Rozdział 1

558 40 6
                                    

                                                                                           ***

Wciąż widzę ciemność. Idę wąskim korytarzem cały czas przed siebie, nie patrząc w tył. Nagle błysk rozświetla korytarz. Chmury przypominają mi białą watę cukrową. W oddali widać ogromną złotą bramę, która przyciąga moją uwagę. Podświadomość każe mi iść w tamtą stronę. Brama otwiera się. Przede mną jest pełno radości. Ujrzałam swojego tatę, który dosłownie przed dziesięcioma minutami zginął w wypadku. Dotknęłam ręki ojca, a z jego ust popłynęły słowa: "Jeszcze nie teraz. Wracaj na ziemię. Na ciebie przyjdzie pora". Tam z góry widziałam jak mnie reanimują. Momentalnie zaczął cofać mi się film. Wracam do mojego ciała, nie chcąc go już opuszczać. Usłyszałam tylko głos lekarzy, starających przywrócić mnie do życia. "Ładuj dwieście! Odsunąć się! Strzelam! Mamy ją! Wróciła do nas! Rytm serca w normie przewozimy ją na OIOM".

                                                                                      ***

                                                                          2 LATA PÓŹNIEJ 

Nastawiłam sobie budzik do szkoły, który na szczęście zadzwonił o ustalonej godzinie. Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki, by wziąć prysznic. Ściągnęłam moją fioletową koszulę nocną i weszłam do kabiny prysznicowej, pozwalając gorącym kroplom wody spłynąć po moim ciele. Nałożyłam na siebie mój ulubiony grejpfrutowy żel i delikatnie wtarłam gąbką w moje ciało. Spłukałam go i wytarłam się szorstkim ręcznikiem. Wyszłam z łazienki, kierując się wprost do swojego pokoju. Skontrolowałam zegarek w telefonie, a ten wskazywał godzinę siódmą. Opadłam na łóżko, głowiąc się, co na siebie włożyć. Otworzyłam szafę i sięgnęłam po mój ulubiony zestaw. Składał się z szarego, długiego swetra i biało - czarnej koszulki z napisem "LOVE". Do tego ubrałam czarne spodnie i martensy. Przeczesałam swoje długie brązowe włosy i nałożyłam tusz do rzęs oraz błyszczyk . Gdy znów spojrzałam na zegarek, ten wskazywał godzinę dwdzieścia po siódmej. Zobaczyłam na laptopie rozkład autobusów. Najszybszy jadący w moją stronę był za parę minut. Zarzuciłam na ramię torbę z książkami i szybko zbiegłam na dół. Wzięłam trzy kęsy tosta zrobionego przez moją mamę i w pośpiechu wyszłam z domu. Niestety nie zdążyłam na przystanek i poszłam na piechotę do szkoły muzycznej "Royal college of Music". Gdy przekroczyłam bramę szkoły z sarkastycznie wielkim uśmiechem, ujrzałam moją najlepszą przyjaciółkę Kate, która zawsze miała jakieś odpały. Rudowłosa stała tyłem do mnie, więc to był bardzo dobry moment aby podejść dziewczynę z zaskoczenia. Podskoczyła, jakby złapał ją jakiś zboczeniec. Odwróciła się i zaczęłyśmy się śmiać na cały głos. Po krótkiej rozmowie stwierdziłyśmy, że trzeba iść do szafek po książki. Jak postanowiłyśmy tak zrobiłyśmy podeszłam do swojej szafki z kodem i otworzyłam ją, wyciągnęłam książki do fizyki oraz chemii .

- Melody? Masz zadanie z chemii? - spytała z nadzieją w głosie.
- Dać ci spisać? - wywróciłam oczami.
- Czytasz mi w myślach.
- Tak, wiem. Ostatnio dość często to robię.
- Jest dziś jakiś test lub kartkówka?
- Chyba nie, nie wiem. Rozmawiałaś z Mattem o jutrzejszej imprezie? - poruszyłam znacząco brwiami.
- No tak mamy załatwioną podwózkę.
- Świetnie! Nie mogę się doczekać. Masz ochotę iść ze mną po sukienkę?
- No pewnie. Ale potem pójdziemy na lody do McDonalda.
- O siedemnastej pod galerią?
- Może być.
- Choć już, bo się spóźnimy.
Kate popędziła do przodu, a ja odpisywałam na smsy. Szłam przez korytarz, zapatrzona w telefon. Nie liczyło się nic innego.
- Auć! - nagle moje książki przywitały się z ziemią, a ja natychmiast wzięłam się za ich zbieranie. Po chwili zobaczyłam czyjąś rękę, która zaczęła mi pomagać. Podniosłam głowę do góry, a moje oczy spotkały się ze wzrokiem szatyna. Brązowooki pomógł mi wstać i popatrzył na mnie z troską w oczach.
- Nic Ci się nie stało, Mała? Proszę, to chyba twoje - podał mi książki, a na jego twarzy pojawił się łobuzerski uśmieszek.
- Jestem cała. Wybacz, niezdara ze mnie - czułam jak moje policzki stają się czerwone, więc spuściłam lekko głowę w dół. Chłopak cicho się zaśmiał.
- Nie, to ja powinienem uważać - powiedział z poczuciem winy w głosie.
- Jestem Melody - wyciągnęłam rękę do przodu, szatyn ją uścisnął jednocześnie się przedstawiając.
- Justin. Jaką teraz masz lekcje?
- Chemię. A ty?
- Em... Angielski. Jedna z moich ulubionych lekcji.
- Też ją lubię.
- Jesteś w klasie "c", prawda?
- Tak, a skąd to wiesz?
- Ma się swoje źródła - łobuzersko się uśmiechnął.
                                                                                      ***

Hey, Kochani Mamy pierwszy rozdział Mam nadzieję, że moje wypociny się Wam spodobają i będziecie chętnie tu wpadać. Zapraszam do czytania. Gwiazdki i komentarze są mile widziane, gdyż to one motywują mnie do dalszego pisania Do następnego

Don't run away from love [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz