Nightmares (Sabezra)

272 9 13
                                    

Sny.

Przychodzą wraz z zamknięciem powiek i odchodzą, kiedy świadomość powraca do umysłu.

Załoga Ducha już dawno przyzwyczaiła się do tego, że rzadko bywają przyjemne.

W naukach Jedi uważano, że wspomniani wcześniej rycerze nie mają snów, tylko wizje. Jednak nie od dziś wiadomo, że Jedi nie byli nieomylni.

To nie zmieniało faktu, że bali się ich spełnienia.

Widma z biegiem czasu nauczyły się radzić ze swoimi zmorami. Chociaż nie zawsze wychodziło p, starali się i pomagali jak umieli. Hera zawsze umiała ukoić swoje dzieci, jak i mężczyznę, którego kochała. To może było dziwne; nie miała żadnych mocy Jedi ani nie potrafiła czarować, ale potrafiła dobrać słowa tak, że reszta załogi naprawdę wierzyła w to, co pani kapitan mówi. Była ich przystanią w morzu cieni podświadomości.

Niestety ciemność nie odchodziła, kiedy światła nie było w pobliżu. Wręcz przeciwnie;  jedynie się pogłębiała, wchłaniając coraz więcej.

Słoneczny dzień upłynął drużynie Ducha niezwykle szybko na wypełnianiu swoich obowiązków. Może raporty oraz spisy broni i żywności nie były najciekawszą rzeczą do roboty to atmosfera tętniącego życiem Lothal'a, udzielała się całej załodze i ułatwiała szybsze skończenie pracy.

Wieczorem Hera poszła się przejść po równinach. Jej życie wciąż pędziło,a ona naprawdę potrzebowała chwilę ciszy. Rebelia, Lothal, Kanan, dziecko. Było wiele niewiadomych. Praktycznie nie miała czasu na odpowiednie spędzenie czasu żałoby, ani na przemyślenie co z dzieckiem, które za 4 miesiące miało przyjść na świat. Zeb i Chopper poszli zakupić części do Ducha, żeby miała choć trochę mniej obowiązków na głowie, a Ezra i Sabine wzięli na siebie całą papierkową robotę i naprawę statku.

I tak oto dwójka młodych dorosłych została na Duchu ze swoją nową misją.

Na początku dokonali wszelkich możliwych napraw, które mogli zrobić bez części, które mili kupić Zeb i Chopper, rozmawiając o pomyśle na pokój swojego nowego brata lub siostry. Zgodnie ustalili, że jeśli Hera nie będzie o tym myśleć do jej następnej wizyty na Lothal, to sami to zrobią. Sabine miała już w głowie cały projekt ścian pokoiku dla dziecka. Potem zamienili ze sobą jeszcze parę słów i zabrali się za raporty. Gdy skończyli, obydwoje zmęczeni wycofali się do swoich kajut i zapadli w sen.

Około północy Sabine obudziły dziwne dźwięki dochodzące z wnętrza statku. Przez chwilę była na tyle zaspana, że była pewna, że głowa płata jej figle. Usiadła roztargniona i sięgnąwszy po broń, nasłuchiwała odgłosów. Ubrana w krótkie spodenki i top czuła się kompletnie bezbronna, więc miała nadzieje, że to tylko której z Widm wróciło wcześniej z miasta.

Niestety myliła się.

Po chwili rozpoznała te dźwięki: cichy odgłos płaczu, dochodzący z kajuty Ezry.

Czy on naprawdę płacze?

Ezra miewał koszmary w nocy. Częściej niż ktokolwiek inny z załogi. W czasie ich miesięcznego pobytu na Lothal, kiedy planeta była wolna, złe sny trochę odpuściły. Sabine na początku czekała aż Hera przyjdzie do niego, gdy zdała sobie sprawę, że Syndulli tu nie ma.

Mandalorianka nie była pewna co zrobić, więc postanowiła poczekać aż Ezra sam się uspokoi.

Minuty zdawały się ciągnąć w nieskończoność, a płacz Ezry zaczął stawać się coraz żałośniejszy, aż zamienił się w szloch

What's in my heart || one-shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz