Patrycja była tak zmęczona, że niemal od razu po kolacji poszła spać. Ja nie mogłam usnąć. Było bardzo gorąco, a i byłam tak podekscytowana nową umiejętnością, że postanowiłam wyjść na zewnątrz żeby o tym porozmyślać. Wyszłam z pokoju i szybko znalazłam się na dworze. Przechodziłam się w blasku księżyca po dziedzińcu, zewsząd dochodziły do mnie cykady świerszczy, a powietrze było dość orzeźwiające. Szłam w kierunku parku czując delikatne podmuchy wiatru. Weszłam w zarośla i przedzierałam się powoli w stronę skąd czułam coraz silniejsze podmuchy, nagle zobaczyłam Akio. Ćwiczył bez koszulki. Patrzyłam jak pot na jego ciele mieni się jasnoniebieską poświatą, jak pod jego skórą pracują mięśnie co spowodowało, że zawstydziłam się. W pewnym momencie wykonał ruch ręką jakby chciał uderzyć przeciwnika w twarz. Pod wpływem tego ruchu z powietrza utworzyła się fala uderzeniowa, na tyle silna, że kilka krzaków ugięło się.
- Wow... - szepnęłam sama do siebie, ale chyba na tyle głośno, że odwrócił głowę w moją stronę, tak, że mogłam zobaczyć jego czarne oczy świecące się jak dwa węgielki.
Wykonał kolejny ruch dłonią w stronę krzewów, w których się ukrywałam i kilka gałązek smagnęło mnie po twarzy, ale niezbyt mocno. Dla odmiany poczułam, że coś mnie smyra po lewym przedramieniu, więc odwróciłam tam głowę. Zobaczyłam ogromnego, włochatego, czarnego pająka i wrzasnęłam .
- PAJĄK!!! - w momencie wyskoczyłam z krzaków i poczułam jak coś uderza mnie w czubek głowy i na coś wpadam.
- Au... - usłyszałam tylko.
Spojrzałam za siebie. Leżałam na Akio, z jego łokcia sączyła się ciemna ciecz.
- O mój Boże! - zatkałam dłonią usta, powstrzymując mdłości i szybko podniosłam się z niego.
- Znajomość z Tobą jest niebezpieczna jednak... - z grymasem rozcierał szczękę.
- Idę po apteczkę, nie ruszaj się stąd... - odwróciłam się w stronę placówki.
- Laura nic mi nie będzie. - powoli zaczął się podnosić pokazując, że wszystko jest dobrze, oprócz niewielkiego skaleczenia na ręce.
- Ale Ty krwawisz przeze mnie! - zaczęły mi się trząść ręce z nerwów, a w oczach zaszkliły się łzy. Próbował mnie objąć i chyba uspokoić, ale się nie dałam. Szybko pobiegłam do pokoju, zabrałam apteczkę z łazienki i pobiegłam spowrotem. Akio siedział po turecku na trawie, niczym niewzruszony. Podeszłam do niego i uklęknęłam przed nim, otworzyłam apteczkę i drżącymi dłońmi założyłam rękawiczki i przyjżałam się jego ranie. Nie była duża, ani głęboka, ale krew sączyła się choć już mniej. Przyglądał mi się z zaciekawieniem, ale ja skupiłam się bardziej na ranie, wyjęłam wodę utlenioną i polałam po ranie, delikatnie się zapieniło, a on nawet nie zasyczał. Nakleiłam plaster i rzuciła mi się w oczy woda w butelce na trawie, wzięłam gażę i wylewając na nią wodę przemyłam ramię. Spojrzałam na niego. Wciąż mi się przyglądał.
- Płaczesz? - podniósł dłoń do mojego policzka.
Faktycznie. Dopiero teraz poczułam, że po policzkach płyną mi łzy.
- Zostaw! - odtrąciłam jego dłoń. - To przez nerwy! - wstałam zamknęłam apteczkę i poszłam w stronę placówki.
- Gdzie uciekasz? - złapał mnie za ramię.
- Idę do pokoju. - stanęłam i czekałam aż mnie puści.
- Rozumiem - puścił mnie. - Dziękuję za opatrzenie. - zaczął się ubierać.
- Nie ma za co... - zaczęłam iść w stronę domu. Nagle się zatrzymałam.
- Akio? - odwróciłam się w jego stronę.
- Tak? - podszedł powoli i patrzył na mnie tymi swoimi czarnymi oczami.
- Co to było, że wiatr się zrywał jak ćwiczyłeś? - spojrzałam na niego.
- Natura. Nie mam wpływu na naturę. - powiedział po dłuższym zastanowieniu i odsunął się o pół kroku. - Chodźmy do domu.
Bez słowa poszliśmy do domu. On do swojego pokoju, ja do swojego. Nie wiem jak On. Ale ja nie mogłam zasnąć. Moje myśli zajmowało to co widziałam podczas jego treningu. Co to było?
CZYTASZ
Zrodzona Z Wody
FantasyHistoria dziewczyny, która nie zdaje sobie sprawy jaka moc w niej się znajduje, oddzielona od matki po urodzeniu dorasta w domu dziecka, aż zjawia się nowy opiekun, a wraz z nim przygody o jakich nie śniła...