Rozdział zbetowany przez CanisPL.
→ W poprzednim rozdziale: skłaniający do rozważań list Dafne, wizyta krawcowych i szczera rozmowa z matką, wyprawa na piknik oraz nieoczekiwany towarzysz.
— Panno Greengrass, może wody? Wygląda pani tak blado, proszę usiąść.
Ostatnie, na co Astoria miała ochotę, to właśnie siadać. Gdy tylko wydostała się z powozu, wszyscy bardzo przejęli się jej stanem i choć zapewne w innym wypadku cieszyłaby się z tego niezmiernie, teraz było to jedynie uciążliwe. Rzeczywiście, czuła się słabo, lecz nie na tyle, by w spokoju znieść opiekę pani Crabbe – żywiła do niej awersję po tym, jak kiedyś upadła i potem musiała wysłuchiwać wykładu o tym, dlaczego młode panny nie powinny biegać. W dodatku dość nieciekawy zapach dolatywał z ust starszej kobiety i prawdę mówiąc, to właśnie ocuciło Astorię najbardziej.
Delikatnie odepchnęła dłoń pani Crabbe i przyzywając gestem lokaja, powiedziała miękko:
— Och, dziękuję, lecz to tylko przez dzisiejszą pogodę. Nie powinnam była wystawiać twarzy do słońca. — Uśmiechnęła się i ze szczególną dbałością omijając wzrokiem Malfoya, rozejrzała się, kto tak właściwie przybył, a potem wdzięcznie wyciągnęła dłoń w stronę lokaja. — Parasolka.
Zręcznym ruchem rozłożyła ją i oparła na ramieniu, aby następnie obdarzyć nieco bardziej promiennym uśmiechem pana Archambeau. Wyglądał, jakby chciał się odezwać i zagaić rozmowę, lecz w chwili gdy otwierał usta, przy Astorii jak spod ziemi znalazły się panny Abbott oraz Bulstrode. Wymieniły porozumiewawcze spojrzenia i zaczęły szczebiotać, nie pozwalając swojej ofierze dojść do słowa.
— Och, panno Astorio, cóż za wieści do nas dochodzą!
— Chyba się na panią obrazimy, że dowiadujemy się jako ostatnie!
Astoria zmarszczyła brwi i mruknęła coś pod nosem, próbując w subtelny sposób uciec od kolejnej dawki natarczywych pytań. Zacisnęła mocniej palce na rączce parasola i cofnęła się nieznacznie. Obie panny podążyły za nią. Zamrugała z niedowierzaniem.
— Gratulujemy zaręczyn! Tak trudno uwierzyć, że już niedługo będzie pani mężatką!
— Tak cudownie wygląda pani z panem Malfoyem, tylko pozazdrościć.
— Musi pani nam zdradzić wszystkie szczegóły.
Jeszcze jeden krok. Jeszcze...
Och! Mój Boże. Niebiosa naprawdę postanowiły rzucić ją w wir otchłani piekielnych już za życia. Nawet nie musiała się odwracać, by wiedzieć, że niemalże wdepnęła w Malfoya. Nie dało się pomylić tego zapachu z nikim innym.
CZYTASZ
Jutrzenka pachniała hiacyntami → DRASTORIA
FanfictionWraz z nadejściem wiosny, Astoria Greengrass, młoda arystokratka o kapryśnym usposobieniu i oczach zdolnych przełamać wszelakie uprzedzenia, zaczyna przygotowania do kolejnego sezonu. Nie ma zbyt wysokich oczekiwań - salony od lat nudzą ją, a ich cz...