2||

4 2 4
                                    

Licho nie śpi a chociażby bestie plączące się po ciemnych uliczkach, gdzie ciężko było znaleźć jakąkolwiek żywą i nieskalaną duszę. Już rzadko kto ryzykował z wyjściem na dwór, zwłaszcza człowiek o zdrowych zmysłach, którego jedynym celem było przeżycie kolejnego dnia. Niektórzy radzili sobie lepiej, inni gorzej, jednak w ostatecznym rozrachunku każdy był sobie równy, ponieważ stworzenia nie dzieliły ich na kategorie, tylko zabijały lub przemieniały kogo popadnie. Oczywiście zwyczajni ludzie potrafili żyć pozornie tak jak kiedyś, jednak nigdy nie było wiadomo czy coś nie czyhało za rogiem i potrzebowało pożywienia bądź rozrywki. W tej kwestii byli oni bezbronni i żyli w jednej wielkiej niepewności, póki ich normalne życie się nie kończyło.

Seoho nie obawiał się wyjść na ulicę o tak późnej porze, nawet jeśli Youngjo wyraził się jasno, zakazując mu gdziekolwiek wychodzić, zwłaszcza Keonhee został zraniony przez syrenę. Chłopak nie przejął się poleceniami najstarszego z nich, ponieważ nie wyobrażał sobie dzisiejszego dnia bez nocnego spaceru bez względu na większe ryzyko ataku ze strony jakiejkolwiek bestii. Co prawda namówił jeszcze Geonhaka, który szedł obok niego i w ciszy rozglądał się czy przypadkiem jakiś wampir czy wilkołak nie postanowił się skryć w jakiejkolwiek ślepej uliczce. W teorii mogli zabrać ze sobą Hwanwoonga, który w pewnym sensie mógłby ich ochronić przed swoimi, gdyby wkroczyli na jego terytorium, lecz Yeo udał się do pokoju Youngjo, aby pomóc mu z przeglądaniem książek, aby blondyn przypadkiem nie przemienił się w wilkołaka przez słowa oraz zachowanie Keonhee. Nic im nie pozostało niż iść we dwójkę i podziwiać gwiazdy na Niebie, nie mając pojęcia o gwiazdozbiorach oraz całej reszty filozofii z tym związanej.

— Mam nadzieję, że tym razem wziąłeś coś do obrony — stwierdził cicho Kim, podejrzliwie zaglądając w każdą ciemną uliczkę na wszelki wypadek.

— Ja tam wolę iść bez niczego, wtedy tym bardziej możemy spotkać kogoś interesującego — zaśmiał się, po czym zatrzymał przyjaciela, wydobywając ze swojego kardiganu mały sztylet — Póki go mam przy sobie, jakoś siebie obronię i może ciebie przy okazji. — Lee mrugnął w stronę Geonhaka, który jedynie przewrócił oczyma.

— To nie są żarty — mruknął — Ja bym na twoim miejscu nie chciał ryzykować życiem przy tym czymś — Kim wskazał palcem na coś, co całkowicie nie przypominało człowieka, najwyżej jego marne resztki po przemianie — Odwróć jego uwagę, ja spróbuję się go pozbyć, jeśli nie przyjdzie ich więcej przypadkiem...

Chłopak zawsze nosił przy sobie jakiś pistolet czy inną broń, którą potrafił schować w swojej czarnej starej skórzanej kurtce, więc jedynie upewnił się czy jego cacko było na swoim miejscu i próbował odbiec nieco dalej, aby Seoho mógł skupić na siebie wzrok bestii. Ciężko było im ją zidentyfikować, lecz zdawali sobie sprawę z tego, że stanowiła dla nich potencjalne zagrożenie. To coś wyglądało, jakby część skóry odeszła z ciała człowieka, przez co kości były bardzo widoczne, powodując jedynie odrazę i lęk na myśl o potencjalnym skończeniu w taki sposób. Stworzenie nie wydawało żadnych dźwięków, lecz na resztkach twarzy można było dostrzec gotowość do walki i chęć rozerwania dwójki na strzępy. Seoho natychmiastowo próbował podejść bliżej, chociaż gwałtownie cofnął się, gdy kreatura wyciągnęła do niego swoje kościste szpony, próbując go złapać za ubrania, jednak udało mu się tego uniknąć w ostatniej chwili oraz wyciągnąć swój sztylet, chociaż nie spodziewał się, iż uda mu się tym obronić w najgorszym wypadku. Zręcznie unikał potencjalnych zagrożeń, lecz w pewnym momencie wpadł na jeden ze słupów, przez co osunął się na ziemię, wymachując ślepo bronią. Udało mu się wbić sztylet w nogę bestii, jednak ta go wyciągnęła i odrzuciła na bok, łapiąc swoimi kościstymi dłońmi za szyję i podduszając. Przyglądała się ostrożnie jego twarzy, ukazując okrutne i silne oblicze, zwłaszcza kiedy potrafiła dusić go jedną ręką, gdy drugą przejeżdżała po jego policzku. Zapewne zastanawiała się, jak powoli zacząć swoje "dzieło". 

Nikt jednak nie wspominał o rychłej śmierci. Geonhak mimo woli znał się na walce z różnymi potworami na tyle, że Lee nie musiał się przejmować rozszarpaną twarzą oraz zamianą w coś podobnego. Kiedy odwrócił uwagę od swojego przyjaciela, tamten obserwował z daleka rozwój sytuacji i wkroczył do akcji w odpowiednim oraz jednocześnie jednym z ostatnich momentów, wystrzeliwując serię pocisków w bestię. Jego cel był na tyle dobry, że bez problemu trafiał w kolejne partie ciała oraz w ostateczności stwór puścił Seoho oraz runął prosto na chłopaka znajdującego się w potrzasku, nie dając po sobie już żadnego znaku życia. Lee pod ciężarem trupa nie czuł się zbyt komfortowo, jednak o tym nawet nie myślał, kiedy dusił się i próbował złapać samemu oddech. Gdyby strzały nie pokonały bestii, nie wnikałby co by się z nimi stało. Na szczęście dali sobie radę i teraz pozostała im kwestia zrobienia zdjęcia, chociaż najpierw Geonhak odciągnął zwłoki na bok, uwalniając przyjaciela oraz pomagając mu się ocknąć. Nie miał żadnej poważniejszej rany oprócz tej nieco widocznej na szyi, lecz poza kaszlem nic mu nie dolegało i raczej nie potrzebował pomocy, tak jak Keonhee po spotkaniu z syreną. Po chwili mógł już na spokojnie wstać, zabrać swoją własność i iść dalej, dochodząc powoli do siebie oraz mając nadzieję, iż takiego widoku już nie zobaczy w najbliższym czasie. Nawet on pomimo swojej wielkiej ciekawości związanej z poznawaniem świata oraz pełzających po nim kreatur, po bliższym zetknięciu się z nimi, wolał chwilę odpocząć zanim spotka się z kolejnymi. Co prawda Kim był cały czas w gotowości, lecz nie miał przy sobie zapasowych naboi i Seoho obawiał się, że nie daliby sobie radę, gdyby spotkali dzisiaj jeszcze więcej potworów.

Ich dzielnica nie była szczególnie zaludniona, zazwyczaj mieszkały tu pojedyncze wampiry, wilkołaki, hybrydy oraz wszelakie inne stworzenia, które nie należały do resztek ludzkości, prowadząc w miarę pokojowy żywot, nie sprawiając większych kłopotów. Czasem przychodziły tutaj żądne krwi istoty, lecz rzadko dostawały to, czego chciały ze względu na różne okoliczności. Najczęściej odchodziły z niczym lub kończyły swoje nędzne życie, gdy przypadkiem zaatakowały nie tę osobę, co trzeba. Łowców nie było na tym świecie wielu, lecz z czasem coraz więcej osób posługiwało się bronią różnej maści i nie poddawało się tak łatwo, jak na początku tej całej apokalipsy. Tak właśnie radziła sobie szóstka, zamieszkująca przestronne mieszkanie, dzieląc ze sobą trzy pokoje ze wspólną łazienką oraz salonem połączonym z kuchnią niewielkich rozmiarów. Wspólnie uczyli się codziennie wielu nowych rzeczy i wspierali się na swój sposób, walcząc razem z przeciwnościami losu, codziennie stając się coraz bardziej zgraną ekipą. Być może los dał im szansę i pozwolił pisać własną historię oraz niosąc nadzieję dla resztek ludzkości, jednak na swój sposób byli wyjątkowi i tego się nie dało zaprzeczyć. Nawet jeśli jeden z nich stał się wilkołakiem, pozostała piątka nadal traktowała go jak swojego przyjaciela, wiedząc iż to nic nie zmieniało w stosunku do ich relacji. I każda kolejna ewentualna przemiana nie zniszczyłaby ich przyjaźni, póki byliby świadomi swoich czynów.

— Wracamy się? — zapytał się Geonhak z drobną nutą troski w głosie, widząc że Seoho nie był w najlepszej formie po bliskim spotkaniu z żywym trupem — Lepiej, żeby nic już nie postanowiło nam wyjść na spotkanie...

— Czuję, że warto się jeszcze przejść dalej. Proszę, jeszcze jeden kawałek, niedaleko jest nocna restauracja, pewnie siedzą tam wampiry, ale nic nam nie zrobią raczej, byłem tam raz z Keonhee i Youngjo kilka miesięcy temu...

— Jak sobie życzysz... — Kim niepewnie przystał na propozycję, chowając do kurtki swoją broń i mając nadzieję, iż nie będzie musiał jej znów używać. 

New world || OneusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz