I

4K 161 48
                                    

Był to późny ciepły czerwcowy poranek. Dochodziła godzina jedenasta. Miasto już dawno tętniło życiem. Po ulicach bez przerwy jeździło mnóstwo aut, a na chodnikach można było spotkać dużą ilość przechodniów, którzy zmierzali tylko w sobie im znanym kierunku. Park był przepełniony radosnymi dziećmi z rodzicami, którzy korzystali z ciepłej pogody. Ze względu na upał oblężone były lodziarnie i spore kolejki tworzyły się przy wózkach z lodami. W zasadzie nie tylko lodziarze mieli dzisiaj dużo pracy. Do piekarni Toma i Sabine, też nie zamykały się drzwi.

Marinette pomagała rodzicom w piekarni, by jak najsprawniej szło im obsłużenie klientów, których dzisiaj nie brakowało. I choć nigdy nie skarżyli się na ich brak, to w soboty zawsze przybywały tłumy.

Kiedy dziewczyna pakowała makaroniki do małego kartonowego pudełeczka, jej telefon zawibrował mocno w kieszeni jej spodni. Wręczyła makaroniki  klientowi, po czym odeszła na bok, by dyskretnie sprawdzić powiadomienie.

Alert akumowy.

Nie dobrze. To znaczy, że natychmiast musi się przemienić w Biedronkę i uratować Paryż. Czuła się źle, że musi zostawić samych rodziców w taki ruch. Ale są sprawy ważne i ważniejsze.

- O nie! Zupełnie zapomniałam, że umówiłam się teraz z Alyą, aby oddać jej książki! A ona czeka już na mnie w parku - powiedziała do mamy, która obsługiwała kolejnego klienta.

- Oh Marinette, zapakuj tylko panu paszteciki i leć - odparła Sabine.

- Dziękuje mamo, postaram się wrócić jak najszybciej.

W ekspresowym tempie pakowała paszteciki do papierowej torebki. Jeden z klientów, czekający w kolejce, oglądał wiadomości. Marinette podsłuchała, że jej przeciwnikiem po raz drugi jest Amnezjo. Nadia apelowała, by schronić się w domach lub w innym bezpiecznym miejscu. Bo nie dość, że każdemu wymazywał pamięć, to jeszcze demolował ulice.

- To ja lecę, pa! - krzyknęła, wybiegając z piekarni.

- Marinette! A co z książką, którą miałaś oddać Alyi? - zapytała mama dziewczyny, zauważając, że jej ze sobą nie wzięła.

- Właśnie, książka! Gdyby nie ty, to bym wybiegła bez niej - zaśmiała się nerwowo, po czym pobiegła do pokoju.

Wzięła większą torbę dla niepoznaki, udając, że jest w niej książka dla Alyi, która oczywiście była tylko wymówką.

Gdy udało jej się wyjść z domu, schowała się za starym budynkiem i przemieniła się w superbohaterkę. Skakała po dachach, usiłując znaleźć złoczyńcę, zachowując przy tym największą ostrożność. Nie chciała przecież powtórki z ostatniego razu, kiedy miała do czynienia z Amnezjo. Do tej pory nie miała pojęcia, jak go pokonali i co takiego się wydarzyło.

Zatrzymała się, stanęła za kominem i rozejrzała się. Ulica wyglądała jakby przeszło przez nią tornado. Była całkiem zdemolowana. Zniknęli wszyscy mieszkańcy. Ulice świeciły pustkami. Co prawda można było spotkać parę przechodniów, którzy biegli, by skryć się w domu. Czyli złoczyńca już tu był.

Biedronka wzięła do ręki jo-jo i zadzwoniła do Czarnego Kota, którego też nie było nigdzie widać. Odebrał po paru sygnałach.

- Wybacz, że tak długo mnie nie ma, m'lady, ale przemieniłem się najszybciej, jak mogłem. Już do ciebie biegnę. - Dziewczyna usłyszała głos Czarnego Kota w swoim biedrofonie.

- Uważaj, znowu mamy do czynienia z Amnezjo. Nie może nas trafić, tym razem możemy nie mieć tyle szczęścia.

- Czyżbyś nie chciała mnie znowu całować? - powiedział flirciarsko.

- Kocie! - skarciła go Biedronka. - Mówię poważnie, nie daj się trafić.

- Zaraz będę, Kropeczko. - Po tych słowach Czarny Kot się rozłączył.

Superbohaterka usłyszała huk i przerażone krzyki. Nie czekając na swojego partnera, ruszyła w stronę dźwięków. Po ulicy błąkali się ludzie, pytający o to, co się stało, gdzie są, a przede wszystkim kim są. Amnezjo już ich dopadł. Jednak sprawcy całego tego zamieszania nadal nigdzie nie było.

Nagle obok Biedronki pojawił się Czarny Kot.

- Uważaj! - krzyknął.

Rzucił się na dziewczynę, by uchronić ją przed pociskiem.

Złoczyńca obserwował superbohaterkę, zaczaił się na nią i kiedy najmniej się tego spodziewała, strzelił do niej. Czarny Kot próbował uniknąć trafienia mocy w jego panią, jednak zrobił to parę sekund za późno. Wylądowali na ziemi. Kot, który leżał na Biedronce, szybko się z niej podniósł. Spojrzał w jej zagubione oczy. I już wiedział, że tym razem jej nie ochronił.





***

Hej wszystkim!

Od razu mówię, że to opowiadanie będzie dosyć krótkie.

I mam nadzieję, że się spodoba.

Pa pa, do następnego :)

Oblivio 2.0 // MiraculumOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz