Wampir całkowicie przecenił swoje umiejętności, gdy wraz z wilkołakiem stanęli do wspólnej walki. Gdyby nie fakt, iż byli w miejscu publicznym pełnym różnych kreatur, prawdopodobnie któryś zamordowałby drugiego bez zawahania. Na szczęście nie doszło do tak drastycznych zdarzeń. Wilk w ostateczności wygrał walkę, rozszarpując kreaturze płaszcz i tworząc na twarzy rozległą bliznę w wyniku poważnego zadrapania. Gdy wampir poddał się, czarny wilk odszedł no bok, stając znów przed Seoho i Geonhakiem, którzy obawiali się, czy zaraz nie dojdzie do czegoś gorszego, lecz na szczęście mężczyzna podniósł się oraz syknął w stronę trójki, opuszczając lokal. Wszyscy świadkowie nadal zerkali w stronę wilkołaka i zmieszanej dwójki, która również chciała stąd uciec, jednak nie mogli się ruszyć. Nie wiedzieli, co mają powiedzieć ani zrobić, zwłaszcza kiedy ktoś stanął w ich obronie. Nie był to Hwanwoong ani żaden jego potencjalny wilczy przyjaciel, więc w ich głowie znajdowało się wiele różnych pytań. Zanim jednak zdążyli je przeanalizować, futrzasty wybawiciel powrócił z klasą do swojej ludzkiej formy. Wilk z wielką gracją zamienił się w czarnowłosego chłopaka z pewnym uśmiechem na twarzy skierowanym w stronę wszystkich widzów zdarzenia a przede wszystkim Lee i Kima. Nie znali tej osoby, nigdy w życiu nie widzieli tego człowieka na oczy i to wszystko coraz bardziej ich przerażało.
— Czasami wśród naszych są nieźli heretycy — wyznał — Ach przepraszam, przecież on jest wampirem a nie wilkołakiem... Zresztą nieważne — mruknął, próbując kontynuować swoją przemowę — Radziłbym nie podnosić ręki na tę dwójkę. — Wilkołak mrugnął porozumiewawczo w ich stronę — Chyba, że chcecie powtórkę z rozrywki — zaśmiał się głośno, powodując iż cała sala dosłownie nie była się w stanie przeciwstawić urokowi chłopaka — Pozwólcie im wyjść w spokoju oraz nie śledzić ich, bo nie ręczę za siebie wtedy również. Wszystko jasne? W takim razie idziemy stąd. — Popchnął Seoho i Geonhaka do przodu, kierując ich bezpiecznie prosto do wyjścia z restauracji.
Nareszcie mogli opuścić w spokoju lokal, nie przejmując się nadchodzącą śmiercią. Aktualnie była to miła odmiana, chociaż towarzystwo czarnowłosego nie rozwiewało ich wątpliwości, zwłaszcza kiedy dotrzymywał im towarzystwa nawet po wyjściu. Nie mieli ochoty go poganiać, kazać mu sobie pójść, ponieważ z jednej strony chronił ich a z drugiej widzieli, jak sobie poradził wcześniej z wampirem. Nawet we dwójkę z bronią nie mieliby szans na czarnowłosego, który prowadził ich prosto przed siebie, znając o dziwo drogę do ich mieszkania w dzielnicy. Seoho chciał zapytać się o to czy może wilkołak zna Hwanwoonga, ale Geonhak w ostatniej sekundzie zorientował się, że lepiej powstrzymać Lee. Wolał się nie narażać, zwłaszcza gdyby okazało się, iż chłopak nie zna Yeo bądź co gorsza za nim nie przepada.
— Nie chcecie się przypadkiem zapytać, kim jestem? — Chłopak nagle zadał pytanie, jakoby czytał w ich myślach.
— To zamiast o to się pytać, przedstaw się? — stwierdził Geonhak, rozglądając się we wszystkie możliwe kierunki, dalej szerząc aurę pełną niepewności.
— Jestem Hoyoung, miło mi. — Uśmiechnął się szeroko, wyciągając dłoń w ich stronę — Wtedy nie zdążyłem, mimo woli, wampiry bywają bardzo upierdliwe i męczące — westchnął, nie szczędząc im szczegółów — Co prawda nie znam waszych imion, ale kojarzę te twarze — przyznał — Mam wrażenie, że przynajmniej raz już się spotkaliśmy...
— Jestem Seoho — Lee wyciągnął rękę w stronę Bae — To jest Geonhak, ale nie mam pojęcia skąd moglibyśmy się znać...
— Też nie wiem — wtrącił się Kim, nie mając już żadnego wyboru, gdy Lee zdradził ich imiona.
— Hmmm... Na pewno was skądś znam, ale nie umiem sobie przypomnieć, mimo wszystko musiałem wam pomóc, nie wnikam co by było, gdybym nie zareagował...
Nigdy nie słyszeli o żadnym Hoyoungu ani nie widzieli go na żywe oczy aż do teraz. Zastanawiali się, czy przypadkiem nie wpadli w żadną pułapkę, ale czarnowłosy wyglądał na zbyt miłego i jednocześnie zbyt zamyślonego, szukając po wszystkich zakątkach swoich umysłów, gdzie mogli się spotkać. Może gdyby Lee wspomniał o Hwanwoongu, Bae dostałby olśnienia, jednak Seoho krył się z tym tylko dlatego, żeby Geonhak się zbytnio nie denerwował i nie snuł kolejnych podejrzeń, które z każdą chwilą męczyły go coraz bardziej.
— Znacie może jakiegoś innego wilkołaka? Moja wataha jest... trochę liczna.
— Uhh... — Rudowłosy zawahał się, chociaż słysząc iż Hoyoung był alfą stada, wolał mimo wszystko być szczery i nikomu nie podpadać — Mamy przyjaciela, który-
— Seoho, nie. — Geonhak pociągnął przyjaciela za rękaw, szepcząc mu do ucha — Skąd wiesz...
— Znasz Hwanwoonga? Taki w miarę niski, lubi się denerwować i być wszędzie. — Lee przeciwstawił się przyjacielowi i pomimo ostrzeżeń, odpowiedział na pytanie Hoyounga, na którego twarzy pojawił się jeszcze większy uśmiech.
— Hwanwoong... Hwanwoong... Hwanwoong! Pamiętam, jak jeszcze nie byłem przywódcą i go dorwał ktoś z naszej paczki... — wspomniał, zatrzymując dwójkę i upewniając się, że może im na spokojnie opowiedzieć historię związaną z ich przyjacielem — Jak mi go było szkoda. Zaatakowano go tak, jakby miał rzeczywiście umrzeć na naszych rękach... Gdyby tak było, prawdopodobnie byłoby już po nas wszystkich. Na szczęście udało nam się go uratować i pomóc z przemianą... W takim razie już wiem, skąd się znamy. — Czarnowłosego olśniło w trakcie opowieści — Dzień później ty i jakiś inny chłopak szukaliście go, prawda? — Wskazał na rudowłosego, który może wtedy miał całkowicie inną fryzurę, lecz mimo to Hoyoung nadal go kojarzył — Pytaliście się każdego, póki do was nie podszedłem i zaprowadziłem was do niego...
— To byłeś ty?! Nigdy w życiu bym cię nie poznał... Zwłaszcza teraz, kiedy...
— Trochę się pozmieniało... Tak jakoś wyszło i jestem teraz liderem? Wiem, do mnie też to czasem nie dochodzi... Mimo wszystko tak się o niego martwiliście, zwłaszcza ten drugi chłopak...
— Youngjo — dopowiedział Lee — On tak ma już zawsze, zwłaszcza kiedy Hwanwoong był na skraju życia i śmierci, ale teraz jakoś się trzyma, jeśli o to chodzi.
— To dobrze. Jeśli będzie miał jakiś problem, niech przyjdzie do mnie. Może nie znamy się i widzimy się rzadko, ale zawsze mu pomogę i wam zresztą też. Nie jestem taki, jak niektórzy. Was jest coraz mniej a zarzutów coraz więcej... Współczuję wam tak szczerze. Pewnie w każdym rogu ktoś na was czyha i je-
— Nie no, nie jest tak źle, dajemy sobie radę — mruknął Geonhak, wskazując na dosyć znajomy im budynek — Jesteśmy już prawie na miejscu i rzeczywiście powinniśmy się pospieszyć z powrotem...
— Och... Jasne, nie ma problemu, nie powinienem wam się rozwodzić na temat waszego przyjaciela, przepraszam... — Bae podrapał się lekko po karku, zdając sobie sprawę, że musiał się pożegnać z dwójką — Cieszę się, że nic wam się nie stało... Trzymajcie się i pozdrówcie Woonga ode mnie! — Czarnowłosy pomachał im na pożegnanie.
Seoho uśmiechnął się i zapewnił, iż zaraz powiedzą o tym Yeo, więc Hoyoung zamienił się z powrotem w wilka, biegnąc już w całkowicie inną stronę oraz znikając z ich pola widzenia. Geonhak pociągnął za siebie przyjaciela i pospiesznie wrócili do bloku, żeby już nie krzątać się po ulicy, zwłaszcza kiedy było już bardzo późno i mieli po dziurki w nosie przygód a to jeszcze podczas jednego spaceru.
Kim przed wejściem do środka upewnił się, czy Lee czuł się w miarę dobrze. W sumie bez względu na jego złe czy dobre samopoczucie, musieli być przygotowani na szczegółowy wywiad z Youngjo, który z pewnością stawał już na głowie, zastanawiając się, czemu dwójki tak długo nie było i czy w ogóle jeszcze żyli. Dwójka zatrzymała się przed drzwiami, sprawdziła stan swojej broni, wymieniła między sobą kilka spojrzeń i gdy Geonhak dał znak, tak Seoho nacisnął niepewnie na klamkę, wchodząc jako pierwszy do środka, rozglądając się za resztą swoich przyjaciół.
CZYTASZ
New world || Oneus
FanfictionŚwiat od dobrych kilku lat zamienił się w Piekło na Ziemi opanowane przez wiele nadnaturalnych istot pozbawiając go resztek ludzkości. Póki jednak żyją na nim homo sapiens, pewnej szóstce wydaje się, że da się jakoś przeżyć wśród nowego porządku, kt...