Rozdział I

1.9K 148 513
                                    

Kolejny dzień Scaramouche przywitał z potężnym kacem. Głowa bolała go niemiłosiernie, a w gardle dalej suszyło po wypitym wczoraj alkoholu. Wczoraj gdy wrócił z Childe do swojego mieszkania oczywiście postanowili wykorzystać to, że mają popitę i wypili kolejną butelkę, tylko mniejszą i tym razem wypili ją wspólnie.

Granatowowłosy odruchowo wyciągnął rękę do stolika, na którym niestety nie czekała na niego szklanka wody. Westchnął męczeńsko rozczarowany faktem, że będzie musiał się podnieść. Usiadł powoli na łóżku, jednak ból w głowie był tak silny, że musiał się z powrotem położyć.

- Kaeya, przynieś mi wody! - krzyknął na tyle głośno na ile pozwalało jego przesuszone gardło.

Po paru minutach, które dla Ito zdawały się być godzinami, Kaeya w końcu pojawił się w pokoju młodszego wraz z całą butelką wody.

- Rozumiem, że wczoraj wypiłeś dużo, ale błagam, nie krzycz więcej o czwartej rano bo chcesz wody. - mruknął niebieskowłosy przecierając przy tym oczy.

- Ah, właśnie, chciałem ci też powiedzieć, że nie musiałeś za mną iść, niepotrzebnie.

Kaeya ciężko westchnął, jednak starał się opanować i zrozumieć, że w ustach mniejszego chłopaka było to praktycznie jak przeprosiny. Chłopak z przepaską wyszedł i zostawił Scaramouche samego z butelką wody, która w mgnieniu oka została opróżniona. Ból w głowie w końcu się uspokoił, a granatowowłosy postanowił, że i tak już nie uśnie, więc siedział tak przez pare godzin słuchając muzyki i myśląc nad tym co wczoraj znowu odwalił. Nim się obejrzał była już dziesiąta, więc postanowił w końcu wstać z łóżka i się ogarnąć, bo wiedział, że zaraz przyjdzie po niego ta banda idiotów, aby poszedł razem z nimi na śniadanie. W momencie, gdy się ubrał dostał wiadomość od Childe, o dziwo prywatną, a jeśli chodzi o śniadanie wszyscy zwykle wołali go na grupie.

zhongli.fucker: Scara, nie wychodź z mieszkania, skacz przez okno

scary.scara: O chuj ci znowu chodzi, na trzeźwo nie jestem tak popierdolony jak ty by skakać przez okno

zhongli.fucker: Kazuha jest w twoim budynku akademickim, nie wiem co stąd chce, ale po prostu nie wychodź kurwa drzwiami

scary.scara: Szykuj się pod oknem, będziesz mnie łapać.

Scaramouche nie myślał za długo o tej decyzji, jednak stwierdził też, że skakanie nawet z pierwszego piętra może mu połamać nogi, bo znając życie Tartagila nie da rady go złapać. Ostatecznie granatowowłosy dostrzegł wyjątkowo dziś stojący pod jego oknem kontener, więc postanowił wykorzystać dzisiejsze szczęście w nieszczęściu i skoczył na niego tak, aby upaść w miarę bezpiecznie.

- Jesteście popierdoleni. - westchnęła Mona, a Ito dopiero teraz zorientował się, że rudowłosy nie był jedynym, który czekał na niego pod oknem.

- Naprawdę nie mogłeś do nas zejść, hm no nie wiem, po schodach? A nie przez okno? - Hu Tao patrzyła na Scaramouche i Childe jak na idiotow.

- Powiedzmy, że to była awaryjna sytuacja. - zaśmiał się nerwowo Tartagila, a granatowowłosy tylko przytaknął.

- Nie ważne, po prostu chodźmy. - zaproponował Chongyun i wszyscy ruszyli w kierunku stołówki.

- Xiao nie je dzisiaj z nami? - spytał Ito, który dopiero po jakimś czasie zauważył brak jednej osoby z paczki.

- Nie, poszedł na śniadaniową randkę ze swoim chłopakiem. - Hu Tao wywróciła oczami, które za chwilę jednak zabłysnęły. - Ale za to Yanfei z nami dzisiaj zje!

I Want You Back || ScarazuhaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz