Anna

195 7 0
                                    

Lubił być wolontariuszem na oddziale psychiatrycznym swojego lokalnego szpitala. Jego prawdziwą pracą był makler giełdowy, ale czasami stres go dotykały i potrzebował ujścia. W przeszłości, żeby złagodzić presję, popijał alkohol, ale to zaprowadziło go do miejsc, do których miał nadzieję nigdy nie wrócić.

Nie wiedział, dlaczego tak bardzo pomogło mu przebywanie w szpitalu. Nieszczególnie lubił szaleńców, z którymi kazali mu pracować; w rzeczywistości myślał, że większości z nich nie można pomóc. Przypuszczał, że to naprawdę Anna sprawiała, że ​​wracał. Anna była tylko małą dziewczynką, najwyżej dziesięcio lub dwunastoletnią. Tak naprawdę nie powinna być na oddziale z dorosłymi, ale jego małe miasteczko nie było na tyle bogate, by mieć oddzielne mieszkania dla nieletnich. Żal mu było wszystkich dzieciaków, które musiały spać z tymi nieuleczalnymi wariatami. Albo zrobiłby to, gdyby Anna nie była jedyną osobą poniżej 35 roku życia. Przypuszczał, że było to po prostu smutniejsze. Czuł potrzebę ochrony tej małej dziewczynki przed przerażającym towarzystwem, które dotrzymywała, więc obiecał sobie, że nigdy nie odejdzie, dopóki tam będzie.

Anna była prawdopodobnie najmniej schrzanioną osobą w tym szpitalu. Za każdym razem, gdy opuszczała budynek, odczuwała straszliwy niepokój. Powiedzieli, że jeśli odejdzie, prawdopodobnie umrze z tego szoku. Jedyną rzeczą, która sprawiała, że ​​czuła się lepiej, była rozmowa, więc rozmawiał z nią godzinami na nawet najbardziej bezsensowne tematy. Czuł potrzebę dowiedzenia się o niej wszystkiego; potrzeba, która wykraczała poza to, co prawdopodobnie powinno być odpowiednie dla ich związku. Ale Anna wydawała się tak szczęśliwa, kiedy z nią rozmawiał, że nigdy nie mógł znieść jej zostawienia na długo. Jedynym tematem, którego unikali, były jej powody, dla których znalazła się na oddziale. Czuł, że jeśli będzie jakiś powód, powie mu w swoim czasie i że jeśli ją popchnie, może zerwać więź, jaką mieli ze sobą.

Ich więź umacniała się z każdym dniem. Byli prawie na tyle blisko, by być bratem i siostrą, tak blisko, że już nie udawał, że pracuje w szpitalu. Rzucił swój występ jako wolontariusz i przychodził codziennie, tylko po to, żeby być z nią. Wydawał się nawet pomagać w jej niepokoju, aż pewnego dnia znalazł ją zwiniętą w kłębek na pryczy, łkając cicho do siebie. Kiedy zapytał ją, co się stało, w końcu powiedziała mu, dlaczego trafiła do szpitala. Ona i jej matka miały wypadek samochodowy z pijanym kierowcą. W rezultacie zmarła jej matka i musiała być hospitalizowana. Po tym nie odzywała się od miesięcy. Właściwie zaczęła mówić dopiero mniej więcej w czasie, gdy poszedł do szpitala.

Poruszony myślą, że mógł mieć jakiś udział w uzdrowieniu Anny, poczuł się na tyle odważny, by zapytać ją, czy złapali zabójcę. Powiedziała mu, że tego nie zrobili, że dlatego nie mogła odejść, tak bardzo się bała, że ​​ją ścigał. Próbował ją pocieszyć, powiedzieć, że pijany kierowca nawet jej nie pamięta, ale nic nie pomagało. W końcu, zdesperowany, obiecał zabić kierowcę, jeśli kiedykolwiek uda mu się do niej zbliżyć. To zwróciło uwagę Anny i chociaż była zszokowana brutalnością tego oświadczenia, przynajmniej sprawiło, że przestała płakać. Reszta dnia minęła normalnie, ale zdecydował, że przed wyjazdem porozmawia z lekarzem Anny.

Nie rozmawiał wcześniej z lekarzem, ale wszyscy na oddziale go znali, więc nie miał żadnych skrupułów przed przedstawieniem się. Kiedy zapytał o Annę, lekarz wydawał się niezwykle chętny usłyszeć, co powiedziała. Najwyraźniej nikt nie wiedział, dlaczego w ogóle była na oddziale, właśnie znaleźli ją błąkającą się zakrwawioną na poboczu drogi. Zaskoczony opowiedział historię doktor Anny. Na koniec lekarz odchylił się na krześle i westchnął. – Richardzie, to, co mi mówisz, jest bardzo poważne. Na tym oddziale nie ma nikogo o imieniu Anna. Miałeś ostatnio załamanie nerwowe i przychodziłeś do szpitala na sesje psychiatryczne. Jednak byłeś gorszy, a nie lepszy. Od miesiąca nie opuściłeś oddziału. Powiedz mi, Richard, czy pamiętasz, kiedy ostatnio byłeś w pracy?

To było głupie pytanie. Albo oczywiście, że… nie, wziął trochę urlopu, żeby spędzić go z Anną. Jak o tym zapomniał? Ale lekarz pokręcił głową. „Zostałeś zmuszony do wzięcia urlopu psychiatrycznego. Uważamy, że miałeś jakieś traumatyczne wydarzenie, które spowodowało załamanie i późniejsze halucynacje. Z tego, co mi przed chwilą powiedziałeś, jestem skłonny uwierzyć, że byłaś odpowiedzialna za wypadek podczas jazdy po pijanemu.

Siedział ich, zamrożony w szoku. To było niemożliwe. Przestał pić… dokładnie wtedy, gdy zaczął na oddziale... Nie. Nie. Nie mógł… ale leciało z powrotem, nieregularne światło z reflektorów, gdy skręcał, pisk gumy, gdy je zobaczył, ten zamrożony drugi w miejscu, w którym zobaczył 10-letnią dziewczynkę krzyczeć z tylnego siedzenia. Kiedy się obejrzał, lekarza nie było. Anna siedziała na miejscu lekarza, nic nie mówiąc, tylko się na niego gapiła. Przez chwilę patrzył w tył, a potem musiał spojrzeć w dół. Czuł się tak winny. Więc tak winny. I złożył obietnicę.

Richard podniósł nożyczki.

****
Wybaczcie, że w poprzednia niedzielę nie pojawiła się pasta, ale miałam egzaminy i musiałam się uczyć. Z tego powodu nie przetłumaczyłam pasty. Ale tutaj macie kolejną. Postaram się jakoś nadrobić to i wstawię dwie pasty w jednym dniu. Ale jeszcze nie wiem kiedy to nastąpi.

Pstt, z góry przepraszam jeśli w tłumaczeniu są jakieś nieścisłości lub błędy ale pasta jest nie sprawdzana i tłumaczona na szybko.

Miłego poranka/dnia/wieczoru.

𝐶𝑟𝑒𝑒𝑝𝑦𝑝𝑎𝑠𝑡𝑎 𝑃𝐿Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz