Wizję dawały o sobie znać coraz częściej, a Harry czuł się, jakby to on był oprawcą. Widział wszystko oczami Voldemorta i było mu z tym cholernie źle.
Coraz więcej osób cierpiało i ginęło w męczarniach, a on nic nie robił. Po prostu siedział bezczynnie i czekał na dalszy rozwój wydarzeń.
Nie miał sił walczyć. Czuł, że nie pomoże bliskim. Nie był w stanie znaleźć wszystkich horkruksów w pojedynkę.
Wczoraj odwiedziła go Hermiona. Była zła. Bardzo zła. Nie mogła uwierzyć w to, że jej przyjaciel nic nie robi. Przecież musi wszystkich uratować do cholery! Tyle osób na niego liczy, a on zawodzi!
Tylko czy ci "wszyscy" cokolwiek robią? Starają się chociaż pomóc? Czy Hermiona z Ronem cokolwiek zrobili? Nie. Więc o czym tu była mowa?
Dzisiaj nie zapisał nic na pergaminie. Nie miał na to ochoty. Poszedł na wieże astronomiczną z nadzieją, że spotka tam Draco. Głupiec.
No właśnie.. Draco. Można powiedzieć, że u niego także wszystko zaczęło się sypać. Czuł się źle. Powoli stawał się wrakiem człowieka i nie sądził, że jest dla niego jakakolwiek nadzieja. Obawiał się, że wkrótce zginie. Albo z rąk ojca, albo Czarnego Pana.
Lucjusz poraz kolejny po zebraniu przyłapał go na płaczu i Draco pomyślał, że chyba jest masochistą, skoro wciąż okazuje słabość w domu. Ale cóż mógł na to poradzić? Nie wytrzymywał już, a z dnia na dzień robiło się coraz gorzej. Ale może wyszłoby nawet lepiej, jakby zginął? Nie musiałby już cierpieć, ani krzywdzić niewinnych osób. To nie brzmiało tak źle.
Wziął notatnik i zaczął pisać. To głupie, ale zawsze w jakimś stopniu mu pomagało.
"Na prawdę nie chcę tracić kontroli, ale wydaje mi się, że nie mogę z tym nic zrobić.
Każdego dnia staram się być silny, ale coraz gorzej mi to wychodzi. Nie potrafię dłużej udawać. Po prostu chcę być wolny i poczuć szczęście, ale... czy takie zakończenie jest mi pisane?"
Momentalnie wstał z łóżka. Poczuł, że to właściwy moment, by pójść na wieże astronomiczną. Sam nie wiedział dlaczego to robi. Znaczy.. wiedział, ale chyba nie chciał dopuścić do siebie tej myśli.
Po prostu liczył na to, że będzie tam Harry. Miał nadzieję, że znów posiedzą razem. Czuł się przy nim spokojnie i bezpiecznie. Pomimo tego, że otaczała ich cisza było komfortowo. Chciał znów to poczuć, chciał znów z nim być.
Doszedł na miejsce w przeciągu dziesięciu minut i... poczuł przyjemne ciepło w sercu, kiedy zobaczył Harry'ego siedzącego w tym samym miejscu co ostatnio, wpatrującego się w wejście.
Kiedy zobaczył Draco na jego usta wkradł się mały uśmiech. Nie mógł się powstrzymać. Malfoy także pchnięty nagłą odwagą, wykrzywił usta w uśmiechu, a potem wszedł do środka i znów usiadł obok Harry'ego, tym razem odrobinę bliżej niż ostatnio.
- Jak się czujesz? - zapytał nagle Harry, zaskakując tym samego siebie. Chciał z nim porozmawiać i miał nadzieję, że Draco także będzie do tego chętny. Chłopak wyglądał na zmęczonego. Na pierwszy rzut oka dało się to zauważyć.
Malfoy spojrzał na niego nie kryjąc szoku. Nie spodziewał się, że takie pytanie kiedykolwiek wyjdzie z ust Harry'ego i będzie skierowane w jego stronę. A jednak tak się stało, a on nie wiedział co ma na to odpowiedzieć. Przecież nie powie prawdy. Potter wziąłby go za wariata.
- Dobrze - powiedział tylko. Nie chciał kłamać, ale.. nie miał innego wyjścia - a ty? Nie wyglądasz najlepiej.
Harry uśmiechnął się lekko. Sam nie wiedział dlaczego. Uśmiech sam wkradł się na jego usta, a on nie chciał go powstrzymywać. Znowu...
- Słabo spałem, ale czuje się w miarę okej. Dziękuję, że pytasz.
Draco skinął głową. Wiedział, że nie jest okej. Ciężar jaki spoczywał na barkach Harry'ego na pewno go przytłaczał. To widać. Był zmęczony, miał sińce pod oczami i.. on też zaczynał przypominać wrak człowieka.
Draco doskonale wiedział o tym, co Czarny Pan mu robi. Raz nawet pomyślał, że chciałby pomóc Harry'emu, ale nie wiedział jak. No i.. nie chciał tego proponować. To by było nie na miejscu.
- Masz jakieś plany, które chcesz zrealizować po szkole? - zapytał po chwili Draco, pchnięty nagłą odwagą. Skoro Harry zaczął rozmowę, to przecież on może ją pociągnąć, prawda?
Potter zaśmiał się w duchu na swoje ponure myśli. Szczerze mówiąc wątpił w to, że chociażby przeżyje wojnę, więc co tu mówić o dalszych planach?
- Raczej nie. Pewnie gdzieś wyjadę, odetnę się od przeszłości i zacznę nowe życie, a ty? Co planujesz?
- Podobnie do ciebie. Wyjadę jak najdalej stąd, znajdę jakieś ładne mieszkanie i.. zacznę wszystko od nowa.
I tak minął im cały dzień, na rozmowach o wszystkim i o niczym. Po trochu zaczęli się poznawać. Draco opowiedział Harry'emu o swoim dzieciństwie, pomiajając wszystko co najgorsze (czyli nie powiedział za dużo), a Harry trochę się otworzył. Nie wiedział dlaczego, ale poczuł, że może mu zaufać. No i miał dość trzymania tego w sobie.
A nawet jeśli Draco zawiedzie i opowie wszystko Voldemortowi, to może nawet i lepiej? Zabije go i nie będzie się musiał dłużej męczyć.
W każdym razie opowiedział mu trochę o swoim niezbyt ciekawym życiu. O tym co przeszedł i o tym, jakie ma teraz wątpliwości, a Draco słuchał. Słuchał i poczuł niesamowitą chęć przytulenia go. Wiedział jednak, że to by było złe, dlatego nie zrobił nic. Nawet tego nie skomentował. Po prostu pomyślał, że następnym razem, o ile taki w ogóle nadejdzie, to on opowie Harry'emu trochę więcej o sobie.
Może jednak nie weźmie go za wariata? Może go zrozumie?
I chyba żaden z nich nie zdawał sobie wtedy sprawy z tego, jak ta rozmowa wpłynie na ich przyszłość.
Pozytywnie? Negatywnie? Cóż.. o tym mieli się dopiero przekonać.
CZYTASZ
zakazany owoc • drarry
Fanfic"Na domiar złego zakochał się w osobie w której nie powinien. Osobie, która była dla niego jak zakazany owoc, ale... Draco Malfoy był jak ten owoc. Niby nie osiągalny, ale bardzo kuszący." początek: 16.05.21r. koniec: 23.05.21r.