cz.4 - "Fringilla Vigo"

206 24 2
                                    

W odpowiedzi zdołał jedynie zachłysnąć się powietrzem, próbując napełnić nim całe płuca, starając się, by wypełniło cały jego organizm. A potem wycharczał kilka dziwnych, niezrozumiałych słów, które dla dwójki wampirów zlały się w jedno, miarowe mruczenie przerywane osobliwymi, gardłowymi dźwiękami. Przez jakiś czas jeszcze czuł, miał wrażenie, że nadal znajduje się w wywołanej toksynami wizji, że jego całe ciało dalej spazmuje i szaleje, zatraca się w truciźnie, której dostarczył mu „Pogłos", że zasłyszany głos przyjaciela to tylko wytwór jego dzikiej imaginacji, wyobrażenie, które było tylko marną próbą jego umysłu do wyciągnięcia go od paniki, która z każdą chwilą się nasilała i szumiała w jego głowie. Nie widział bowiem twarzy przyjaciela, ani twarzy jego dawnej przyjaciółki. Wzrok dalej mglił mu się przed oczami, rozmywając co wyraźniejsze kształty w zimne, szaro-szare szlaczki. A on leżał spokojnie, jakby sparaliżowany, zesztywniały, bez sił. Nie mogąc zareagować nawet na pieklący się ból głowy, który uderzył dziko, kłująco, ostro. Mógł leżeć i patrzeć wprost przed siebie, nic więcej.

- Geralt? - Tym razem, gdzieś z boku doszedł go damski głos, cichy i miękki, a jednak powodujący delikatne dreszcze. Wydawał mu się zniekształcony, jednak był w stanie na pewno rozpoznać w nim barwę głosu Rosalie. I odpowiedziałby, zapewne jakąś kąśliwą uwagą dotyczącą, jakoby tego, że po raz drugi odezwała się do niego imieniem, a nie profesją - lecz nie mógł, nie miał siły i czuł fizyczną blokadę na gardle. - Regis, zechciałbyś opowiedzieć, z jakiego powodu wiedźmin nie jest w pełni sprawny? Czemuż nie wybudził się do końca? - zapytała z pretensją, unosząc się lekko, lecz niezbyt bardzo, tak by wciąż pozostać w neutralnym i miało zainteresowanym tonie. W środku jednak kipiała ze strachu. Nie tyle, co o samego Riva, a raczej o informacje, jakich od niego potrzebowała.

- Spokojnie, moja droga, bez krzyków, ważnym w tej sytuacji jest zachować spokój - zaczął łagodnie, kucając przy białowłosym i rozpoczynając tym samym szukanie odpowiedzi na jej pytanie. - Pogłos musiał chwilowo źle wpłynąć na jego układ nerwowy... - wymruczał, unosząc jego powieki tak, by mógł spojrzeć prosto w jego kocie, lśniące źrenice. Nie zobaczył w nich nic, prócz pustki i zimna. A wydawały mu się martwe, jakby przykryte grubą warstwą wody, zamglone i świecące, jakby ze szkła. - W najgorszym scenariuszu, mikstura trwale uszkodziła tkanki w jego mózgu, jednakowoż nie należy się nim przejmować, jest to prawie niemożliwe - dodał po chwili, tym razem mierząc puls przyjaciela. Wampirzyca złapała gwałtownie powietrze i Geralt mógł przysiąc, że drgnęła usłyszawszy te słowa. Nadal - nie w zmartwieniu o niego, a o brata, którego tak pragnęła już odnaleźć.

- Doskonale zdajesz sobie sprawę, że w tych rzeczach ufam ci, jak nikomu innemu, a jeżeli nie, to uświadamiam cię w tym teraz, jednak... - Przerwała na chwilę, zastanawiając się, jak wyrazić swoje niezadowolenie, nie urażając go. - Jednak uważam, że pleciesz głupoty, jeżeli istnieje możliwość, że wiedźmin zostanie kaleką do końca nędznego życia, zostawiając nas tym samym bez dalszych informacji odnośnie Dettlaffa, myślę, że nie jest to coś, czym nie należy się przejmować. Musimy jak najszybciej znaleźć przyczynę jego stanu i się jej pozbyć, tu chodzi o mojego brata. I całą naszą rasę. Nie możemy pozwolić, by skończył jak Khagmar, to nie jest jeden z ludzi, których jest tysiące, a którzy mnożą się jak króliki, on jest jednym z kilkunastu, których nas pozostało, każda najmniejsza szansa na porażkę jest naszą porażką w pewnym sensie - ucięła w końcu, odwracając się do niego plecami. Ten westchnął cicho, ociężale, jakby od niechcenia. I przestał na chwilę badać wpół przytomnego wiedźmina. Ale nie odpowiedział. Zmarszczył tylko brwi i wpatrywał się w jego jakby martwą twarz.

- Musieliśmy podjąć ryzyko, nie było innej możliwości.

- Nie musieliśmy, jest jeszcze ukryty, jest przyzwanie z krwi, jest stare, tradycyjne szpiegostwo, nie musieliśmy iść jego tropem akurat w ten sposób - fuknęła, prostując i poprawiając koronkę na mankietach.

Biały Kruk || WiedźminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz