer przyjaciela

- Cześć. Ula się obudziła – rzekł mało entuzjastycznie – Cieszę się, oczywiście, że się cieszę! – rzekł nieco ostrzej niż zamierzał, a potem zamilkł na dłuższą chwilę – Stary, ona mnie nie poznaje – słone krople znów zaczęły płynąć po jego twarzy – Jestem dla niej kompletnie obcym człowiekiem – dodał z bólem – Nie, nie. Nie mam ochoty. Ale dzięki. Jadę do domu się przespać. Jesteśmy w kontakcie. Na razie


- Witaj – podszedł do jej łóżka z bukiecikiem kwiatków – Bardzo lubiłaś stokrotki

- Pamiętam – powiedziała z uśmiechem przyglądając się drobnym kwiatkom. Poczuł chłód w sercu uświadamiając sobie, że przecież ona doskonale pamięta co lubiła, a czego nie. Pamięta wszystko, oprócz ich wspólnego życia

- Był już dzisiaj u ciebie lekarz?

- Tak, razem z rehabilitantem. Popołudniu mamy zacząć pierwsze ćwiczenia – wyjaśniła

- To dobrze – chrząknął. Kompletnie nie wiedział, jak ma się w stosunku do niej zachowywać. Z jednej strony obiecał, że nie będzie jej osaczał, ale z drugiej ostatkiem sił się powstrzymywał, żeby jej nie przytulić, pocałować, powiedzieć, jak bardzo za nią tęskni i jak bardzo ją kocha. Dystans, z jakim go traktowała paraliżował go kompletnie.

- Wczoraj zapomniałam zapytać, jak masz na imię – spojrzała na niego niepewnie, jakby wstydząc się tego, że nie wie, jak nazywa się człowiek, który ponoć jest jej mężem

- Marek

- Pewnie to cholernie głupio zabrzmi, ale Ula – wyciągnęła w jego kierunku dłoń, którą uścisnął. Przemknęło mu przez myśl, że to kuriozalna sytuacja – Ula Cieplak – dokończyła w swoim stylu. Zawsze się tak przedstawiała.

- Dobrzańska – poprawił ją. Zmarszczyła brwi – Ula Dobrzańska. Przyjęłaś moje nazwisko – wyjaśnił. Zmieszana spuściła wzrok. 

 - Opowiesz mi jak się tu znalazłam? – poprosiła cicho. Zamyślił się na chwilę, gdy przed oczami stanęły mu obrazy tego pieprzonego dnia.

- Była sobota, dwudziestego maja. Przed południem pojechałem na turniej tenisowy. Chciałem żebyś pojechała ze mną, nawet się śmiałem, że przegram, gdy nie będziesz mnie dopingować, ale ciągle powtarzałaś, że i tak wygram, bo jestem najlepszy, a ty w tym czasie dokończysz wyliczenia na najbliższe posiedzenie zarządu.

- Posiedzenie zarządu? – zmarszczyła brwi

- Jesteś dyrektorem finansowym w mojej firmie, to znaczy firmie, którą ponad trzydzieści lat temu założyli moi rodzice wraz z przyjaciółmi. Dom mody Febo&Dobrzański. Jestem jej prezesem – pokiwała głową w geście zrozumienia – Wróciłem coś koło drugiej, może trzeciej.

- Wygrałeś? – wpatrywała się w jego twarz swoimi błękitnymi oczami. Pokiwał twierdząco głową, choć z perspektywy późniejszych wydarzeń w ogóle to zwycięstwo go nie cieszyło. Gdyby wiedział, wcale by tam nie pojechał. Spędziliby ten dzień razem, a później odwiózłby ją na spotkanie z blondynką. 

- Dochodziła czwarta, gdy powiedziałaś mi, że wychodzisz, bo umówiłaś się z Adą na zakupy- Adą? – wtrąciła się dopytując- Przyjaźnicie się. Jest szefową PR'u w FD. Bardzo się o ciebie martwi. Jestem z nią w stałym kontakcie. Gdy byłaś w śpiączce często cię odwiedzała. Teraz musiała pilnie lecieć do Francji. W ubiegłym tygodniu zmarła jej babcia. Jak tylko wróci do Polski ma tutaj przyjechać – wyjaśnił – Tak więc powiedziałaś, że wychodzisz. Nie ukrywałem, że byłem zawiedziony. Praktycznie cały dzień spędziliśmy oddzielnie i miałem nadzieję, że chociaż popołudnie będzie dla nas. Powiedziałaś, że szybko wrócisz. Umówiliśmy się na siódmą. Zrobiłem kolację i czekałem na ciebie. Ale ty o dziewiętnastej nie przyjechałaś. Próbowałem się do ciebie dodzwonić, ale komórka milczała. Miałem złe przeczucia, ale bardzo chciałem wierzyć w to, że bateria ci się rozładowała. Wreszcie mój telefon zadzwonił. Ale nie byłaś to ty a policja. Poinformowali mnie o wypadku. Jakiś gówniarz, który dopiero miesiąc wcześniej zrobił prawo jazdy, wjechał na skrzyżowanie na czerwonym. Uderzył w ciebie, a sam wylądował na latarni. Byłaś poważnie poturbowana. Długo byłaś w śpiączce, ale ja wierzyłem, że wreszcie do mnie wrócisz. Doczekałem się – dodał na koniec z ulgą, choć nie do końca te słowa były prawdą. Owszem, obudziła się, ale nie można było uznać, że wróciła do niego. Nie można wrócić do kogoś, kogo się nie zna, nie pamięta – Chcesz, żebym ci jeszcze o czymś opowiedział? – zapytał z nadzieją, że będzie chciała usłyszeć o nich.

- Mam do ciebie tysiące pytań, ale nie dzisiaj. Głowa mnie boli

- Jasne, rozumiem – odparł z nutą goryczy – Pójdę porozmawiać z lekarzem. Koło trzeciej przyjdzie do ciebie pani psycholog. Wpadnę później.

- Marek? – pierwszy raz zwróciła się do niego po imieniu. Tak bardzo mu tego brakowało. Zatrzymał się w pół kroku i odwrócił do niej z urzekającym uśmiechem

- Tak?

- Nie wiesz, kiedy odwiedzi mnie tata? – zamurowało go. Kompletnie nie wiedział, jak się w tej sytuacji zachować.

- Yyyyy nie odwiedzi cię – próbował wybrnąć ogólnikami

- Jak to? – zdziwiła się – Nie powiedziałeś mu, że miałam wypadek? – naskoczyła na niego

- Nie, bo nawet nie znam jego numeru telefonu. Od trzech lat nie utrzymujecie kontaktu – w jej oczach dostrzegł niedowierzanie. Tak, zdecydowanie Ula mu nie wierzyła. W głowie jej się nie mieściło, jak może nie utrzymywać kontaktu z ojcem. Przecież zawsze była z nim bardzo związana, a te relacje zacieśniły się jeszcze bardziej po śmierci matki.

- Dlaczego? – wypaliła

- Nie wiem, czy akurat ja powinienem ci o tym opowiedzieć. Może sama sobie za chwilę wszystko przypomnisz – westchnął – Poza tym to temat zdecydowanie na dłuższą rozmowę. Innym razem. Wypoczywaj – rzekł i szybko opuścił jej salę.

Przypomnij miWhere stories live. Discover now