Bo mnie kochasz

9 1 0
                                    

Minął tydzień, a Matthew nie dawał oznak życia. Czy mnie to interesowało? Tak. Czy wiedziałam czemu tak było? Nie. Przecież to nie mogło być tak, że mi na nim zależało. Znałam go półtora miesiąca i okey... początki były piękne. Czułam się jak jego oczko w głowie. 

"Dzień dobry :3"

"Dobranocka"

"Jak się czujesz?" 

"Pięknie wyglądasz" 

itd...

Ale po dwóch tygodniach nasza relacja się zmieniła. Co się stało? Co było powodem jego 13dniowej nieobecności, a tym samym przyczyną naszej pierwszej kłótni? Była to pewna sytuacja, która wywołała we mnie wiele emocji, szerzej niezidentyfikowanych. Matthew trafił do szpitala. To była dla mnie okropna wiadomość, ale poczułam się jeszcze gorzej gdy poznałam przyczynę tego pobytu. Trafił tam po swojej trzeciej próbie samobójczej. Jednak pamiętacie moją bulwersację? Pamiętacie te wiadomości?

Matt
Byłem w złym stanie.

Olivia
W złym stanie? 13 dni?!!? Bez oznak życia.

Cóż nie powinnam się denerwować. W końcu prawie go nie znałam. To nie była moja sprawa. I nawet nie wiedziałam czy to była jego wina. Jednak to zrobiłam. Nakrzyczałam na niego. Wylałam na niego całe emocje.

Matt
Napisz jak ochłoniesz.

Co wtedy poczułam? Dokładnie nie wiem. Napisałam to zanim poznałam wyjaśnienie złego samopoczucia Matt'a. Potem wszystko zaczęło się wyjaśniać. Nie był to moment dla mnie łatwy. Z każdym kolejnym zdaniem, w którym opisywał mi dlaczego, jak i po co to wszystko miało miejsce, zżerały mnie coraz większe wyrzuty sumienia. Było mi wstyd. Nie pomogłam mu... Nie zrobiłam nic co mogłoby mu pomóc. Cholerny przenikliwy ból w klatce piersiowej i okropne, przygnębiające myśli nie dawały mi spokoju. Czułam się współwinna. Był to ktoś kogo znałam, może nie byłam kluczową osobą w jego życiu, ale nigdy w życiu nie chciałabym, żeby coś mu się stało. Jednak z czasem z Matt'em było coraz lepiej. Zaczęliśmy się lubić. Bez przesady to nie była przyjaźń, ale fajnie się pisało. Dużo czasu spędzaliśmy gadając o wszystkim i o niczym. W sumie byliśmy jak dwa grubasy... Ciągle pisaliśmy o jedzeniu. Wywnioskowaliśmy, że lubimy to samo jedzonko, ale jest jeden duży problem. Przerodził się on potem w naprawdę zaciętą wojnę na argumenty. Taka alla rozprawka na żywo. A hipoteza brzmiała "Który Lipton jest lepszy? Green Tea czy Peach?". Ja jako fanka brzoskwiń oczywiście broniłam smaku brzoskwiniowego. Ale Matt i tak nie przyznał mi racji. Wiecie jakie było jego zdziwienie, gdy dowiedział się, że nigdy nie jadłam chińskiego jedzenia. Naprawdę nie wiedziałam, że makaron z chrupiącym kurczakiem może tworzyć religię. Ale dla Matt'a to było jedzenie Bogów. Potrafił go jeść 5 razy w tygodniu na śniadanie, obiad i kolację. Mimo, że umiał gotować! Zawsze tłumaczył się, że Bogowie Greccy też żywili się tylko ambrozją. I jako jedzeniowy świrzy odnowiliśmy kontakt. Ba był nawet lepszy. Nie był sztuczny. Zaczęliśmy się otwierać na siebie i pisać do siebie godzinami.

Pisanie do 5 nad ranem. Śmiechy, wygłupy, przekomarzanki. Stały się codziennością.

 Ale uwierzcie, bądź nie, ale ja lubiłam się ruszać. Lubiłam sporty drużynowe. Jednak same ćwiczenia siłowe UGHHH to nie to, że ja ich nie lubiłam. Ja ich nienawidziłam. Dla mnie brzuszki, pompki i inne dziwne wigibasy to była mordęga. Nienawidziłam tego. Tym różniłam się od Matt'a. "Dzień bez treningu to dzień stracony" i powiem wam tak. Widać to było po nim. Ciałko miał zwarte i ładnie wyrzeźbione każdy centymetr ciała był dopracowany. Przy każdym ruchu można byłoby się na nim uczyć jak działają mięśnie. Tak widoczne były. I tak moim bożkiem stały się jego dłonie. Długie, smukłe palce, lekko zaczerwienione knykcie, a w tym wszystkim były tak męskie i tak dla niego charakterystyczne. Były idealne. Gdy mocniej się napiął w mgnieniu oka na zewnętrznej części pojawiały się dwie żyłki, które ładnie je zdobiły. I nie, nie wysyłał mi ich zdjęć. Przypadkiem zauważyłam to na filmiku, gdy bawił się motylkiem. Swoją drogą. O to też zawsze się kłóciliśmy. Bo jejku. Przecież to nadal ostrze. Jeden ruch. Chwila nieuwagi. Dosłownie 0.2sekundy. I mógł skończyć z ostrzem w brzuchu. Często się o to sprzeczaliśmy, bo nigdy się mnie nie chciał posłuchać.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jun 08, 2021 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Abre tus ojosOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz