XV

71 13 10
                                    

Levi

Przsłuchiwałem się w spokoju symfonii granej na skrzypcach przez Erena. Gra była delikatna, aczkolwiek burzliwa, melodia była piękna, lecz coś niedawało mi spokoju. Było za spokojnie. Coś było nie tak. Miałem przeczucie, że jest tu jeszcze ktoś, ale kto to mogłby być? Nikt tu nie przyszedł przecież za mna, bo bym go wykrył. Postanowiłem nie przejmować sie tym i dalej wsłuchiwać się w dźwięki wydawane przez smyczek szarpiacy struny.

Niestety jednak miałem rację, ktoś nas śledził. Wyczułem ruch w krzakach, który nie był naturalny, ponieważ był pod wiatr. Chciałem sprawdzić kto jest taki odważny, lecz dzieciak usłyszał, że coś jest nie tak. Zastanawiało mnie jak on jest wstanie dosłyszeć taki szelest skoro gra dość głośno, a ja będac kawałek dalej ledwo wyczułem ruch. Chłopak zaczał iść w strone dźwięku. Nie widziałem kto to, nie widziałem co robić w tym momencie. Pozostała tylko jedna opcja.

Eren

-Oi bachorze- krzyk zza krzaków był słyszalny z daleka. Byłem przerażony, przecież to był głos kaprala. Jak on się tu znalazł, dlaczego tu jest, jak długo tu jest, skad on wiedział o tym miejscu. Tyle pytań na raz i każde bez odpowiedzi. Ogarnęła mnie panika, ale nie dałem tego po sobie poznać.
-Oi bachorze co ty tu robisz o tej porze? - spytał kapral. Nie wiedzac co odpowiedzieć zaczałem się jakać.
-Um.. no ja chciałem tylko- pustka we łbie.
-Co tam chowasz?- spytał.
- To nic takiego...- waliłem głupa.
-Pokaż- rozkazał. No i wpadłem i co ja mu powiem? No wymykam sie co noc żeby sobie muzyczke grywać, nic kapralowi nie powiedziałem bo sie bałem i nie umiem grać przed publika ?
- To sa skrzypce? - spytał przerywajac ciszę.
- T-tak... - odpowiedziałem.
- Ha~ a to ciekawe, nie widziałem, że umiesz grać. - odparł.
- No ja tak sobie tylko pogrywam czasem, nic specjalnego.
- W takim razie zagraj coś. - odpowiedział. Na twarzy jego widniała obojętność, lecz w jego oczach było widać błysk zaciekawienia i nadzieji.
- Um.. no, bo ja... nie potrafie.. - powiedziałem.
- To po co ci skrzypce ? Czemu kłamiesz Eren? - przeszły mnie ciarki gdy wypowiedział to zdanie. Brzmiało jakby znał cała prawde, ale nie było takiej opcji.
-Um no... a tak wogle to co kapral tu robi? - spytałem,bo w końcu to on tu sie pojawił z nikad.
- Szukałem cię, bo Hanji chce robic kolejny eksperyment, a ciebie nigdzie nie było - odparł.
- Um no dobrze to zbierajmy się- powiedziałem.
-Tch, miałem nadzieję, że jednak coś zagrasz- w jego oczach widać było zawód.
Gdybym spróbował? Najwyżej nie wyjdzie. Nie zastanawiajac się dużo, widzac, że Levi odchodzi przyłożyłem smyczek do strun i zaczałem grać prosta melodię. I... udało się.

Kapral odwrócił się z prędkościa światła gdy usłyszał pierwszy dźwięk, a ja sie speszyłem i pomyliłem nuty.

Levi

A jednak dzieciak zaczał grać. Obróciłem się szybko by podziwiać jego grę w pełni, ale chłopak sie speszył i pogubił.
- Spokojnie, dobrze ci szło, spróbuj jeszcze raz. - powiedziałem, widzac, że chłopak zawiódł się widocznie na sobie.
Próbował przyłożyć smyczek do strun ponownie, ale jego ręce się całe trzęsły.

Podszedłem do niego i złapałem jego dłoń, w krórej trzymał smyczek i czekałem dopóki nie przestanie drżeć. Po chwili nasz muzykant nabrał powietrza, wyswobodził dłoń z mojego uścisku i zamknał oczy. Grał melodię która znałem. Chłopak był spokojniekszy i z każda chwila pewniejszy swoich ruchów. Gdy skończył myślałem nad jednym.
- To było piękne, chciałbyś może kiedyś nauczyć mnie grać tej melodii? - chłopak na te słowa się wyszczerzył i odpowiedział.
- Z wielka chęcia heichõ! - po tych słowach się spakował i szliśmy w stronę kwatery.

Doszliśmy po jakimś czasie do kwatery, ale musiałem zmyślić eksperyment, aby dzieciak uwierzył. Eren chciał już iść do Hanji, ale przywołałem go ruchem ręki, powiedziałem mu, żeby dzisiaj już sobie odpuścił eksperymenty tej okularnicy i poszedł spać. Dzieciak się uśmiechnał szeroko wyrażajac swoje zadowolenie z mojej decyzji.

Eren Fonts for Android and iPhone  - www.fontskeyboard.com/share-now

Kapitan odpuścił mi dzisiejsze eksperymenty u pani Hanji, ale zanim odeszłem do pokoji zadał mi pytanie, czy niechciałbym jitro wybrać się na polanę i zagrać. Ucieszyłem się na myśl, iż Levi wyszedł z propozycja wspólnego wyjścia. To prawie jak randka prawda? W każdym razie, zmęczenie dało o sobie bardzo znać, gdy doszedłem już do lochu, wziałem prysznic iubrałem się. Cholernie chciało mi się spać, więc gdy tylko trafiłem do łóżka zasnałem.

Usłyszałem walenie w kraty. Znak mojej pobudki. Tak bardzo nie miałem siły, ale trzeba wstać i iść na śniadanie. Zebrałem sie mozolnie i idałem się do łazienki, aby się umyć i ubrać. Szybko się z tym uporałem i po chwili byłem w drodze na śniadanie. Przy schodach na wyższe piętro spotkałem Astę, który powiedział, że czekał na mnie, aby wspólnoe zjeść śniadanie. Wszystko było dobrze, ale jego uśmiech nie był szczery, był pusty, bez uczucia. Prawdopodobnie miał gorszy dzień więc postanowiłem, iż poruszę ten temat na osobności po śniadaniu. Niestety grubo się myliłem bo nie dane mi tam było nawet dotrzeć. Zostałem wciagnięty przez Astę do kantorka, a on kopnał mnie kolanem w brzuch. Zabolało. Chciałem się podnieść, lecz nastapiło kolejne uderzenie. Było cholernie mało miejsca, więc obijałem się o ściany. W pewnym momencie mnie podniósł i przycisnał do drzwi.

Powiedział, że powinienem zdechnac, że jestem potworem i wszystkich zabije, nikt mnie nawet przez kij ze szmata nie dotknie. Jego słowa bolały, a z każdgm następnym coraz bardziej zdawałem sobie sprawę, jak bardzo każdy musi mnie nienawidzić. Asta puścił mnie i spojrzał z pogarda. Ostatnimi jego słowami skierowanymi w moja stronę było "powinieneś zdechnać już teraz". Miałem dość. Nie skrzywdziłem nikogo, nigdy niebchciałem tego przekleństwa. Wiem, że jestem potworem, zawsze to słysze gdy wyjeżdżamy do ludzi. Zawsze cholernie boli, zawsze maskuje to uśmiechem. Skierowałem się w strone placu treningowego zamiast na śniadanie. Biegałem. A raczej moje ciało biegało. Ja byłem gdzieś daleko swoimi myślami, a żadne bodźcce zewnętrzne do mnie nie docierały. Nie wiem ile czasu mnięło. Myślałem tylko nad tym czy lepiej jest żyć, czy rzeczywiście zginać. Czy naprawdę nie jestem w stanie przysłużyć się ludzkości? Potrafie się zmieniać w tytana i naprawdę staram się nad nim panować. W oczach ludzi zawsze będę potworem. Nie ważne co zrobie i tak będa się bać. Nagle poczułem , że ogarnia mnie zamroczenie. Straciłem przytomność. To nie było z wycięczenia, coś ewidentnie było nie tak.

Wirtuoz ~ Ereri/RirenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz