Rozdział 1

321 16 17
                                    

Mapa świata przedstawionego☝️

Ohydny zapach pomyj roznosił się po całej kuchni. Młoda dziewczyna szorowała metalowe naczynia, aż bolały ją knykcie. Miska po misce moczyła, szorowała szorstką gąbką, a później obmywała w wodzie. W pomieszaniu było niezwykle gorąco, od garów, w których gotowało się jedzenie, nie dla dzieci z sierocińca, ale dla gości w karczmie, którą prowadziła Madam Bonet obok „więzienia" dla dzieci porzuconych przez rodziców. Brakowało jej pracowników w tamtej kuchni, a więc przeniosła tu niektóre gary, które wędrują między dwoma miejscami.

Dłonie Celi Feintehover były stwardniałe i poniszczone. Miała na nich liczne blizny od wiecznej walki w kuchni i o życie. Wszystko było takie nużące i bezsensowne, a jedynym ratunkiem było dla niej wyjście stąd. Nie wiedziała czym jest wolność. Jeśli okazałoby się, że świat na zewnątrz jest równie nieprzyjazny to wolała umrzeć. Obojętne jej było, czy kobieta, która zwie się ich tymczasową matką, zachłosta ją na śmierć, wygłodzi, sprzeda czy spali żywcem. Wszystko było łatwiejsze od egzystowania w tym śmierdzącym świecie. Czasami słyszała, jak śmierć woła jej imię, gdy leżała samotnie w łóżku po kolejnych odniesionych ranach. Nigdy nie płakała. Nie śmiała nawet uronić łzy, gdy jej jedyna przyjaciółka Aster, opuszczała to miejsce. Nie miała słabości, bo nie miała uczuć.

Skończyła w końcu szorowanie garów. Pomarszczone od wody dłonie wytarła o fartuch, zdjęła go i odwiesiła na miejsce. Wyszła z kuchni i pomaszerowała do pokoju drogą, którą mogła podążać na ślepo. Znała swoje obowiązki na pamięć, nic nie było w stanie jej zaskoczyć. Nudna szara codzienność. Weszła do pokoju, w którym mieszkało około trzydziestu dziewczyn w różnym wieku, Celia była najstarsza. Pokój był duży i obskurny, każde posłanie wyglądało tak samo. Metalowe łózko pokryte białym lakierem, na którym widać było rdze. Materace były twarde i dziurawe, sprężyny wbijały się w każdą część ciała, gdy leżała na nim. Obok każdego łózka stała skrzynia, w której każda z dziewczynek chowała swój dobytek.

Celia rozplątała włosy z warkocza, którego wypadały praktycznie wszystkie srebrzyste pasma. Rozczesała długie, białe kosmyki, które mieniły się na świetle zachodzącego słońca. Mimo warunków w jakich mieszkała dziewczyna, one nadal były miękkie niczym jedwab. Były zupełnie nieludzkie. Włosy przy głowie zaplotła w małe warkocze i spięła je z tyłu. Była to jedyna część, którą uwielbiała w sobie, godzinami mogła czesać swoje długie pasma, traktowała je niczym świętość. Nikt prócz niej nie mógł dotknąć jej mieniących się jak światło księżyca, włosów.

Celia włożyła na siebie strój do pracy w karczmie. Już od wielu tygodni go nie widziała, dziś był pierwszy raz od ostatniego incydentu z Madam. Czerwona spódnica przed kolana musiała być związana sznurkiem, żeby nie spadła z jej mizernego ciałka. Zapięła guziki koszuli, która jak na złość nie było aż pod szyje. Zasznurowała gorset, który u prawdziwej kobiety sprawiłby, że piersi byłyby pierwszym i ostatnim co zobaczą mężczyźni w karczmie. Ona jedna wyglądała jak chodzący szkielet człowieka. Zdecydowanie ten ani żaden inny strój nie sprawiłby, że ktoś spojrzałby na Celie z pożądaniem. Dziewczyna nie była brzydka, wręcz przeciwnie, była chodzącą pięknością, ale przez swoją chudość i dziecięcy wygląd nie wpasowywała się w kanony piękna. Uchodziła za potworną barmankę, która zamiast zachęcać klientów to ich odstraszała. Madam jednak nie chciała marnować pieniędzy na kogoś innego, jeśli miała tanią siłę roboczą.

Białowłosa zasznurowała swoje brązowe buty i ruszyła w stronę wyjścia. Mijały ją dziewczynki poubierane w szare sukienki, roześmiane bawiły się ze sobą. Nie wiedziały, że w krótce będzie ich mniej, aż pozostanie jedna z nich sama i skazana na siebie i swój instynkt przetrwania. Samobójstwo był tchórzostwem dla Celi, ale niektóre młode dusze tak nie sądziły i targały się na swoje życie. Wydawało jej się, że Madam Bonet sprawdza jej granice wytrzymałości, patrzy, ile cierpienia może znieść i nadal żyć. Jak dotąd szło jej nieźle.

Zaprzysiężona ŚmierciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz