Bielą malowana

40 1 0
                                    

Napisałam wiersz, który postanowiłam tu udostępnić. To nie fanfick, nie mniej rozwinę ten wiersz do własnego opowiadania jak tylko zdobędę więcej czasu...


________________________


 Źródlane wody rzeki tak czyste

krwią zostały zbroczone.

Niewinność swą oddała własnemu przeznaczeniu

by wnet zapłakać nad iluzją, którą rozwiał wiatr.

Słońce zasnuły chmury,

deszcz schłodził jej ciało.

Ciemność zabrała jej głos,

jej krzyk rozpaczliwy.

Malowana bielą,

w czerni została skąpana.


Ścieżki jej losu tak kręte, zawiłe,

ciężarem się stały dla drobnych jej ramion.

Nie słyszał ni dzik, ni łania, ni niedźwiedź

jej o pomoc wołania.

Obojętni, ślepi, gardzili jej czernią,

wrodzy się stali.


Tułając się po lasach, po górach, po bagnach,

nieuchronnie swą duszę tracąc,

wzrok jej przesłonił Mrok.

Oto na pniu od dawien dawna drzewa martwego,

zasiadł Kruk.

„Oddam ci głos", powiedział zmysłowo,

„Przeprowadź mnie przez rzekę,

a znów zaśpiewasz. Znów cię usłyszą, znów odpowiedzą na wezwanie.

Przeprowadź mnie,

a odzyskasz swój dar."


Rozpaczliwie tęskniąc za dawną niewinnością,

wyciągnęła ku niemu dłonie.

Jego skrzydła rozwarły się chciwie,

czarne oczy zapłonęły głodem.

Wzbił się w powietrze,

lecz nie osiadł na jej dłoniach.

Wbił się w jej serce,

tak kruche,

i drżące,

zagnieździł się, zadomowił...

w jej gardle.


Krwią brocząc, w cierpieniu, w bólu, ku polom ruszyła.

Jej krtań niczym ogień,

niczym lawa

i popiół.

Ogłuchła na dźwięki,

oślepła na świat,

jedynie w głowie słyszała

kruczy szept.


Upadła.

Upadła.

Upadła.

Upadłego niosąc

przez górę

przez pola

przez bagna

i rzekę.


Szukając Słońca,

zgubiona.

On był jej oczyma.

Był jej słuchem,

był jej węchem.

Był nią,

w każdym calu,

w każdym świecie,

w każdej prawdzie.


Nim wyrwał się z jej gardła,

nim wzniósł się ku czystemu niebu,

rozłożyła skrzydła.

Podążyła za nim.

O Gejpornowej Wróżce.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz