1||

5 3 2
                                    

Chłopak podążał za dźwiękiem, który doprowadzał go do promieniującego bólu głowy. Trudno było mu go opisać, jednak przypominał mu on pisk, doprowadzający człowieka jeszcze bardziej do szału. Chciał poznać źródło hałasu, dlatego szedł do przodu, trzymając dłonie na uszach, chociaż to nic nie pomagało. "Świat zwariował." – pomyślał i przypomniał sobie, że to wszystko mogło być jedynie symulacją. Nigdy nie spotkał się ze stworzeniem, które przyprawiało kogokolwiek do takiego stanu. Widział już niejedną kreaturę, lecz tej nie spotkał nigdzie i nie miał pojęcia, czy uda mu się ją odnaleźć.

Wchodził do każdego pokoju w budynku, otwierał szafy i kolejne drzwi, jednak brakowało śladu po czymkolwiek. Miał już dość wszystkiego oraz zdawał sobie sprawę, że jeśli to coś się nie uciszy, osiągnie już swój maksymalny próg bólu i nie skończy się to najlepiej. Nie dało się oszacować, czy uda mu się jeszcze uciec, czy kontynuować poszukiwania, aczkolwiek to bestia znalazła jego. Zanim się odwrócił, poczuł na ramieniu dłoń pokrytą śluzem. Zamarł na sekundę, chociaż nie zawahał się odwrócić i spojrzeć prosto w twarz kreatury. To nie był żaden człowiek, a co najwyżej jego pozostałości. Po wymianie spojrzeń w jego ciało wbiły się szpony a strużka krwi zaczęła płynąć po jego ręce. Niestety nie mógł się wyrwać i żałował już, że bestia przestała wydawać jakiekolwiek dźwięki.  Może gdyby stracił przytomność, nie poczułby bólu, lecz teraz czuł go aż za dobrze. Przed oczami widział swój rychły koniec i co gorsze mógł się przemienić w podobne stworzenie.

— Keonhee? Keonhee? Cholera jasna, Keonhee czy ciebie już coś zjadło? — usłyszał z oddali znajomy mu głos.

Bestia najprawdopodobniej chciała mu zrobić większą krzywdę, lecz jej w tym całkowicie przeszkodzono. Gdy tylko usłyszała dźwięki z korytarza, wyciągnęła szpony z ciała Lee i sama rozbiła okno, wyskakując przez nie oraz zniknęła. Keonhee upadł na ziemię i trzymając się za ramię, próbował stłumić swój ból, chociaż nic mu nie pomagało. Dopiero kiedy jego przyjaciel – Seoho dostał się do pomieszczenia, poczuł się lepiej, kiedy chłopak podbiegł do niego i zatamował krwotok oraz pomógł mu wstać, aby zabrać go stąd i uciec. Nie mogli ryzykować powrotem nieznanej im bestii czy kolejnymi niezidentyfikowanymi towarzyszami.

Bez zastanowienia opuścili budynek i ruszyli samochodem do ich mieszkania, gdzie czekali na nich pozostali. Musieli jak najszybciej się tam dostać oraz zasięgnąć po fachową pomoc, nawet jeśli rana Keonhee nie wyglądała na bardzo poważną. Wiadomo było, że chłopak przez chwilę będzie musiał odpoczywać, jednak jego życie nie było ani trochę zagrożone, jak się okazało po wstępnych oględzinach w bezpiecznych czterech ścianach.

Youngjo założył odpowiedni opatrunek Lee i podał mu tabletki przeciwbólowe, po czym przykrył go polarowym kocem. Keonhee co prawda nie podzielał dobrego humoru czarnowłosego, który po zetknięciu się z bestią obawiał się przemiany, chociaż kiedy wspomniał o tym z trzy razy, Ravn wybuchnął śmiechem. Kucnął przed Lee i spojrzał w stronę pozostałych swoich przyjaciół, nie kryjąc swojego rozbawienia.

— Keonhee, przecież ty nawet nie wiesz, co to było — powiedział Kim, spoglądając mu prosto w oczy — Opisałeś mi to stworzenie bardzo dokładnie i obiecuję ci, że tak źle nie będziesz wyglądać... Syreny są niebezpieczne, ale nie przemieniają swoich ofiar...

— Jeśli to była syrena, to ja je–

— Syreny w dzisiejszych czasach nie są tak piękne, jak w starych bajkach. — Youngjo podniósł się i wzruszył ramionami, poskramiając kolejny usłyszany mit — Większość z nich żyje w wodzie, więc póki nie idziemy pływać w morzu, to nigdy nie będą dla nas zagrożeniem, ale czasem wychodzą na powierzchnię, żeby polować. No i dzisiaj stałeś się potencjalnym posiłkiem dla nich — tłumaczył.

Słowa Kima nie spodobały się ani trochę szarowłosemu, chociaż odetchnął nieco z ulgą na wieść, że nie zamieni się w krwiożerczą syrenę i będzie dalej żył. Machnął jedynie niechętnie ręką, jednak tak szczerze ufał słowom swojego przyjaciela, który znał się na tym. Youngjo był chodzącym bestiariuszem, znającym większość kreatur, które poruszały się po tym świecie. Nie miał może z nimi wszystkimi do czynienia na żywo, lecz rozróżniał je bezbłędnie i charakteryzował je bez większych problemów. Prawdopodobnie gdyby nie on, jego piątka przyjaciół byłaby już dawno martwa bądź postradała myśli ze strachu.

Na Ziemi pewnego dnia pojawiło się wiele różnych bestii począwszy od wampirów a skończywszy na wcześniej wspomnianych syrenach. Bajki i legendy związane z tymi stworzeniami zamieniły się w prawdę, jednak w bardzo niebezpieczną prawdę, która groziła ludzkości. Część kreatur mordowała ludzi i traktowała ich jako pożywienie, a kolejna część potrafiła je przemieniać, zabierając ich kawałek normalności i doprowadzając do powolnego wyginięcia homo sapiens. Co prawda potwory nie toczyły wojny przeciwko ludziom i nie robili to masową skalę, chociaż z upływem czasu pozostawało ich coraz mniej a światem zaczynały rządzić "ludzkie bestie", którym w głowie zostało jeszcze chociaż trochę rozumu. Z każdym dniem bywało coraz ciężej, lecz nikt się nie poddawał i starał się żyć tak jak kiedyś, gdy na Ziemi potwory były tylko historią przeznaczoną do straszenia młodszych.

Co prawda wśród przyjaciół Youngjo nie każdy już był zwykłym człowiekiem. Nikt z ich grupy jednak nie dyskryminował Hwanwoonga, który pół roku temu został zaatakowany przez wilkołaka, w którego się niedługo później przemienił czy Dongju, który miewał często niejasne wizje przyszłości i cierpiał na narkolepsję. Dla nich wszystkich byli oni nadal przyjaciółmi bez względu na inność, która była już zwyczajną kwestią sporną. Byli świadomi tego, że jeśli przeżyją, to jakiegoś dnia też mogą skończyć jak Yeo i przemienić się w jakieś stworzenie. Otwarcie się tego obawiali, lecz skrycie pogodzili się już ze swoim nędznym ludzkim żywotem. Nic nie trwało wiecznie, no chyba że dorwałaby ich szajka wampirów.

— Szkoda, że ta syrena dorwała Hee i nie znaleźliśmy niczego — westchnął Seoho — Może akurat ktoś potrzebował pomocy albo po prostu znaleźlibyśmy coś ciekawego związanego z tamtą kreaturą...

— Proszę cię, stuknij się w ten pusty łeb raz a porządnie — mruknął Lee, słysząc słowa swojego przyjaciela — Jakbyś widział to coś, odechciało by ci się szukać skarbów.

— Możecie przestać się kłócić? Rzeczywiście mogłem iść z wami... Przepędziłbym waszą syrenę lub cokolwiek to było... — wtrącił się Hwanwoong.

— Już widzę jak taki niziołek wilczek szczerzy ząbki a ona ucieka w podskokach! — syknął szarowłosy, który jedynie zdenerwował Yeo, którego oczy zaświeciły złowrogo aż Dongju musiał złapać go za ramię, żeby przypadkiem nie zrobił niczego głupiego.

— Woong, proszę cię, tylko nie przemieniaj się teraz, Keonhee tylko majaczy po tym wszystkim i nawet nie wie, o czym mówi — Son próbował uspokoić Yeo. Niestety tamten wyrwał się z uścisku i pomrukując pod nosem, wyszedł z salonu oraz udał się do swojego pokoju.

Nikt już nie skomentował zachowania Keonhee, ponieważ znali go aż zbyt dobrze. W takich sytuacjach chłopak potrafił dramatyzować i podcinać skrzydła wszystkim wokół, dopóki ktoś się porządnie nie zdenerwuje. Najczęściej doprowadzał do szału Hwanwoonga i również często, chociaż nieco rzadziej Leedo, który jednak radził sobie z tym o wiele lepiej niż Yeo. Na szczęście Lee dzisiaj nie sprowokował niczym Geonhaka, który zresztą wyglądał na nieobecnego. Prawdopodobnie błąkał po swoim umyśle i nawet nie słuchał dyskusji reszty swoich przyjaciół, ponieważ średnio go to obchodziło, póki znajdował się w mieszkaniu, w którym mu raczej nic nie groziło.

New world || OneusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz