Do: QUEEN
- Hej! Wpadnę do ciebie za godzinę
- Blue!
- jesteś tam?
- martwię się ty moja księżniczko😉Naprawdę się martwiłam. Nie odpisywał mi od godziny.
To nie w jego stylu.
Ogólnie to od miesiąca chodzi przygaszony. Ostatnio mówił mi o tym nowym, że chyba wpadł mu w oko. Jak on miał...harvy...harr...harry! Ten harry z biologicznej...brązowe loki, zielone oczy...Tak, on jest w typie Blue. Pewnie jest sprawką tego zdezorientowania. Najprawdopodobniej gada z nim na facetime i nie chce mu się odpisywać swojej przyjaciółce. No nic, takie życie.
Postanowiłam przyjechać do niego, jak co piątek, po korkach z matmy, żeby pogadać i jarać się 4-klasistami. Szybko umyłam się pod prysznicem i ogarnęłam moje włosy.
Musze iść do fryzjera.
Pomalowałam rzęsy tuszem a swoje duże usta brzoskwiniowym błyszczykiem. Ubrałam się...normalnie, tak jak zwykle. Bluza w kolorze babyblue, czarne mom jeans, kurtka jeansowa i nieśmiertelne, czarne, długie conversy.
Szybko wyszłam z łazienki i pobiegłam po schodach na dół.
- Mamo idę do Blue! Wrócę późno! – krzyknęłam.
- Papa koch... - reszty nie usłyszałam bo już zamknęłam drzwi od domu.
Od razu skierowałam się na przystanek, żeby dotrzeć do domu tego debila. Po krótkim spacerze już czekałam na autobus słuchając muzyki. Naprzeciwko przystanku znajdował się park miejski. Było w nim od cholery zakochanych par...
Kurwa! Nieważne...May...pamiętaj jesteś samowystarczalna i nie potrzebujesz faceta.
,,Prędzej spłoniesz na stosie niż będziesz zabigać o względy jakiegoś palanta" - powtarzałam słowa jakie powiedział mi Blue 2 lata temu.
Ten bolesny widok przerwał mi nadjeżdżający autobus.
Nareszcie!
Wsiadłam i pierwsze co zobaczyłam to...
No oczywiście jakby inaczej..
... żul na samym końcu autobusu śliniący się na widok każdej laski.
Jak to mówią dzień bez żula to dzień stracony, nie? (kolejny tekst kochanego Blue)
No nieważne, udawałam, że go nie widzę i dosiadłam się do jakieś kobiety po 40-tce. Jechałam tak dwadzieścia minut i w końcu wysiadłam dwie ulice przed mieszkaniem mojej królowej. On to miał szczęście. Mieszkał sam bo przeprowadził się w drugiej klasie do własnego mieszkania. Cała chata bez starych.
Czy tak nie brzmi niebo?
Zaczęłam walić w drzwi.
Jedna minuta.
Nic.
Znowu zaczynam pukać.
Nadal nic.Zaczęłam szukać klucza. Zawsze miał go pod wycieraczką, tak też było i tym razem. Włożyłam klucz i przekręciłam dwa razy w prawą stronę.
- HEJ! Co nie odpisujesz? Tęskniłam za tobą księżniczko! – krzyknęłam na powitanie.
Blue nie posiadał dużego mieszkania. Dosyć mały salon, sypialnia (w której zawsze miał bajzel), łazienka pełna jego kremów toników i chuj wie czego, kuchnia i jeszcze jeden pokój, który aktualnie był w remoncie.
Wszędzie było ciemno. Na początku myślałam, że nikogo nie ma. Jednak w toalecie paliło się światło.
- Albo sra albo nakłada swoją wygłądzającą maseczkę – szepnęłam do siebie.
Podeszłam do drzwi łazienki. Powoi otworzyłam drzwi i...
i
zamarłam.Zaczęłam mieć czarne plamki przed oczami i nawet nie wiem kiedy łzy pojawiły się w moich oczach
- Nie....Nie. Nie. Nie. Nie! – powtarzałam w kółko
Jak najszybciej podbiegłam do niego i zaczęłam krzyczeć nie panując nad płynącymi łzami z mojej twarzy na jego...jego ciało.
Leżał tam
pod prysznicem.
Obok leżała... żyletka. Ledwo ją dostrzegłam bo topiła się w...jego krwi
jego krwi.
Nigdy nie widziałam aż jej aż tak dużo.
Miałam wrażenie że była wszędzie. Jego złote włosy były nią zlepione. Ubrania nią nasiąkły. A jego oczy były zamknięte.Ich cudny błękit...czy jeszcze kiedyś go zobaczę?
Wpadłam w histerie. Objęłam przyjaciela w ramiona, przeniosłam go tak, że jego głowa leżała na moich kolanach. Przytulałam go. Przytulałam. Przytulałam.
Może to ostatni raz.
Szybko wyjęłam telefon i zadzwoniłam pod 112.
- On...On umiera...- nie poznawałam swojego głosu - pomóżcie mu....mój Blue.. Kochanie obudź się...Księżniczko...
Dopiero po chwili zrozumiałam co mówi do mnie kobieta w słuchawce.- Co się stało? – powtarzała spokojnie. Wiedziała, że trzeba mnie uspokoić.
- Mój przy - przyjaciel... – jąkałam się – ...próbował się zabić.Zabić.
- Jak masz na imię?
- May – próbowałam się opanować – May Sallow.
- Dobrze, May. Powiedz mi gdzie jesteś, podaj dokładny adres.
Odpowiedziałam jej jak z automatu. I starałam się odpowiadać na wszystkie pytania spokojnie jednak ciągłe łzy napływające do oczu mi to utrudniały.
- May, pomoc już dojeżdża.
- Słyszysz Blue? – szeptałam do mojego kochanie, jednak głos ciągle mi się załamywał – Zaraz będzie pomoc, kochanie...Obudź się proszę...Nie teraz...Dlaczego mi to robisz...Zostań ze mną słyszysz?...Proszę, Blue...Nagle do łazienki wbiegło trzech ratowników. Kazali mi się odsunąć. Coś do siebie mówili, jednak ja prawie nic nie rozumiałam.
- ...stracił dużo krwi!
- ...potrzebna transfuzja!
- chłopaki szybko!Nie pamiętam jak to się stało, ale byłam w karetce trzymając go za rękę i wtedy uśmiadomiłam sobie jak bardzo jest dla mnie ważny. On i ja jesteśmy jak otwarcie i zamknięcie cudzysłowu...Bez niego nic nie miałoby sensu...Kochałam go...Nie! KOCHAM go całym sercem...Jak mogłam nie zauważyć, że ma jakieś problemy...
Ale z ciebie idiotka...mogłaś temu zapobiec.
- Obudź się Blue, proszę...Kocham cię, masz dla kogo żyć, masz mnie...Obiecuję nigdy cię nie zostawię, nigdy cię nie opuszczę...Proszę...Żyj – całkowicie odjęło mi głos. Następna porcja łez napłynęła gwałtownie do oczu a ja coraz mocniej zaciskałam rękę najważniejszej osoby w moim życiu...Mojego kochanego Blue.
&
Pierwszy rozdział ,,Just Two Stars In The Night Sky"! Mam nadzieję, że spodoba wam się historia May, Blue i...Dowiecie się w swoim czasie;) Gwiazdkujcie, komentujcie. Będę wdzięczna za wszystko<3
![](https://img.wattpad.com/cover/269073532-288-k480495.jpg)
CZYTASZ
Just Two Stars In The Night Sky
RomancePróba samobójstwa, szpital...początek czegoś niezwykłego i niezapomnianego.