W salonie panowała przerażająca cisza, na tyle przerażająca, że dwójka była w gotowości, gdyby jakimś cudem doszło tutaj do tragedii. Dwójka ściągnęła nakrycia wierzchnie i buty, zostawiając wszystko w przedpokoju. Kuchnia również świeciła pustkami. Pierwszy pokój, do którego zajrzeli należał do Seoho i Dongju. Na szczęście najmłodszy chłopak spał, wtulony w pluszowego tygryska, którego rok temu kupił mu Hwanwoong na festynie. Nie zamierzali jednak rozczulać się całą noc nad Sonem, dlatego zamknęli po cichu drzwi oraz ruszyli dalej, czując się nieco lepiej z myślą, iż po prostu było zbyt późno, aby ktokolwiek krzątał się po całym mieszkaniu. W pokoju Geonhaka siedział standardowo Hwanwoong, który również powoli przysypiał nad laptopem, oglądając swój ulubiony serial po raz piąty. Yeo zmarszczył lekko brwi na ich widok, ale z racji że skupiony był na historii głównego bohatera i jego towarzysza, przewrócił jedynie oczami, mentalnie przesyłając im wsparcie, kiedy wejdą do mistycznej jaskini Youngjo, z której niektórzy nie wychodzili cało. Chłopak nie odezwał się żadnym słowem, ponieważ chciał mieć święty spokój, dlatego Seoho i Geonhak nie wchodzili do środka. Pozostało im się przeżegnać przed ostatnimi drzwiami. Pocieszał ich jedynie fakt, że z Youngjo siedział pewnie Keonhee, który mógł jakoś uspokoić czarnowłosego. Lee nacisnął na klamkę i zrobił krok do tyłu, gdy Geonhak wyminął go oraz rozejrzał się za drugim Kimem.
Chłopak definitywnie był zły, zdruzgotany i potrzebował pomocy specjalisty. Co prawda w tych czasach ich brakowało i nie było ich stać na takie rzeczy, ale czarnowłosy rzeczywiście nie wyglądał najlepiej. Keonhee leżał na łóżku, odpoczywając po ciężkim dniu ze swoim opatrzonym ramieniem, ale widząc zaginioną dwójkę, podniósł się do siadu, obawiając się dalszego rozwoju sytuacji. Youngjo w tamtym momencie pisał coś w swoim notatniku, wokół którego były rozłożone starsze i nowsze księgi, dotyczące potworów oraz ich charakterystyk, próbując znaleźć coś ciekawego, jednak dostrzegając gości, odłożył długopis na bok, głośno zamknął notes i wstał od biurka, nie łudząc się, iż zaraz podejdzie do zmieszanej dwójki.
Seoho i Geonhak zrobili kilka kroków do przodu oraz zamknęli za sobą drzwi, nie chcąc robić sensacji na całe mieszkanie oraz budzić Dongju czy przeszkadzać Hwanwoongowi w oglądaniu serialu. Kim stanął przed nimi i zlustrował ich bardzo gniewnym wzrokiem, najprawdopodobniej powstrzymując się przed wybuchem gniewu przez obecność Keonhee. Zraniony chłopak nie miał raczej ochoty słuchać awantur i powinien był odpoczywać, więc tylko dlatego w tamtym momencie czarnowłosy nie wykrzyczał wszystkich możliwych zakazanych słów, które przyniosłyby mu większą ulgę niż sam fakt, że mimo wszystko jego przyjaciele wrócili cali i zdrowi do siebie.
— Lepiej mi wszystko sami wyjaśnijcie. — Youngjo dotknął palcem ranę na szyi Seoho, która była widoczna wraz z lekkimi śladami po podduszeniu przez tamtą bestię — Widzę, że trochę się działo — westchnął ciężko, myśląc już, jaki wywar czy maść pomoże rudowłosemu w szybszym gojeniu się rany.
— Poszliśmy na spacer — stwierdził niepewnie Lee, tracąc resztki swojej odwagi, którą dysponował jeszcze na samym początku ich niebezpiecznego wyjścia — I po drodze dorwało nas coś, co miało rozszarpaną twarz i wyglądało jak jakiś wrak człowieka...
— Nawet wolę nie podawać wam nazwy, bo sam szczerze nie umiem jej wymówić — oznajmił Youngjo, przypominając sobie kilka kartek z książek, w którym dokładnie opisano kreaturę, która zamieniała ludzi w podobne stworzenia — Ciesz się, że skończyłeś tylko z tym — wspomniał o ranie chłopaka — Mogłeś zostać tym czymś i nie zawahałbym się ciebie pozbyć wtedy...
— Dziękuję za troskę — mruknął Seoho, zdając sobie sprawę z możliwego niebezpieczeństwa, chociaż głupio mu było opowiadać co działo się dalej.
— Zabiliście to, prawda? Mam nadzieję, że nie spotkam następnym razem waszego kolegi na ulicy. Tylko czy to wam tyle czasu zajęło?
— N-nie... — wtrącił się niepewnie Geonhak, wiedząc iż sytuację w restauracji również wypadało wyjaśnić — Seoho chciał iść do restauracji, w której ponoć już byliście...
— Poszliście tam? Brzmicie, jakbyście zamordowali kogoś jeszcze i tym razem była to wasza wina. — Kim przewrócił oczami, myśląc nad wszystkimi możliwymi scenariuszami — Mówcie, bo ja i tak się tego dowiem prędzej czy później, co tam się stało.
— Zrobiliśmy małą sensację... Jakiś wampir nam nie chciał pozwolić wyjść i pewnie by nas zaatakował z resztą, gdyby nie Hoyoung... — opowiadał rudowłosy, pomijając niektóre szczegóły, które nie były istotne i tylko mogłyby im zniszczyć resztki swojej reputacji Kima.
— Hoyoung? Ten Hoyoung? — Youngjo poszukiwał w swojej pamięci dosyć znanego mu imienia, które czasem słyszał — Przywódca wilkołaków? Matko jedyna, wy się cieszcie, że on tam był i jako jedyny pomyślał o was inaczej...
— No... Pamiętał nas, jak nam jeszcze wtedy pomógł z Woongiem — wspomniał Lee — I nas odprowadził, żeby nie było...
Już wystarczało mu ich relacji, zastanawiając się, jakim cudem rzeczywiście poza jedną raną nic się nie stało. Dwójka równie dobrze mogła umrzeć czy przemienić się w cokolwiek, gdyby nie sprzyjające im sytuacje czy pomoc. Youngjo był nieco zdziwiony, słysząc o Hoyoungu. Dawno się z nim nie widział i nie miał z nim żadnego kontaktu, więc było to dla niego nieco podejrzane, iż chłopak nagle pomógł tamtym bezinteresownie. W tym świecie każdy miał swoje zagrania i każda rzecz miała swoją cenę, jednak miał nadzieję, iż Bae zrobił to ze względu na Hwanwoonga aniżeli dla przyszłego zysku czy też przysług. Kojarzył go jednak ze względu na swoją pozycję, ponieważ nie dało się nie wiedzieć o aktualnym liderze wampirów, wilkołaków czy innych kreatur, które były mniej lub bardziej świadome swoich czynów.
— W takim razie, żeby było wszystko jasne — Youngjo zaczął swoją przemowę końcową, nie chcąc dłużej słuchać ich tłumaczeń — Seoho nie masz prawa się ruszać z tego mieszkania przez dobre kilka dni... — mruknął, uciszając rudowłosego, który od razu był skłonny zaprotestować — A ty Geonhak pójdziesz ze mną jutro na miasto, zobaczymy czy przypadkiem nie ma więcej tych bestii, żeby przypadkiem nie doszło do większej tragediii...
Ani Seoho, ani Geonhak nie byli zadowoleni z tego powodu. Gdyby mogli się zamienić, najchętniej by to zrobili, ponieważ Seoho był chętny, jeśli chodziło o pomoc z tamtym czymś oraz przebadanie terenu, bez względu na swoją ranę i wcześniejszy lęk, natomiast Kim definitywnie wolałby zostać w swoim ciepłym łóżku oraz odpocząć psychicznie od potworów i niebezpieczeństw, czyhających za każdym rogiem. Niestety sprzeciw nie wchodził w grę i ich aktualny los był już niestety całkowicie przesądzony w tej kwestii.
— Po trzecie, lepiej unikajcie Hoyounga, póki nie dowiem się, co miał na myśli, pomagając wam dzisiaj.
To zdziwiło dwójkę, iż czarnowłosy wolał, żeby trzymali się od niego z daleka. Szczerze to nawet nie wiedzieli, jak znaleźć wilkołaka i nie mieli ochoty się z nim częściej widywać, bez względu na wdzięczność, aczkolwiek to słowa samego Youngjo brzmiały podejrzanie. Seoho był znów bardzo ciekawy, jakie było źródło tej niechęci i podejrzliwości, ale nie mógł tego kwestionować, ponieważ póki co pozostawało mu się cieszyć, iż Kim ich nie zamordował ani nie zrobił awantury roku, tylko jakimś cudem ich wysłuchał, dając co najwyżej kategoryczne polecenia, które im się totalnie nie spodobały. Geonhak raczej nie zamierzał się przekonywać, co miał na myśli Youngjo i kiedy byli już gotowi z wyjaśnieniami, życzył miłej nocy trójce oraz wrócił do Hwanwoonga, który nadal oglądał seriale. Lee jeszcze chwilę posiedział u dwójki, sprawdzając jak czuł się sam Keonhee, który znów leżał ze względu na swoje ramię i starał się o tym nie myśleć. Youngjo wrócił do swoich ksiąg, chociaż nie łudził się, że jak tylko rudowłosy sobie stąd pójdzie, zajmie się czymś definitywnie ciekawszym, o czym Lee nie powinien raczej wiedzieć.
![](https://img.wattpad.com/cover/271044644-288-k215380.jpg)
CZYTASZ
New world || Oneus
FanfictionŚwiat od dobrych kilku lat zamienił się w Piekło na Ziemi opanowane przez wiele nadnaturalnych istot pozbawiając go resztek ludzkości. Póki jednak żyją na nim homo sapiens, pewnej szóstce wydaje się, że da się jakoś przeżyć wśród nowego porządku, kt...