Rozdział 6

279 20 13
                                    


Od tamtego incydentu minął dokładnie tydzień. Przez te całe 7 dni siedziałam w ukryciu zawinięta w koc i nie ruszająca się na ani krok z pokoju. Zaniedbałam treningi, a szczególnie swój stan odżywienia. 

Żal.. Udręka.. Chaos uczuć jakie trzymałam w sercu odrobinę się przelał gdy dowiedziałam się, że sprawcę, który omal mnie wtedy nie zgwałcił, siedzi teraz w areszcie na kilka dobrych miesięcy. Żeby tego było mało. Jean był pod wpływem narkotyków, które są wręcz zabronione i w dodatku najczęściej są one w stolicy, a nie w oddalonym od niej Troście. Tak czy siak nie za bardzo mnie to interesowało i czy w ogóle miałoby mnie to interesować. Żandarmeria jest od tego typu spraw, a dla mnie najważniejsze było to, że nie spotkam już go na własne oczy.

A bynajmniej przez pewien czas.

Dziś miała się odbyć moja pierwsza, a raczej powiedziawszy nasza pierwsza misja poza mury. Wszyscy dookoła mówili, że jak nie czuję się na siłach to mogę sobie odpuścić tą wyprawę i zostać w pokoju, lecz ja wręcz przeciwnie - chciałam na nią pojechać.  Każdy inny normalny człowiek jakby był na moim miejscu, oczywiste było tym, że nie pojechałby na taką misję, patrząc na to co się wyprawiało przez te kilka dni. Lecz ja żyje z świadomością, że to właśnie ta misja może być dla mnie w pewnym stopniu odstresowaniem.  

Siniaki na twarzy małymi krokami znikały, za to na ciele jeszcze bardziej się urozmaicały.                Z koloru fioletowego zmieniały się w bordowy, ale ból za to był mniejszy przy dotykaniu niż wcześniej. Co było dość dobrą wiadomością dla mnie. 

Z resztą sińce były uciążliwą rzeczą, a mogę nawet powiedzieć, że bardzo. Choć przyznać muszę, że moja rutyna wyglądała w ten sposób, że spałam tylko po kilka marnych godzin to i tak zostałam zmuszona do spania w jednej pozycji. A mianowicie na plecach. Nic gorszego nie ma niż spanie w tej oto właśnie pozycji.

Z kapralem nie widziałam się od tygodnia, czyli od wtedy gdy uratował mi życie tamtego dnia. Powodem tego mogło być też to, że sama nie wychodziłam z mojego "azylu", a tkwiłam w nim przez bardzo długie dni i noce. Liczne pytania na temat jego do Clary, Mikasy czy wielu innych osób okazała się  być bezskuteczna. Tak wyglądało, jakby sami nawet nie wiedzieli co się z nim dzieje. Po Mikasie i po innych jest to nawet zrozumiałe, przecież i tak nie mają z nim jakiegokolwiek kontaktu, ale jeśli Clara nie wiedziała co z nim jest to jest dla mnie istny szok. Z tego co mi było wiadomo oboje się bardzo dobrze dogadywali.

 Po pewnym czasie doszłam do pewnego wniosku, że mężczyzna może po prostu nie chcę się ze mną widywać, ale co było tego powodem? Nie ukrywam, że na początku było mi cholernie smutno i miałam lekkie wyrzuty sumienia z myślą, że odwaliłam coś niewłaściwego lub nieświadomie powiedziałam do niego coś co mogłoby go urazić. Ah, sama już nie wiem. Jedyne co chciałabym w tym momencie ujrzeć są jego piękne kobaltowe oczy. Chcę szczerze mu podziękować za to, co mi wyświadczył.

To nie tak, że się w nim nagle zakochałam czy coś podobnego nie znam go tak bardzo, by rzucić mu się nagle w ramiona i powiedzieć mu "Kocham Cię", ale czuję, że zmierzam właśnie w tym kierunku. Dziwne uczucie, które towarzyszyło mi tamtego dnia w łazience jak mężczyzna otulił mnie w swoje ramiona dalej nie znika, a co najlepsze - zwiększa się i to mnie najbardziej przeraża.

Kto wie, a może to po prostu oznaka wdzięczności, którą go darzę? To jest też jedno wyjaśnienie, które warto jednak wziąć pod uwagę.

Wyprawa okazała się wielkim plusem w stronę nas - kadetów. Według samego Smith'a jak na naszą pierwszą misję wyszło nam w miarę dobrze. Obyło się bez żadnych trupów co nawet bardzo mnie ucieszyło. W końcu ludzkie życie w tych czasach było o wiele więcej warte niż jakiś  kilogram soli. Wiele pozytywnych uwag również poszło i w moją stronę. Zabiłam więcej tytanów niż przeciętnie obstawiano. Nie zwracałam szczególnej uwagi na to, ponieważ po prostu cięłam karki po kolei jak idzie. Właściwie to nawet nie rozumiałam tej całej sprawy z liczeniem tego ile się ich zabiło. Według mnie była to jedynie strata czasu i brak koncentracji na misji. Nie wiem czy potrafiłabym się jednocześnie skupić i liczyć ile to ja tytanów nie zabiłam. To bestie, które nic dla mnie nie znaczą i nie czuje potrzeby liczenia tego ilu pozbawiłam życia. Zabije tyle na ile mój żywot ludzki mi na to pozwoli. 

Czyny Zakazane | Levi Ackerman (Levi x Oc) [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz