Rozdział 6

712 68 7
                                    

*Aria's POV*

Otworzyłam drzwi i weszłam do domu. Ściągnęłam buty i po cichu pobiegłam po schodach do swojego pokoju. W domu było ciemno, wszystkie światła zgaszone. Najwyraźniej moi rodzice gdzieś wyszli lub po prostu śpią.

Zamknęłam drzwi i od razu wzięłam się do ćwiczeń, które mi miały pomóc schudnąć mimo, że wszyscy twierdzili że jestem bardzo chuda. Jednak ja w to nie wierzyłam. Zawsze uważałam się za grubą i zakompleksioną, nigdy jeszcze nie myślałam o sobie dobrze. Minęło dwadzieścia minut, skończyłam. Miałam zamiar położyć się spać, jednak zapomniałam o zadaniu domowym i oczywiście o zeszytach, których nie zdążyłam wziąć przez tych dupków.

Teraz to oni powinni zapierdalać po moje zeszyty. Oczywiście znów dostanę kazanie od rodziców. Zresztą już się przyzwyczaiłam. Wzięłam na kolana swojego laptopa. Pierwszą stroną na jaką weszłam był oczywiście Twitter, a następnie Facebook. Musiałam napisać do kogoś z klasy z prośbą o przyniesienie mi jutro zeszytów. No chyba, że nikomu nie będzie się chciało i sama będę sie musiała zafatygować.

Tak bardzo nie mam ochoty jutro nigdzie wychodzić. Niestety mam trening na który muszę obowiązkowo iść. Trenuję piłkę nożną od paru lat, jestem w tym naprawdę dobra. Lubię to robić, to jest właśnie jedyna rzecz do której się przykładam, niestety ostatnio opuściłam parę treningów z powodu moich ostatnich omdleń. Ale od jutra zaczynam od początku.

Na ekranie laptopa mrugnęła mi wiadomość.

John: Cześć Aria. Zapewne nie wiesz kim jestem. Pamiętasz komu dawałaś ostatnio buziaka? Tak, to właśnie ja. Z tego wszystkiego nie przedstawiłem Ci się.

Zastanawiam się skąd on ma mój e-mail. Przecież mu go nie podawałam. Czyżby dostał od kogoś z mojej szkoły?

Ja: Hmm... Niech się zastanowię. Z tego co pamiętam ostatnio dawałam buziaka swojej podusi. No, a teraz tak serio. Skąd masz mój e-mail?

Ta myśl nie dawała mi spokoju. Może rzeczywiście ktoś z mojej klasy mu dał. Tylko, że on nie chodzi do naszej szkoły z tego co wiem. Na ekranie znów mignęła mi wiadomość.

John: Słodko, ciekawe co jeszcze z nią robisz skoro ją całujesz. Chciałbym to zobaczyć. To już jest tajemnica.

Ja: Bez skojarzeń, proszę. W takim razie zapraszam serdecznie. Ale mi tajemnica... a tak właściwie, to po co do mnie napisałeś?

Straszną tajemnice z tego robi, prędzej czy później i tak się dowiem. W pokoju rozległ się dźwięk przychodzącej widomości.

John: Już biegnę, będę za niecałe dziesięć minut. Właściwie, to chciałem się dowiedzieć czy jeszcze się spotkamy, ale skoro zapraszasz mnie do siebie to oznacza, że się spotkamy.

Co za głupek. Zaśmiałam się, przecież to nie było na poważnie. Chłopcy są dziwni. Nigdy ich nie zrozumiem. Wszystko biorą na poważnie.

Ja: Hahaha, jesteś nie normalny. Nie pisałam tego na poważnie.

Czekałam z siedem minut i nic, żadnej odpowiedzi. Bardzo dobrze mi się z nim pisało. Może po prostu musiał odejść od komputera. Po dziewięciu minutach po całym domu rozległ się dzwonek do drzwi. Zbiegłam na dół. Najwyraźniej moi rodzice gdzieś wyszli, bo już dawno koło drzwi ktoś stał.

Otworzyłam je i przed moimi oczami ukazał się cudowny chłopak, w świetle księżyca pobłyskiwały mu oczy, a wiatr powiewał jego cudowne włosy. To był Josh, doskonale go zapamiętałam. Nie myślałam, że on naprawdę tu przyjdzie. A jednak jest tu. Stoi przede mną.

- Jejku co ty tu robisz?! - zapytałam dość zdziwiona.

- Jak widać stoję, może mnie wpuścisz? - odpowiedział seksownie zagryzając wargę, jego ręce drżały. Pewnie było mu zimno. W końcu przybiegł lub przyszedł tu w krótkim rękawku.

- Wchodź szybko, bo jeszcze mi się tu przeziębisz i będę musiała cię niańczyć - machnęłam ręką zapraszająco, głośno się śmiejąc.

- No dobra już wchodzę skoro tak bardzo chcesz - podniósł lekko brew, ciągle się do mnie uśmiechając. Był naprawdę uroczy. Weszliśmy do salonu.

- Rozgość się. Chcesz może coś do picia? - zapytałam. Szczerze, to nie często przyjmowałam do domu swoich znajomych, nie wiem dlaczego.

- Nie, dziękuję. Nie musisz - zaszedł mnie od tyłu i objął. Jego ręce były bardzo ciepłe jak i jego oddech. Pachniał lasem, może to i też dlatego, że szedł do mnie właśnie tamtędy.

- Wiem, że nie muszę, ale chcę. Herbatka cię rozgrzeje. Chyba, że wolisz coś mocniejszego - zapytałam odwracając się w jego stronę. Stałam w jego objęciach, na swojej twarzy wyczuwałam jego miętowy oddech.

- W takim razie wolałabym coś mocniejszego - przybliżył swoją twarz do mojej, nasze usta prawie się złączyły.

- Co na przykład? - zapytałam z uśmiechem, patrząc mu ciągle w oczy.

Nasze usta się złączyły. To takie cudowne uczucie. Objęłam jego twarz, mierzwiąc mu włosy. Były takie gęste i miłe w dotyku. Jego język próbował się dostać do mojej buzi. Pozwoliłam mu na to. Nasze języki stoczyły walkę. Wziął mnie na ręce i zaniósł w stronę pokoju. Jednak zastanawia mnie to skąd on wiedział, gdzie jest mój pokój. Raczej mnie nie podglądał, to nie możliwe. Niedawno się poznaliśmy. Nie miałby kiedy.

Położył mnie na łóżku wciąż całując. Ściągnął mi bluzkę.

- John, John ja nie mogę... - zagryzłam wargę. Ja po prostu tak nie mogłam. Chciałabym, żeby mój pierwszy raz był wyjątkowy i z tym jedynym. Mimo, że on mi się bardzo podobał ale nie mogę stwierdzić od razu, że to ten. Nie znam go dość na tyle, aby w pełni mu zaufać...

Bardzo, bardzo przepraszam że nie dodawałam tak długo rozdziału. Ale teraz wam obiecuję, że to się zmieni. Miałam zamiar zrezygnować, ale jednak tego nie zrobiłam ponieważ jest to pierwsze opowiadanie jakie piszę na forum i chciałabym je doprowadzić do końca. Mam nadzieję, że mi wybaczycie.

In the wolf's bodyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz