rozdział 4

399 45 32
                                    

- Poważnie?

- Tak!

Draco nagle wybuchł głośnym, niekontrolowanym śmiechem i szczerze? To było dziwne uczucie, bo on jeszcze nigdy nie był tak radosny, jak w tym momencie.

Już nie wspominając o tym, że nigdy nie miał okazji się z kimś śmiać.

Jednak przy Harrym czuł się tak cholernie dobrze i swobodnie, że nie musiał się nawet hamować.

Mógł śmiać się do woli, a Potter po prostu na niego patrzył i się uśmiechał.

To było miłe.

Harry'ego także ogarnęło niewyobrażalne szczęście. Nie wiedział jak to się stało, ale od ponad tygodnia razem z Draco w wolnym momencie spotykali się na wieży astronomicznej i po prostu rozmawiali.

To było coś nowego, coś pięknego i coś, co mogłoby trwać wiecznie. Już nawet rzeczywistość nie wydawała się tak okropna, kiedy byli razem.

Może nie było za wesoło, bo wciąż nie wziął się za szukanie horkruksów, a ludzie naciskali na niego coraz bardziej, ale teraz to nie miało tak dużego znaczenia.

Dzięki Draco poczuł się choć trochę ważny i może nawet w jakimś stopniu zrozumiany?

- Ale, że tak na łyso!?

- No tak! - wykrzyknął Harry, wciąż się śmiejąc - mówię ci.. była wściekła. Wzięła maszynkę i ścięła mnie na zero, a następnego dnia rano znów miałem długie włosy. Wtedy stwierdziła, że się poddaje i już nigdy więcej nie próbowała ich ciąć.

- Łysy Potter, tego jeszcze nie grali! - Draco pokręcił głową.

- Nie śmiej się! Ja bym chciał zobaczyć łysego Malfoya! To byłby dopiero hit, nie sądzisz?

- Fuj, oszalałeś? Nie ma nawet takiej opcji! Zabiłbym każdą osobę, która zbliżyłaby się do mnie z tym morderczym narzędziem, przysięgam.

Harry roześmiał się głośno, bo w tym momencie wyraz twarzy Draco był śmiertelnie poważny.

- Dobra, ja ci opowiedziałem o moim życiu już sporo, więc teraz twoja kolej. Jakieś miłe wspomnienie?

Może powiesz coś więcej niż ostatnio? - pomyślał.

No i teraz Malfoy znalazł się w sytuacji bez wyjścia. Czy miał jakieś miłe wspomnienia? Owszem, ale tylko te sprzed tygodnia - czyli chwilę, które spędził z Harrym. No, ale przecież mu o tym nie powie, bo Potter ucieknie stąd szybciej niż przyszedł.

Wzruszył więc jedynie ramionami.

- Nic, a nic? - zapytał, a Draco westchnął.

Harry pomyślał, że chciałby mu pomóc w stworzeniu miłych wspomnień.

I kiedy chciał już zmienić temat, żeby bardziej go nie smucić, Malfoy pchnięty nagłą odwagą, zaczął opowiadać Harry'emu o swoim życiu. Czuł, że jest mu to winny po jego wcześniejszych wyznaniach i teraźniejszych opowieściach.

No i.. chciał się wygadać. W końcu obiecał sobie, że on też opowie mu o swoim życiu więcej.

W każdym razie zaczął mówić, a Harry słuchał uważnie i było mu niewyobrażalnie przykro.

Jak można zrobić własnemu dziecku tak okropną krzywdę? Jak można w ogóle pozwolić na to, by działo mu się coś złego? Nie rozumiał tego za cholerę.

Zawsze myślał, że Draco jest szczęśliwy w swoim domu i że jest dumny z tego kim jest, ale jak widać rzeczywistość była inna, gorsza.

Malfoy nigdy nie miał przyjaciela na którym mógłby polegać. Nigdy nie zaznał prawdziwej miłości, ani nikt, nigdy nie okazał mu żadnych czułości.

Jakim więc cudem Draco jest tak dobrym człowiekiem? Może i wcześniej tego nie pokazywał, a Harry myślał, że jest zły, ale teraz, kiedy go poznał, wiedział, że się pomylił. Draco jest na prawdę cudowny i Harry miał nadzieję, że blondyn o tym wie.

Dodatkowo chłopak wydaje się być taki niewinny i.. ten jego śmiech... Harry uważał, że to najpiękniejszy dźwięk jaki kiedykolwiek słyszał.

Jakim więc prawem, ktoś był w stanie tak źle traktować tego uroczego i niewinnego chłopaka? Życie jest cholernie nie sprawiedliwe.

Nie wiedząc co powinien na to wszystko powiedzieć, zrobił coś, czego się po sobie nie spodziewał.

Po prostu przybliżył się do Draco i mocno go przytulił. Wiedział, że blondyn tego potrzebuje, a kolejny ruch Malfoya, tylko go w tym utwierdził.

Od razu schował twarz w zagłębieniu szyji Harry'ego, tym samym, przysuwając się jeszcze bliżej niego.

To było niesamowite uczucie i żaden z nich nie mógł zatrzymać szybko bijącego serca.

I... może dla innych było to ekstremalnie głupie, ale w tym momencie obydwoje poczuli się jak w domu. Znaleźli w swoich ramionach ukojenie.

I siedzieli tak do wieczora, po prostu rozmawiając o życiu i poznając się jeszcze bardziej. Zrozumieli, że kiedy są razem, nic innego nie ma znaczenia. A co było w tym wszystkim najlepsze?

Zaprzyjaźnili się.

Jednak.. nie wszystko co piękne może trwać wiecznie, prawda?

Zaznali chwilowego szczęścia, które nie miało trwać długo.

Cóż.. oto konsekwencje tej "cudownej" znajomości.

Czy więc szczęśliwe zakończenie jest im pisane?

zakazany owoc • drarry Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz