Rozdział I

11K 450 23
                                    

Margherita

- Signora Rossi, nie potrafię wytłumaczyć, jak to się mogło stać. Nasi pracownicy są zobowiązani ściśle przestrzegać procedury. Pracownik, który dopuścił się tej strasznej pomyłki został już dyscyplinarnie zwolniony – wyjąkała, unikając mojego wzroku, szefowa kliniki.

- A w jaki sposób to może mi pomóc? – zapytałam nie ukrywając sarkazmu.

- Rozumiem, że tą informacją mogła zostać pani przytłoczona, jednak muszę zadać pani pewne pytanie. W klinice przebywa teraz mężczyzna, którego materiał genetyczny został wykorzystany do inseminacji. Bardzo chciałby panią poznać.

- Materiał genetyczny do inseminacji? – warczę na nią – Rośnie we mnie dziecko, które pokochaliśmy z mężem w pierwszej sekundzie jego istnienia. A teraz mówi mi pani, że ojcem dziecka nie jest mój mąż, tylko obcy mężczyzna. A na dodatek mężczyzna ten bardzo chce mnie poznać. Mam nadzieję, że macie tu państwo oddział psychiatryczny, bo za chwilę będę potrzebowała tam zamieszkać.

- Signora Rossi, bardzo proszę się nie denerwować, to pani nie służy, a tym bardziej dziecku. Śmierć męża zapewne już bardzo panią obciążyła.

- Jest pani bezczelna! – wrzeszczę na babę by dać upust nagromadzonym emocjom.

- Proszę mi wybaczyć, że jestem tak bezpośrednia, jednak w pani sytuacji wsparcie ojca dziecka może być bardzo pomocne – babsztyl brnie w zaparte.

- Czy temu mężczyźnie została ujawniona moja tożsamość? Czy te dane nie powinny być tajne?

- Zmuszeni byliśmy poinformować go o zaistniałej sytuacji, jednak pani dane osobowe nie zostały jeszcze ujawnione – mówiąc to patrzy gdzieś daleko w przestrzeń.

- Jeszcze? Pani chyba żartuje! Czy jakiekolwiek aspekty prawne obligują mnie do poznania tego mężczyzny? Czy ja, bądź moje dziecko, kiedykolwiek możemy zostać zmuszeni do nawiązania kontaktu z tym panem? – pytam odzyskując przy tym zdolność logicznego myślenia.

- Na chwilę obecną nie. Jednak muszę panią poinformować, że mężczyzna ten jest poważanym i majętnym człowiekiem. Jego armia prawników z pewnością umożliwi mu kontakt z panią, jeśli on tego zażąda – odpowiedziała nie kryjąc zakłopotania.

- Rozumiem – wysyczałam przez zaciśnięte zęby. – Proszę przekazać temu panu, że dziś naszego zapoznania nie będzie.

Wstałam i niemalże popędziłam do wyjścia. Wychodząc z gabinetu wpadłam na mężczyznę, który stał tuż za drzwiami. Odbiłam się, jak piłka od jego twardego, umięśnionego ciała. Na szczęście dla mnie, był silny i miał dobry refleks. Wielkie, ciepłe dłonie pochwyciły moje ramiona i tylko dzięki temu udało mi się zachować równowagę. Stał tak blisko, że czułam, jak ciepło bije z jego ciała. Wzięłam głęboki oddech, a woń piżma i cytrusów przyjemnie otuliła moje zmysły.

- Przepraszam – wyjąkałam zdezorientowana.

- Nic pani się nie stało? – mężczyzna przyglądał mi się z uwagą i mogłabym przysiąc, że z troską.

- Nie. Nic mi nie jest. Proszę mnie puścić.

Podtrzymując mnie prawą dłonią, lewą uniósł do mojej twarzy i delikatnie, opuszkiem kciuka przetarł łzy. Ten czuły gest mnie zahipnotyzował. Miał tak ciemne oczy, że nie mogłam dostrzec, jakiego koloru tęczówki.

- Proszę mnie puścić – powtórzyłam szeptem.

- Mogę pani jakoś pomóc? – zapytał, a spojrzeniem dosłownie wwiercał się we mnie.

- Nie – udało mi się go wyminąć i pobiegłam do wyjścia.

Kilka dni mi zajęło przetwarzanie informacji, jakie otrzymałam podczas ostatniej wizyty w klinice. Obiecałam Marco, że zostanę na Sycylii. Jego liczna rodzina będzie dla mnie oparciem, a nasz syn będzie wychowywał się otoczony miłością. Wśród licznego grona bratanków, siostrzeńców i kuzynów. Ale teraz, zmuszona byłam złamać tę obietnicę. Dziecko, którego tak pragnęliśmy i już pokochaliśmy oboje, nasze nie jest. Nie mogę tu zostać z obawy, że genetyczny ojciec dziecka mógłby chcieć mi je odebrać. Skoro jest poważanym, wpływowym człowiekiem i ma armię prawników, to może się okazać, że potraktuje mnie jedynie jako żywy inkubator. Straciłam Marco. Kolejnej straty nie przeżyję.


NOWE ŻYCIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz