Rozdział 2

492 28 5
                                    

Justin POV's

Wyszedłem z zajęć muzycznych, na których zaczęliśmy komponować swoją pierwszą  piosenkę. Wyciągnąłem telefon i poodpisywałem na smsy. Założyłem słuchawki, po czym ruszyłem do sali języka angielskiego. Nagle poczułem, jak w kogoś uderzam. Podnosząc wzrok, ujrzałem piękne, brązowe oczy. Po chwili zacząłem zbierać książki dziewczyny. Pomogłem jej wstać i popatrzyłem na nią troskliwym wzrokiem.

- Nic ci się nie stało, Mała? Proszę, to chyba twoje - podałem jej książki, a na mojej twarzy pojawił się przyjazny uśmiech.

- Nic mi nie jest. Wybacz, niezdara ze mnie - jej policzki przybrały kolor czerwony, więc spuściła głowę w dół, na co się zaśmiałem.

- Nie, to ja powinienem uważać - powiedziałem z winą w głosie.

- Jestem Melody - Brązowowłosa wyciągnęła do mnie rękę, a ja uścisnąłem ją.

- Justin. Jaką teraz masz lekcję? - spytałem, oczekując odpowiedzi.

- Chemię. A ty?

- Em... Angielski. Jedna z moich ulubionych lekcji.

- Też ją lubię.

- Jesteś w klasie "c", prawda?

- Tak, a skąd to wiesz?

- Ma się swoje źródła - uśmiechnąłem się tym swoim słynnym uśmieszkiem, pożegnałem się i poszedłem pod swoją salę. Po drodze spotkałem swojego kumpla, z którym chodzę do klasy. Przywitałem się i  ruszyliśmy na angielski. Po chwili rozległ się dzwonek na lekcje.Weszliśmy do sali, a mój wzrok spotkał się z panem Merlotem. Koleś strasznie działa mi na nerwy. Przewróciłem oczami, ruszając do Matta na tyły, gdzie usiadłem i zacząłem tępo wpatrywać się w tablicę. Po chwili usłyszałem swoje nazwisko.

- Bieber do odpowiedzi - krzyknął Merlot i popatrzył na mnie zabójczym wzrokiem. Nasz stosunki były dość kiepskie. Niechętnie podszedłem do jego biurka, a on zaczął mnie odpytywać. Szkoda, że nie widzieliście jego miny gdy postawił mi piątkę. Frajer. Nienawidzę go tak jak on mnie. Przez niego prawie wyleciałem ze szkoły. On jeszcze mi za to zapłaci. Bardzo nie lubię gdy ktoś wtrąca się w nie swoje sprawy.

***

Wjechałem na podjazd naszej rezydencji i zaparkowałem swoje Range Rovera. Otworzyłem bagażnik i wyjąłem z niej torbę, następnie kierując do domu. Będąc w domu, ściągnąłem białe supry i przywitałem się z kumplami. Przybiłem im po piątce i  usadowiłem się na kanapie, chwytając puszkę piwa, która leżała na stole. Otworzyłem ją i wziąłem jednen duży łyk, opróżniając ją do połowy. Wymieniliśmy się spojrzeniami, a ja już wiedziałem, że coś poszło nie po mojej myśli. 

- John, coś się stało? - spytałem, próbując przygotować się na złe wieści.

- No... Wysadzili nam magazyn - powiedział na jednym wydechu jakby bał się, że mu coś zrobię. Ja przecież jestem potulny jak baranek. Nie wytrzymałem i rzuciłem pustą puszką przez pokój.

- Ty sobie ze mnie kpisz - powiedziałem z irytacją w głosie i skierowałem się na górę do mojego pokoju. Opadłem na łóżko, próbując się opanować. Chwyciłem ramkę ze zdjęciem i rzuciłem nią z hukiem o ziemię. Podszedłem do mojej szafki nocnej i wyciągnąłem z niej paczkę papierosów. Odpaliłem jednego i zaciągnąłem się dymem tak, by przeszedł przez całe moje ciało, po czym wypuściłem je w postaci idealnych kółek. Nie umiałem pozbierać myśli. Jak mogli wysadzić nam magazyn? Jeszcze nie wiem kto to zrobił, ale wiem jedno - spotkają się z moją złą stroną. Ruszyłem w stronę łazienki, by wziąć krótki, relaksujący prysznic. Ciepłe krople wody otuliły moją skórę, nałożyłem na siebie żel, wtarłem go i spłukałem. Owinąłem ręcznik wokół moich bioder i poszedłem wybrać spodnie, w których zamierzałem spać. Gdy dokonałem wyboru, ubrałem bokserki, a na nie założyłem szare dresy. Spojrzałem na zegarek, który wskazywał godzinę dwudziestą drugą trzydzieści. Moje myśli szybko wkroczyły na drogę tej dziewczyny, która na mnie wpadła. Jak ona miała? A, tak! Melody...

Don't run away from love [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz