E.Lee chapter.1

17 3 1
                                    

Witamy w mieście strawberry niewielkiej miejscowości po środku niczego. Gdzie nie spojrzeć rozciągają się stepy a czasem pustynię, jeśli ktoś daleko patrzy to zobaczy drzewa. To właśnie tutaj mieszkają bracia marsh Asher I Nusk Asher. Bliźniacy obaj są wilkami z czaszką na twarzy oraz żółtym przechodzącym w pomarańczowy pierścień na wysokości tęczówki. Obaj ubrani na czarno w długie płaszcze, na głowie kapelusze z szerokim rondem  na paskach na zdrobinie srebrne czaszki. Przez ciało przedłożony pas z nabojami oraz zawieszona na bok torba z potrzebnymi rzeczami. Marsh jest strzelcem zawsze nosi przy sobie kilka rewolwerów dokładnie pięć, po 2 na udo jeden na plecach pod płaszczem. Nusk woli rozwiązania siłowe dlatego ma 2 rewolwery a na kostkach u dłoni kastety z kolcami. Obaj mają mechaniczne rumaki by obraz cowboy'a był kompletny.

Akcja zaczyna się w barze braci, godzina 12.36 wchodzi marsh do budynku i rozgląda się za swoim bratem. Cicho mruknął do siebie.
— gdzie on się znowu szlaja nie będę go znowu szukał.

Kończąc to mówić zobaczył Nusk'a wychodzącego z zaplecza z skrzynką trunków, po przyniesieniu ich rozkładał je na półki. W tym czasie marsh do niego podszedł i powiedział.
— Nusk mam jakiś trop tego cwela E.Lee

powiedział do swego brata po czym oparł się o blat

— to dobrze
Odrzekł i dodał
— gdzie jest ?

Marsh mu odpowiedział
— nie wiem gdzie jest mam tylko trop za nim ale domyślam się po śladach które znalazłem gdzie jest.

Z zaciekawieniem spoglądając spod kapelusza odrzekł Nusk
— tak? Było by warto zabić w końcu gnidę.

Odrzekł marsh ładując jeden z rewolwerów
— ta przydało by się by się w końcu wymeldował z tego świata

Po tym marsh wsadził rewolwer do wolnej pochwy i usiadł na stołku, po czym dodał
— skoro już tam stoisz nalej mi whisky tej co zawsze wiesz którą

Odrzekł mu Nusk
— zaraz ci podam tylko skończę

Trochę czasu spędzili na rozmowę o celu a z lokalu wyszli o 13.14 po czym wsiedli na konie i pojechali drogą do danego miejsca. Droga na koniach jest znacznie prostsza niż piechotą przez co zajęło im to mniej czasu by dotrzeć do danego miejsca dokładnie to do wioski o nazwie "steps". Nazwa dość ciekawa ale to mało istotne. Zatrzymali się 100 metrów od wioski i szybko do siebie powiedzieli. Był wokół wioski las.

Marsh pierwszy
— to jest wioska E.Lee raczej miło nas tu nie przywitają. Masz naboje przy sobie ? By nie było że ci zabraknie

Nusk odrzekł swemu bratu
— mam, dziś mam

I na tym się rozmowa skończyła bo nie było czasu na takie pierdoły podeszli do wioski od boku od lewej strony trzymając się zarośli by utrzymać to że ich nie widzą. Po 5 minutach byli na swojej wymarzonej pozycji na drodze stał im jeden strażnik by wejść do wioski. Wymyślili prosty plan jeden musi podejść strażnika od boku a drugi narobić zamieszania. Jak było ustalone tak zrobili marsh zrobił zament rzucając kilka kamieni, strażnik zainteresowany dźwiękami podchodzi do źródła hałasu po czym zostaje zamordowany ciosem od Nusk'a zadanym w plecy. Po tym wyciągnął nóż otarł o płaszcz i zbliżyli się do wioski to już nie był czas na podchody. Zaczęło się chłopaki wiechali do wioski na pełnej, kogo widzieli strzelali. Walka była nie równa dwudziestu ludzi przeciw dwóm jednak z braci strzelcy nie byli słabi. Bitwa trwała kilka minut strzałów padło od groma i ciut, ciut. Wiele nietrafionych oraz wiele trafionych, po strzelaninie znaleźli jeszcze jednego skrytego wroga i marsh spytał celując mu w głowę.

— gdzie jest Robert E.Lee. GDZIE

[Robert E.Lee to mężczyzna lekko siwiejący niezbyt wysoki i średnio zbudowany w tej akcji ubrany w jasny płaszcz i kapelusz o niezbyt szerokim rondzie]

Strażnik nic nie mówił

Po chwili padły dwa strzały w braci na szczęście nie trafione. Schowali się w pośpiechu, strażnik za brak posłuszeństwa dostał w głowę. Kto strzelał? Oczywiście że pan E.Lee.
Powiedział do nich

— tu jestem skoro tak bardzo mnie chcecie

Mówił do chłopaków z poważaniem on też miał plan
Oddał w nich jeszcze po dwa strzały i wsiadł na konia po czym odjechał. Kiedy to usłyszeli zawołali swoje konie i pobiegli galopem za nim. Gonienie Lee trwało około piętnastu minut kiedy byli blisko Robert odwrócił się i oddał strzał niestety celny w ramie Nusk'a, wtedy ten stanął i marsh gonił go na własną rękę. Marsh oddał dwa strzały jeden celny nieśmiertelny. Wtedy Lee przyśpieszył i dał radę zwiać, nie był już goniony. Marsh wrócił po swojego brata po czym razem się zabrali do strawberry. Kiedy weszli do baru udali się na Zaplecze.
Wtedy marsh zdjoł ubrania z brata i obejrzał ranę.

Po czym powiedział
— zaboli cię to

Nusk odrzekł
— nie będzie gorzej niż wtedy z płotem

Marsh lekko się śmiejąc powiedział
— ta raczej gorzej nie będzie szykuje się bo zaraz ci kule wyjmę

Nusk powiedział z powagą
— dobra już czekam

Marsh poszedł po kilka rzeczy w tym igłę nici. Marsh ostrożnie i powoli wszystko robił najpierw wyjoł kule po czym zaszył ranę. Można powiedzieć że było już wszystko okej. Po tym Nusk poszedł spać a marsh pilnował baru.

Koniec E.Lee chapter.1

West CoastOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz