Co za dupek!

975 79 49
                                    


Głośny wrzask z pobliskiego gabinetu spowodował, że podskoczyłam na krześle. Spokojnie, to wcale nie musiało być do ciebie...

— Król, w tej chwili do mnie!

Przełknęłam głośno ślinę, a dłonie zaczęły mi się pocić. No to mam przerąbane...

Wstałam i na drżących nogach skierowałam się w kierunku biura szefa. Z każdym krokiem serce waliło mi coraz mocniej, stres osiągnął już taki poziom, że brakowało niewiele abym zemdlała. Nienawidziłam tego buca, ciągle tylko na wszystkich wrzeszczał. Był niewdzięczny i gburowaty.

W większości książek romantycznych taka historia skończyłaby się pewnie wielką miłością, a mężczyzna za drzwiami przypominałby z wyglądu playboya o złotym sercu. Parsknęłam pod nosem, rozbawiona tą wizją. Byłam niepoprawną romantyczką, uwielbiałam takie powieści. Za każdym razem, gdy je czytałam, wyobrażałam sobie, że to ja przeżywam taką historię.

Zatrzymałam się pod drzwiami, wzdychając cicho. Wygładziłam szarą spódnicę do kolan, która ładnie podkreślała moje biodra i dzięki niej czułam się bardziej pewna siebie, po czym położyłam spoconą dłoń na klamce. Nie martwiłam się swoim wyglądem, biała koszula była zawsze idealnie uprasowana, duże czarne okulary typu kujonki nadawały mi poważniejszego wyrazu. Nienaganna pracownica.

Raz się żyje.

Pchnęłam drzwi i znalazłam się w gabinecie. Zawsze byłam pod wrażeniem jego wnętrza, a także widoków na stolicę, które można było z niego podziwiać. Dla kogoś takiego jak ja, młodej dziewczyny od razu po studiach pracującej w Warszawie, było to coś wspaniałego.

— Tak, szefie? — zapytałam. Mężczyzna, który siedział za biurkiem, obrzucił mnie wrogim spojrzeniem.

— Możesz mi to wytłumaczyć? — warknął, machając jakimiś dokumentami. Mimo tego, że miałam okulary, to z tej odległości nie byłam w stanie ocenić, co to za papiery.

— Nie wiem co to...

— Oczywiście, że nie wiesz! Te dokumenty już dawno powinny znaleźć się u księgowej! — przerwał mi, ciągle wrzeszcząc. Rozejrzałam się po nowocześnie umeblowanym gabinecie w poszukiwaniu czegoś, czym mogłabym rzucić mu prosto w twarz. — Skup się!

Drgnęłam, odrywając spojrzenie od skórzanego fotela. Właściwie, to frajer miał tyle kasy, a wyposażył je jedynie w biurko dla siebie, kilka foteli i dwie sofy. Może myślał, że jego beznadziejna osobowość dopełni reszty?

Zrobiłam krok w jego stronę, chcąc dojrzeć maleńki druczek na kartce.

— Czy to są rozliczenia?

— Tak!

Mężczyzna po pięćdziesiątce, ubrany w zgniłozielony garnitur mierzył mnie pogardliwym wzrokiem.

— W takim razie przykro mi, ale to nie ja za nie odpowiadam, tylko Kinga z pokoju obok — powiedziałam spokojnie. W głębi ducha byłam z siebie dumna.

— Ty jesteś Kinga.

Trzymajcie mnie.

— Nie, jestem Klara — oznajmiłam. Pracowałam tu rok jako asystentka, a on nadal nie potrafił zapamiętać mojego imienia!

— I co z tego? Miałaś to wysłać, a tego nie zrobiłaś i teraz przez ciebie jesteśmy w czarnej dupie.

Wzięłam głęboki wdech, w myślach odliczając do pięciu. A powinnam co najmniej do pięćdziesięciu.

Irytująco przystojny PREMIERA 7 LIPCA 2022Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz