Rozdział 2

1K 95 7
                                    

Wtedy czułam, że odchodzę. Widziałam przed sobą tylko ciemność, ale nagle w oddali pojawiło się jasne światełko, które było coraz bliżej i bliżej. Poczułam uderzenie, tak jakby coś walnęło mnie w twarz. Poczułam ból, który się rozchodził po całym moim ciele.

Ocknęłam się. Czułam pod sobą mokre liście. Z trudem otworzyłam oczy, wróciłam, żyję, ale jak przecież ja umierałam... Lecz coś chciało żebym wróciła no i, jestem tu, cała obolała, ale jestem. Powoli zaczęłam się podnosić, bolało mnie coraz mniej, ponieważ ból już nie był tak odczuwalny jak wcześniej.

Kiedy już stałam na nogach, obejrzałam się. Nikogo nie widziałam, nie było ich, byłam sama jak palec. Jedynie co mnie pocieszyło to to, że byłam bardzo blisko domu. Ruszyłam w stronę podwórka bardzo szybkim krokiem, nadal się jednak bałam. Gdy już stałam przed drzwiami poczułam ulgę. Jednak coś w środku mi mówiło, żebym do nich nie wracała, żebym uciekła tylko, że ja nie miałam gdzie.

Nacisnęłam na klamkę, drzwi były otwarte. Po cichu ściągnęłam buty i szybko pobiegłam do łazienki. Stanęłam przed lustrem, jedyną raną na którą zwróciłam uwagę to była ta na szyi. Wyglądała tak, jakby któryś z wilków wbił mi zęby, lecz nie przejęłam się tym szczególnie. Ściągnęłam porwane ubrania i weszłam pod prysznic, zlałam się gorącym strumieniem wody, chciałam to wszystko z siebie zmyć, chciałam o tym zapomnieć. Uczesałam włosy w nieschludnego kucyka i zeszłam po schodach na dół. Moi rodzice juz tam byli.

- Gdzie byłaś? - zapytał mężczyzna z poważnym wyrazem twarzy. Jego oczy były piwne, zawsze pobłyskiwały w bardzo jasnym świetle, co było widoczne. Jak na mężczyznę był dość niski, przynajmniej niższy ode mnie, więc średnio się go bałam lecz zawsze był stanowczy.

- Nie powinno cię to obchodzić - odpowiedziałam tak, jakby nic się nie stało, ale się stało i to bardzo dużo. Ciągle o tym myślałam, zadawałam sobie pytania, jak sie znalazłam tak blisko domu i co stało się z moim wilkiem.

-Pozwalasz sobie na zbyt dużo młoda damo - krzyknęła kobieta o ślicznych niebieskich oczach oraz długich, blond włosach. Moja mama zawsze dostawała to co chciała, mój ojciec dawał jej wszystko, ale ja niestety nie miałam tak dobrze. Zawsze byłam ignorowana, nikt sie mną nie przejmował. Przemilczałam. Nie chciałam się z nimi teraz kłócić, nie miałam na to ochoty. Nie czułam się na siłach, żeby sie z nimi sprzeczać. Po prostu wyszłam. -Ario! Wracaj tu, musimy poważnie porozmawiać - krzyknęła mama, czułam, że była podenerwowana po jej tonie.

-Nie mamy o czym, ja wiem jak się skończy ta nasza rozmowa i wiedz, że nie mam zamiaru znów się z wami kłócić. Mam was dość!- krzyknęłam jak najgłośniej i weszłam do swojego pokoju zamykając się na klucz.

-Skarbie my ci chcemy tylko pomóc... - powiedziała pod nosem mama, tak, że nikt jej nie słyszał. Jednak ja to słyszałam i to bardzo dobrze, wyostrzył mi się słuch i węch, czułam sie dziwnie, słyszałam nawet najcichszy szelest. Czułam zapach lasu, poczułam wilka...

*John's POV*

Wybraliśmy się z watahą na polowanie, udaliśmy się na północ i tam się rozeszliśmy, każdy poszedł w inną stronę szukać pożywienia. Stwierdziłem, że pójdę w stronę szkoły, ostatnio tam się kręci dużo dzików. Tak, żywię się dzikami, wyłącznie dzikami. Nie lubię mięsa ludzi, to nie dla mnie...

Z oddali usłyszałem krzyk dziecka, wiedziałem, że któryś z wilków dorwał się do niego, niestety nic na to nie mogłem poradzić, nie mogłem go uratować. Wiedziałem, że jestem inny niż te wszystkie wilki, wychowałem się wśród ludzi. Niedaleko mnie stał dzik, schowałem się za krzakiem i się na niego przyczaiłem. Wyskoczyłem i złapałem go za nogę, pociągnąłem. Wyrwał mi się, nie wiem jakim cudem ale to zrobił, zaczął uciekać w stronę ścieżki która znajdowała się niedaleko jakiegoś domu. Ruszyłem za nim, nie miał szans żeby uciec, kulał na jedną nogę. Stałem na ścieżce, dzik mi uciekł. Zatrzymałem się i wtedy zobaczyłem dziewczynę, miała śliczne brązowe włosy które powiewały jej na wietrze. Była bardzo chuda, wyglądała trochę jak szkielet, miała na sobie tylko ciemny sweterek i dżinsowe spodnie. Tak widziałem kolory i je odróżniałem, wszyscy zawsze myśleli, że dla nas wilków cały świat jest czarno-biały, ale to nieprawda. Dziewczyna się odwróciła, patrzyła na mnie, miała przepiękne niebieskie oczy które były w łzach. Nie widziałem w jej oczach strachu, co wydało mi bardzo dziwne. Gdy jakiś człowiek mnie zobaczył od razu krzyczał i panikował, sam bym pewnie tak zareagował gdybym nie był wilkiem, ale ona była inna.

Czułem jej zapach, pachniała ciepłem, jakimiś perfumami i potem. Zacząłem do niej powoli podchodzić aż sie zatrzymałem, wiedziałem, że nie mogę podejść za blisko. Dziewczyna ciągle na mnie patrzyła, nie odrywała ode mnie swych pięknych oczu, ruszyła w moją stronę. Stała przede mną, wyciągnęła do mnie rękę, ale potem od razu ją zabrała, spostrzegła na moim pysku krew, domyślałem się co pomyślała. Odskoczyła ode mnie, a ja się również od niej odsunąłem.

Niespodziewanie z krzaków wyskoczyła cała zgraja wilków, pewnie poczuli jej zapach. Wiedziałem co będzie dalej i tego sie bałem najbardziej. W jej oczach był strach, czułem jak się poci. Odwróciła się, ruszyła szybkim krokiem w głąb lasu, wataha ruszyła za nią, dziewczyna się odwróciła. Jake na nią skoczył, powalił ją na ziemię. Był on przywódcą naszego stada, zarządzał nami. Dziewczyna leżała nieprzytomna, myślałem, że on ją zabije, ale nie zrobił tego, zaczął ją obwąchiwać po tym od razu sie odsunął, nie wiem dlaczego. Matthew, jeden z najmłodszych wilków rzucił się na nią, a ja rzuciłem się na niego. Odepchnąłem go, teraz to on leżał na ziemi. Warknąłem i się odsunąłem, wiedziałem, że teraz się do niej nie zbliży, dałem mu ostrzeżenie.

Jake znów do niej podszedł, pochylił się nad jej szyją i ją ugryzł. Wiedziałem co to oznacza. Podrapali ją i odeszli, ale ja zostałem, coś mnie do niej ciągnęło. Nie chciałem jej zostawić, próbowałem wziąć ją na grzbiet, po paru próbach mi się udało lecz dziewczyna ciągle się zsuwała. Zostawiłem ją bardzo blisko domu, nie odszedłem od razu, zostałem przy niej chwile. Wiedziałem, że się niedługo obudzi. Przyłożyłem swoją łapę do jej dłoni i lekko nią pociągnąłem, miałem schowane pazury, żeby jej nie podrapać. Wtedy odszedłem, zostawiłem ją samą. Miałem nadzieje, że da radę wrócić do domu gdy już sie obudzi. Ciagle o niej myślałem...

In the wolf's bodyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz