Jechaliśmy przez dżunglę. Byli nas osiemnastu. Na czele jechał Samuel Chupakorny, a za nim ja i Jonathan który palił cygaro.
- Więc o co chodzi z tym Santa Fortuna? - zapytałam Pana Chupakornę.
- Jedziemy odbić mojego brata pani Heartlands - Odpowiedział mi. - Tylko on zna tajne przejście do posiadłości Colma Delgado.
- A co jeżeli on już nie żyje szefie? - zapytał jeden z tyłu.
- To powymordujemy ich wszystkich! Wio! - pogoniliśmy konie.
Po kilku minutach stanęliśmy i zrobiliśmy obóz. Napiłam się kawy i usiadłam przy ogniu podczas gdy Jonathan King i Samuel oraz jeden z żołnierzy poszli do dżungli. Koło mnie przyszedł młody chłopiec. Przypominał mi Jacka Marstona.
- Witaj. Jestem Toronto, a Ty?
- Jasmine Heartlands - podjęliśmy sobie dłonie.
- Będę walczył. Mój tata jest w więźeniu w Santa Fortuna i chce go uwolnić - Powiedział mi.
- Ty w ogóle umiesz strzelać? - zapytał go.
- Tak, a pani?
- Pokaże Ci....
Poszliśmy trochę dalej od obozu. Postawiłam cztery butelki. Kto zastrzelić je szybciej ten wygrywa i dostaje dziesięć dolarów.
Wyjęłam rewolwer z kabury i zastrzeliłam wszystkie cztery w trzy sekundy. Teraz młody.
Wyjął rewolwer i powystrzelał wszystkie trzy w cztery sekundy.
- Kto wygrał? - zapytał mnie.
- Chyba pani....
- Nie martw się. Ćwicz, a może mnie pokonasz - odpowiedziałam Torontiemu i udałam się do obozu.
- Pani Heartlands! - zawołał mnie Samuel.
Dostałam do ręki Karabin Lancaster i Strzelbę Powtarzalną.
- Wszyscy do mnie! - krzyknął Samuel. Wszyscy wstał i i poszli do niego.
- Plan jest taki. Pani Heartlands i Pan King razem z panem Kolomo pójdą do więźenia i uwolnią mojego brata. Reszta zajmie pozycję na dachu więźenia, nad sklepem i przy stacji. W Tawernie będzie Karabin maszynowy Maxim. Nasz chłopczyk Toronto wysadzi w powietrze biuro szeryfa. Gdy powymordujemy resztę stróżów prawa uciekniemy przez kanały do miasta Fortus de Nasos. Ruszajmy! - wszyscy wzięliśmy obóz i ruszyliśmy za przywódcą.
Dojechaliśmy do miasta. Wszyscy z snajperkami pobiegła na dachy, a ja razem z Jonathanem i z młodym chłopakiem Kolomo poszliśmy do więźenia i zabiliśmy po cichu zastępców.
Za kratami był starszy mężczyzna przykuty do ściany. Kolomo uwolnił go i ucueklismy z więźenia, bo usłyszeliśmy wybuchli strzały.- Jasmine! Biegnij do karabinu maszynowego! - rozkazał mi Jonathan.
Pobiegłam do Saloonu. Między czasie strzelałam do wrogów, którzy nadchodzili z północy. Gdy w końcu dotarłam do karabinu wtstrzelałam ich wszystkich.
Moim okiem było pięćdziesiąt trupów.
Żadnych naszych.Po tej szybkiej akcji udaliśmy się do kanalizacji.
Samuel mnie zatrzymał.- Pani Heartlands i Panie King. Zostańcie i zatrzymajcie ich! - rozkazał nam Chupakorna.
Pobiegłam do karabinu, a Jonathan King udał się z karabinem z zamkiem obrotowym na dach.
Z północy przybyło dwustu przeciwników.- Ile ten Delgado ich ma? - zapytałam Jonathana.
- Z kilkaset tysięcy pani Heartlands! - odpowiedział mi.
Zaczęliśmy do nich strzelać. Czasami chybiłam, ale wtedy Jonathan ich wykańczał. Chyba rozumiem o co chodziło. Pan Chupakorna idzie teraz do posiadłości Pana Delgado, bo jest bez bronny.
Wymordowaliśmy ich i ucueklismy kanalizacją. Teraz już nikt nas nie zatrzymał. Było strasznie ciemno. Włączyliśmy lampy i ruszyliśmy dalej. Śmierdziało, ale trzeba było uciekać.
- Kim pani tak naprawdę jest? - zapytał mnie po chwili.
- Nazywam się Jasmine Heartlands panie King! - oburzyłam się.
- Nie sądzę....
Szliśmy w mroku i ciszy. Nie rozmawialiśmy że sobą. W końcu ujrzeliśmy światło i drabinę.
Gdy wyszliśmy z kanalizacji znaleźliśmy się w Saloonie.
Wokół nas byli żołnierze Pana Chupakorny.- Żyjecie! - powiedział głośno nasz lider.
- Niestety tak panie Chupakorna - Odpowiedziałam mu.
- Mój brat powiedział mi gdzie jest przejście, pani Heartlands! Znajdziemy Pana Delgado jutro! Teraz czas na odpoczynek - dostałam do ręki piwo, więc je wypiłam.
Po kilku godzinach zabawy postanowiłam się położyć. Zasnęłam po kilku godzinach w łóżku rozmyślajac o mojej Farmię.
- Dowodzenia, Sadie! - pożegnałam się z Jackiem.
- Szerokiej drogi - Powiedział do mnie John.
- Do zobaczenia! - krzyknęła Abigail.
Wsiadłam na konia i odpowiedziałam.
- Żyjcie długo i szczęśliwie!
Odjechałam z Beecher's Hope. Ten tydzień był bardzo miło spędzony.
Koło Tall Trees znalazłam bezdomnego.Wrzuciłam mu pięć dolarów.
- Zastanawiała się pani nad tym jak pani zginie? - zapytał mnie bezdomny.
- Jeszcze nie.... - odpowiedziałam.
- Ktoś wbije pani nóż w serce.....
Odjechałam od proroka, ani słowem nie wierząc to co mi przepowiedział.
Był akurat zachód słońca gdy przejeżdżałam przez granicę stanu New Austin z West Elizabeth.I to właśnie koniec!
Mam nadzieję że podobało Ci się!
Za wszelkie błędy z góry przepraszam :)
Pzdr 2 7 Sztosik!
CZYTASZ
Sᴀᴅɪᴇ Aᴅʟᴇʀ - Wᴅᴏᴡᴀ / Red Dead Redemption
Historical Fiction𝐑𝐨𝐤 𝟏𝟗𝟎𝟕 Sadie Adler. Młoda, dziwna kobieta. Z zawodu Łowczyni Nagród. Postanawia wyruszyć w daleką podróż do Kolumbii, by rozpocząć nowe życie. 📆Rozpoczęcie i Zakończenie📆 𝐒𝐭𝐚𝐫𝐭 - 𝟎𝟒.𝟎𝟓.𝟐𝟎𝟐𝟏 𝐊𝐨𝐧𝐢𝐞𝐜 - 𝟏𝟐.𝟎𝟓.𝟐𝟎𝟐𝟏 ...