XXXIX

3.2K 174 17
                                    

Harry Potter razem ze swoją grupą niezmordowanie przedzierał się do piwnic Malfoy Manor. Mile zaskoczył się tym, jak strażnicy świetnie dostosowali się do nowej sytuacji i bez protestów wypełniali jego rozkazy. Jednemu z nich musiał szczególnie podziękować, gdy będzie już po wszystkim, bo w ostatniej chwili wciągnął Harry'ego za ścianę. Gdyby nie on, auror już by nie żył.

Malfoy dobrze wyszkolił swoich ludzi. Potter nie miał im nic do zarzucenia. Byli zdyscyplinowani, opanowani i diabelnie szybcy. Nie zmieniało to jednak faktu, że przedostanie się do piwnic przy ograniczeniu przez mury budynku graniczyło z cudem. Szef Biura Aurorów powoli tracił nadzieję, że uda im się wypełnić zadanie. Okolice podziemi były naszpikowane śmierciożercami. Wydawało się, że nie uda im się pokonać ostatniej z przeszkód, jaką przyszykowali na nich wrogowie.

Zagryzł mocno wargi. Przed oczami stanęła mu twarz Malfoya wyrażająca swoją niezdrową satysfakcję, że nie podołał.

Nie, musiał się skupić!

– Aurorze Potter – zwrócił się do niego jasnowłosy chłopak. Na oko mógł mieć jakieś dwadzieścia lat. – Jeśli mogę coś zasugerować...

Harry zachęcił go gestem, by kontynuował swoją wypowiedź.

– Jeden, może dwóch ma szansę przedrzeć się do środka. Wystarczy zgodne protego i Repello inimicus rzucone przez co najmniej trzy osoby. Bariera powinna utrzymać się do czasu, aż rozprawimy się z tymi na dole.

– To bardzo odważne z twojej strony...

– Casters. – Strażnik wypiął dumnie pierś.

– Casters. Jednakże taki pomysł jest bardzo niebezpieczny. Palisz się do walki, bo jesteś młody i nie potrafisz odpowiednio ocenić pewnych wartości.

– Zaledwie trzy lata młodszy od pana, panie Potter – wtrącił bezczelnie, a Harry pomyślał z przekąsem, że strażnik musiał przejąć tę manierę od swojego kapitana.

– Nie wiemy, ilu wrogów czai się na dole – powiedział twardo, a po chwili uśmiechnął się lekko. – Idźcie we trzech, zawsze to jakaś dodatkowa pomoc. Jeden zostanie ze mną, by pomóc mi obezwładnić pozostałych.

– Zostanę z panem, panie Potter – powiedział Casters.

– Harry – powiedział z uśmiechem. – Mów mi Harry.

– Brian.

– Przygotujcie się. Brian, na trzy wychodzimy i rzucamy naprzemiennie zaklęcia, a Lonter, Trall i Fercon ruszają trzy sekundy po nas. Gdy liczebność przeciwników w piwnicach będzie was znacznie przewyższać, macie się wycofać. Nie zgrywać mi bohaterów. Casters, trzymaj w pogotowiu pistolety od Peaveek. Moja moc magiczna jest już na wyczerpaniu.

Odliczył do trzech i ruszył razem ze strażnikiem. Rzucili naprzemiennie zaklęcia ochronne, odpierając ataki śmierciożerców. Kątem oka Harry zerknął w stronę schodów. Trzech mężczyzn zniknęło w podziemiach, a on modlił się, by zdołał jak najszybciej do nich dołączyć.

Gdy tarcze opadły, przystąpili do nierównej walki. Strażnik był niezwykle obiecującym młodym czarodziejem. Świetnie walczył. Zaledwie kilkakrotnie przeszkolono go z zastosowania mugolskich wynalazków, a on już wiedział, jak się z nimi obchodzić i wykorzystywać na swoją korzyść.

W chwili gdy zdjęli barierę, wyciągnęli broń – Brian półautomat, Harry ośmionabojowy pistolet. Pociski paraliżujące uderzyły czarowników będących w pierwszej linii, a następnie kolejnych.

Bodyguard || DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz