02

101 17 25
                                    


Ale Kaeya już znajdował się przed nią. I nachylał się w jej kierunku. 

Spuściła wzrok. Nie chciała na niego patrzeć. Czuła wiele rzeczy. Nienawiść. Obrzydzenie. Strach. Upokorzenie. 

Chciała zobaczyć Lisę. 

Dyskretnie wsunęła dłoń za plecy. Rękojeść noża miała gładką, przyjemną w dotyku powierzchnię. Kusiła do wykonania nią kilku zgrabnych ruchów.  

Nie miała czasu do namysłu. Wysunęła nóż. Wyprowadziła pchnięcie.

Kaeya tanecznym krokiem odsunął się w bok, unikając ostrza noża. Złapał ją za nadgarstek, unieruchamiając go. Jean syknęła cicho. Uścisk Kaeyi był niezwykle mocny

Mężczyzna uśmiechnął się, lekko rozbawiony. Nachylił się nad nią. 

- Nie zamierzam nic ci zrobić - wyszeptał jej wprost do ucha. Jego oddech omiótł jej szyję. Uniosła wzrok, patrząc na niego skonsternowana. - Kazali mi cię zgwałcić, ale uważam takie czyny za obrzydliwe. Zadbamy tylko o oprawę dźwiękową, aby nikt się nie zorientował i może dadzą nam obu spokój. 

Jean jeszcze nigdy w życiu nie czuła takiej ulgi. 

- Dziękuję - odpowiedziała szeptem. Kaeya wzruszył ramionami.

- Myślę, że powinnaś jeszcze trochę popłakać. Aby nadać temu wiarygodności i tak dalej.

Cofnął się, wypuszczając rękę Jean z uścisku. Rzucił się w poprzek łóżka, utrzymując na twarzy swój charakterystyczny uśmiech. 

Nieoczekiwanie wydał z siebie bardzo głośny jęk. 

Jean odwróciła się gwałtownie. Kaeya dalej leżał w tej samej pozycji co wcześniej, wyraźnie rozbawiony całą tą sytuacją. Mrugnął do niej porozumiewawczo. Kobieta przewróciła oczami, kąciki jej ust uniosły się jednak lekko ku górze.  

Kaeya był czarującą osobą. I tego jednego nie dało się mu odebrać. 

- Możesz porobić pompki czy coś w tym stylu, abyś była spocona. Aby wyszło realistycznie będę musiał... pobrudzić ci trochę łóżko- powiedział cicho.

Jean skinęła głową potwierdzająco. To była chyba jedna z najbardziej niekomfortowych sytuacji w jej życiu. 

Odwróciła się tyłem do mężczyzny, starając się ignorować wydawane przez niego dźwięki. Tak jak zasugerował, postanowiła zabrać się za jakieś podstawowe ćwiczenia. Słuchanie jęków Kaeyi było bardzo, bardzo niekomfortowe. Ale cóż... to i tak był chyba najlepszy scenariusz w tej sytuacji. 

Po skończonym stosunku Jean odetchnęła z ulgą. 

- Dziękuję - wyszeptała. Kaeya wzruszył ramionami. 

- To ja przepraszam za doprowadzenie do tej sytuacji. Musiało być to naprawdę trudno. Wolałbym tego uniknąć, zostałem jednak w pewnym sensie zmuszony... - westchnął cicho. - Lisa... kim ona jest? 

Jean przełknęła nerwowo ślinę. Kim była Lisa? Czarownicą, która ją uratowała. Kobietą, która doprowadzała ją do śmiechu. Kobietą, z którą pragnęła spędzić resztę życia w małej chatce w lesie. Pragnęła codziennie dawać jej cecylie, pomagać jej w nauce, uczyć się od niej, całować ją i śmiać się z nią. Czy to nie szalone? Znały się tak naprawdę nie więcej niż miesiąc...

Uśmiechnęła się lekko. Tak naprawdę jej to nie obchodziła. Lisa była jedyną osobą, przy której mogła tak naprawdę odpocząć. Jedyną osobą, przy której ciężar odpowiedzialności nie ciążył na jej ramionach, a ona sama czuła się dobrze.

Przeklęta księżniczka // JeanlisaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz