11. Zetknięcie

228 18 56
                                    

Wtorek, wieść o przedstawieniu zrobiła istny szał w klasie. Oczywiście nikt nie miał pomysłu.

-Dość! - krzyknęłam wstając. Momentalnie wszyscy zamilkli. - Zrobimy tak, każdy kto chce być aktorek wpisuje się na kartkę. - podałam im biała kartkę z mojej teczki - Ja zgłaszam się do zrobienia kostiumów.

-Masz pomysł na sztukę? - zapytała Madi. - Ja myślę, że musi być o miłość. Takie szajs, każdy lubi i bierze.

-Ja chcę, by było tanecznie jakieś sceny, typu tańce na zamku. - odpowiedziała Rose.

-Ja myślę, że dramat były świetny. - Juleka zabrała głos.

-A co wy na zakazaną miłość? - zapytała Alya. Każdy zgodził się z tym pomysłem.- Mari, a ty masz jakiś pomysł?

-Myślę, że Wasze pomysły są dobre. Właściwie to się łączą więc dajcie mi trochę czasu, a wstępnie coś napiszę pasuje?

- Tak, ale może fabuła będzie o Biedronce i Czarnym kocie? - wtrącił Adrien. Kurwa jest tyle możliwość, a on akurat z tym.

-Jasne. - nie chciałam dać poznać, że to mnie ruszyło. Nie teraz Mari, nie teraz. - Na jutro wszystko zrobię.

***

Miałam już skończoną sztukę, zawierała wszystko co potrzebne. Miałam nawet już zaplanowane role, ale oczywiście każdy będzie miał prawo głosu. Moja posada gospodarza klasy, była ciężka. Ale dzięki niej, mogłam poczuć się jak Biedronka w ciele Marinette. Weszłam do ciemnej sali gimnastycznej, która miała małą scenę przy ścianie od wejścia ewakuacyjnego. Stanąłem, przed już zebranymi ludzi i postanowiłam ogłosić moją koncepcję. Zmęczonym głosem i ciężką głową zabrałam głos.

-Więc tak, napisałam sztukę na wzór,, Królewny Śnieżki i siedmiu krasnoludków ". Tyle, że fabuła trochę będzie się różnić, ale to zaraz najpier role. - powiedziałam na jednym wdechu, ponieważ mój wewnątrzny duch umierał- Więc tak, główną rolę będzie miała Rose, czyli nasza królewna. Adrien, będzie czarnym kotem inaczej księciem. Złą królową, będzie...

-Ja, ja! - zaczęła krzyczeć... Lila. A ona co tu kurwa robiła?

-Miała być Chole, ale skorko tak bardzo chcesz... - powiedziałam zapisując tą szmatę na liście.

-Żałosne, totalnie żałosne!- powiedziała Chole, która wyszła z pomieszczenia, a za nią jej przydupas. Ale mówi się trudno.

-Wracając, role krasnoludków są otwarte. To znaczy, że każdy chętny nim będzie. Ja zajmę się strojami, a każdy chętne do scenografi, też proszę się zgłosić na liście. - westchnąłam przeciągle- Każdemu pasuje?

-Tak. - powiedzieli równocześnie. A ja poczułam nutkę szczęścia i dumy, że potrafiłam i się nie podałam. Bo nikt nie mógł wiedzieć, co działo się tamtej nocy. Nikt kurwa kompletnie nikt.

Narrator

A, gdzieś tam w głąb Paryża odgrywał się horror. Wewnętrzny głos mordercy kazał mu wypuścić bestię, tak mocną, że nikt nie miał z nią szans no prawie nikt. Tajemniczy, przestępca uśmiechnął się tylko do swojego odbicia, pokazując jak bardzo nienawidził tego miasta. Jego maksa powoli znikała, z jego ciała, a  motylarnia, którą posiadał i zwierzęta w niej hodowane wzniosły się ku górze. To, był bardzo zły czas na za sadzenie fasolek. Wolał to odłożyć, by później zbierać soczyste plony.

-Jeszcze tylko trochę.

Witam wszystkich tu serdecznie, wchodzi malwa robi się niebezpieczne! Wracam!!! I tak będzie maraton.

How not to be an idiot? Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz