3||

3 1 2
                                    

Nocna restauracja rzeczywiście znajdowała się niedaleko okolicy, w której niecałą chwilę temu zaatakowała ich bestia. Geonhak nie poczuł się lepiej na myśl, iż krzątało się tutaj więcej potworów i nie otrzymali żadnej pomocy wtedy. Mogło to zwiastować dalsze kłopoty, lecz nie mówił już o swoich zmartwieniach, gdy Seoho pewnie wszedł do środka lokalu, rozglądając się za wolnym stolikiem. Nic nie wyróżniałoby ten lokal od każdej normalnej restauracji, gdyby nie to że była ona otwierana w nocy a zamykana późnym rankiem. Dodatkowo właścicielem był jakiś potwór, o którym żaden z nich nie miał pojęcia i woleli, żeby tak pozostało. Obydwoje wypatrywali jakiegokolwiek człowieka na sali, lecz poza uśmiechniętymi wampirami, wyczuwającymi śmiertelników i innymi stworami, które odbiegały swoim wyglądem od ludzi, nie znaleźli nikogo, mogąc stanowić tutaj jeden wielki wyjątek. Seoho zapewniał, iż są tutaj raczej bezpieczni, aczkolwiek Geonhak czuł się strasznie niekomfortowo, kiedy z przynajmniej trzy wampirzyce i jeden wampir w drodze do ich stolika, szczerzyli się do niego, świadomie bądź mniej proponując wspólny posiłek. Kim wiedział, iż takie zagrywki kończyły się przedwczesną śmiercią bądź przemienieniem, więc spuścił jedynie głowę, kiedy Lee ciągnął go na sam koniec sali, gdzie usiedli w kącie przy wielu doniczkowych roślinach, które w teorii miały być symbolem wyciszenia i wewnętrznego spokoju.

— Seoho... Myślałem, że po tamtym czymś rzeczywiście się wrócimy a nie pójdziemy do takiego miejsca...

— Do restauracji? Mówiłem ci, serwują normalne jedzenie i raczej nic nam nie grozi? — Lee rozejrzał się, nie widząc żadnego problemu w przeciwieństwie do Kima — Nie ma tutaj nikogo niepokojącego.

— Jakby ci to powiedzieć... Wszyscy są tutaj potworami oprócz nas — stwierdził cicho, starając się nie doprowadzić do jakiegoś konfliktu przez zły dobór słów — Oni mają przewagę gdyby...

— Przejmujesz się — mruknął, sięgając po kartę dań i nie mając nagle nic przeciwko siedzenia w towarzystwie postaci nadnaturalnych, które niedawno chciały go rozszarpać na strzępy — Co innego, gdy atakuje cię zmora na ulicy, a tutaj jesteśmy otoczeni towarzystwem naszych byłych kumpli? Ja, Youngjo i Keonhee byliśmy raz i nic się nie stało. Żyjemy, jesteśmy cali i zdrowi.

Chłopak nie zamierzał się już kłócić z przyjacielem. Niepewnie zajrzał do menu i nawet jeśli stracił swój apetyt, próbował znaleźć coś odpowiedniego dla siebie, póki nie podszedł do nich kelner. W teorii wyglądał on jak człowiek, chociaż gdy odezwał się a jego oczy zaświeciły się oraz jego język wyglądał jak węża, zrozumieli iż mieli do czynienia z kolejnym przypadkiem, w którym człowiek odziedziczył cechę po zwierzęciu, jednocześnie funkcjonując o dziwo w miarę normalnie pomimo wielu wątpliwości. Obydwoje poprosili o to samo - zwykły makaron z sosem bolońskim oraz wodę do picia, ponieważ Kim był zbyt czujny aby zamawiać wino czy jakikolwiek inny alkohol. Wolał być w gotowości, gdyby to pozornie przyjazne miejsce okazało się być pułapką. Seoho nie był w stanie uśpić jego czujności, nawet jeśli opowiadał mu wiele historyjek, zanim zaserwowano im danie, które zasmakowało Geonhakowi, chociaż przez swój lęk nie był w stanie tego zauważyć. Ciągle spoglądał nerwowo w stronę każdego gościa, który przechodził obok nich, idąc zwyczajnie do toalety. Lee w spokoju jadł swoje jedno z ulubionych dań, lecz sam pod koniec posiłku zrozumiał, iż jego przyjaciel nadal nie mógł się tutaj zaklimatyzować oraz zwracał na siebie niepotrzebną uwagę reszty, powodując bardzo niepewną atmosferę, która z jego winy rzeczywiście mogłaby przerodzić się w jakieś kłopoty.

Seoho podniósł uprzejmie dłoń w górę, prosząc kelnera o rachunek w trybie natychmiastowym. Nic nie zaskoczyło bardziej chłopaka siedzącego naprzeciwko, gdy stanowczym tonem nagle chciał już wychodzić. Kim myślał, że mimo wszystko Lee będzie chciał zostać tutaj jak najdłużej a tu nagle zrobił im wszystkim niespodziankę. Cała uwaga została zwrócona na rudowłosego, który nie bał się tych wszystkich oczu zwróconych ku niemu. Oczywiście zachował się nieco nieuprzejmie w ten sposób, ale wolał już być wytykany palcami przy wyjściu niż jakby Geonhak sprowadził na siebie większe kłopoty przez swoją niepewność i lęk przed potworami. Troszkę dziwiło to Lee, zwłaszcza kiedy na ulicy radził sobie nieźle oraz potrafił walczyć z różnymi bestiami, tak nagle w zwykłej kulturalnej restauracji bał się i był podejrzliwy o dosłownie wszystko. Próbował rozgryźć jego zachowanie, jednak w tamtym momencie nie miał czasu na kwestionowanie czegokolwiek, wyciągnął z kieszeni pieniądze, zapłacił za ich dwójkę z góry i bez żadnego słowa pociągnął za sobą Geonhaka, chcąc opuścić lokal, jednak przed samym wyjściem, stanął przed nimi jeden z wampirów, zagradzając wyjście.

Mężczyzna uśmiechnął się szeroko, szczerząc swoje kły na ich widok i nie do końca było wiadomo, co co mu chodziło. Lee nie miał ochoty się rozprawiać tutaj z nikim, nadal nie czuł się najlepiej po spotkaniu z tamtą bestią i nawet jeśli wampiry były nieco bardziej przewidywalne, tak wolał odejść stąd w pokoju. Niestety nie za bardzo było im to dane, rudowłosy poprosił, aby się odsunął, jednak ten wspomniał, iż jego maniery wymagają solidnej lekcji. Westchnął ciężko, przeprosił od niechcenia, tłumacząc że przypomniało mu się coś bardzo ważnego, lecz wampir najwyraźniej pogrywał w swoje gierki, tworząc niezły teatrzyk.

— Mój przyjaciel się bardzo nieuprzejmie zachował — wyznał Geonhak, robiąc krok do przodu. Bał się, co zaraz się stanie i jak bardzo miał rację, jeśli chodziło o jego wątpliwości, ale musiał znów zaryzykować — Rzeczywiście nie traktuje się tak obsługi w restauracjach i innych miejscach, jego przeprosiny były bardzo słabe, ale myślę że może teraz się posta-

— Słyszeliście go? Uważa, że ten chłopak się postara za drugim razem! Też mi coś! — Wampir wybuchnął śmiechem, chociaż nagle spoważniał — Mam dość was wszystkich ludzi, polujecie na nas, wywyższacie się, a potem jeszcze próbujecie wchodzić między naszych! I co z tym zrobicie? Nic nie zrobicie! — wykrzyknął, nie pozostawiając na nich suchej nitki — Chcecie wyjść? Przykro mi, ale ja się na to nie zga-

W tym momencie ktoś otworzył drzwi z impetem, powodując iż wampir poleciał niezgrabnie na podłogę, całkowicie nie orientując się w tej sytuacji. Chciał dalej ciągnąć swój monolog, szerzyć swoją niechęć i nienawiść do ludzi, lecz gdy czarny wilk wbiegł na salę, stając w obronie dwójki.  Geonhak i Seoho byli w zbyt wielkim szoku, zresztą cała sala nie miała już pojęcia, co się tutaj działo i jak mogło się to źle skończyć, zwłaszcza kiedy ktoś zaatakował, stwarzając coraz bardziej nerwową atmosferę w restauracji. Przez sekundę mignęła przez ich umysł myśl, że to Hwanwoong wyczuł kłopoty i jakimś cudem poszedł za nimi, lecz problem był taki iż umaszczenie Yeo jako wilka było szare, co całkowicie zaprzeczyło ich teorii. Czekali aż wilk przemieni się z powrotem w człowieka, lecz gdy wampir podniósł się, syknął w stronę zwierzęcia i rzucił się ze swoimi kłami na wilka, rozpoczynając bójkę. Dwójka cofnęła się do tyłu, sprawdzając na wszelki wypadek czy mieli przygotowaną broń, ponieważ nie mogli teraz uciec, nawet jeśli bardzo chcieli. Zapewne gdyby ruszyliby w stronę wyjścia, kolejna kreatura zagrodziłaby im wyjścia po tym, jak nie byli za bardzo w stanie skonfrontować się z wampirem a raczej nie mieli takiej możliwości. Nie było wiadomo kto wygra walkę i czy zarówno wilkołak jak i wampir przeżyją to, lecz Kim jak i Lee spodziewali się, iż nie ominie ich odpowiedzialność za zaistniałą sytuację. Zastanawiali się czy bardziej bali się potencjalnej kary wynikającej z prawa czy też reakcji Youngjo, gdy pozna całą historię oraz dowie się, ile kłopotów na siebie dwójka sprowadziła.

New world || OneusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz