Jak się okazało, Takeda ogłaszając im wyjazd, wcale nie był w błędzie. Program całej wycieczki dawał naprawdę mocny nacisk na treningi. Po wczesnym śniadaniu, przez napięty grafik mogli pozwolić sobie na kolejny posiłek dopiero w okolicach godziny 16. Mieli cały dzień na praktyki, a więc trenerzy nie szczędzili im wysiłku, upewniając się, że każdy daje z siebie wszystko. Masa ćwiczeń i rozegrane mecze robiły swoje, co skutkowało tym, że każdy bez wyjątku był głodny jak wilk. Na szczęście ich ciężka praca miała zostać wynagrodzona. Menadżerki poszczególnych klubów zmobilizowały się do przygotowania im obfitej obiado-kolacji, która czekała na nich na tyłach szkoły. Zaraz po wyjściu spod prysznica, oczom zmęczonych siatkarzy ukazały się stoły pełne najróżniejszych przysmaków, kuszących swoim wyglądem i zapachem. Dopiero w tamtym momencie wszyscy zdali sobie sprawę jak bardzo byli głodni. Gdy autorki tego jakże zbawczego poczęstunku otrzymały już stukrotne podziękowania, większość bez wahania rzuciła się na jedzenie.
Byli jednak również tacy, którzy zachowali zdrowy rozsądek i wykazali się cierpliwością. Do tej grupy należał między innymi Tsukishima. Usiadł on na jednym z niskich parapetów, pełniących zarówno rolę ławek i westchnął ciężko. Mimo, że tak samo jak inni odczuwał silną chęć zjedzenia czegoś pożywnego, nie miał zamiaru pchać się w tłum i wolał poczekać chwilę aby spokojnie móc nałożyć swoją porcję. Ku jego zdziwieniu, nie musiał się nawet fatygować, ponieważ nagle ktoś zajął miejsce obok niego, podsuwając mu pod nos talerz wypełniony dostępnymi przysmakami. Kei podniósł wzrok by zobaczyć kto to taki. Gdy ich oczy się spotkały, instynktownie odwrócił wzrok, nie chcąc aby jego twarz stała się cała czerwona. No tak, mógł się tego spodziewać. Tylko ta jedna osoba była w stanie wywołać rumieniec na jego twarzy.
- dzięki – powiedział, po czym przechwycił wręczoną mu mieszankę pysznie wyglądających dań. Nawet bez patrzenia był w stanie stwierdzić, że piegowatą twarz towarzysza przyozdobił w tamtym momencie uśmiech.
- smacznego, Tsukki – usłyszał od szatyna w odpowiedzi, na co odparł tym samym. Oboje zabrali się za jedzenie.
⋇⋆✦⋆⋇
Chociaż nie było tego w planach, w pewnym momencie posiłek jakoś samoistnie przeobraził się w niewielkich rozmiarów przyjęcie. Atmosfera była naprawdę przyjemna, więc nikt jakoś szczególnie nie zbierał się do powrotu. Nie szczędzono w rozmowach, a drużyny chwilowo zapomniały o dzielącej je rywalizacji.
Obecnym obiektem zainteresowania grupki osób tam zebranych był Bokuto, który z pasją opowiadał coś wszystkim przysłuchującym się. Yamaguchi, który dotychczas wiernie siedział u boku przyjaciela, od czasu do czasu wspólnie z nim dzieląc się najróżniejszymi uwagami, postanowił sam dołączyć do grona słuchających nastolatków.
Jak się okazało, Kōtarō dzielił się z innymi historią, którą usłyszał tego dnia od Kuroo. Mówiła ona, że rzekomo piwnica tej szkoły była kiedyś miejscem tortur używanym przez miejscowe sekty, a okaleczone dusze nadal zamieszkują ten opuszczony teren, chcąc odpłacić się za wyrządzoną im krzywdę.
Inni słuchacze już po chwili zdali sobie sprawę, że jedynym który wierzy w autentyczność tej historii jest sam szarowłosy. Siedzący tam Tadashi również musiał przyznać, że brzmiało to niezbyt wiarygodnie, jednak mimo tego zaczął otaczać go niepokój. Było tak dlatego, że temat miejsc z przerażającą przeszłością zawsze był jego słabym punktem. Ile by nie wmawiał sobie, że to wszystko jest zwykłą fikcją, nadal jakaś jego część drżała ze strachu. Zaczął żałować, że nie został z przyjacielem, który w tamtym momencie przyglądał mu się z obojętną twarzą.
Gdy Bokuto jeszcze kończył, szatyn postanowił zbierać się do pokoju, widząc, że zaczyna się ściemniać. Jeszcze nadejścia nocy mu brakowało... a ciemność była jego kolejnym lękiem, którego z pewnością nie chciał w tamtym momencie przebudzić.
- Hej, Tsukki, ja wracam do siebie. Do zobaczenia jutro! – poinformował chłopaka, żegnając się przy okazji. Po tym ruszył w drogę do pensjonatu znajdującego się kilka minut drogi z liceum. Myślami był całkowicie gdzie indziej. Zaczął nucić sobie pod nosem swoją ulubioną piosenkę, gdy nagle zdał sobie sprawę, że ktoś cicho podśpiewuje razem z nim. Odwrócił się zdezorientowany.
- Tsukki? – zapytał widząc za sobą nikogo innego, jak właśnie blondyna
- i tak miałem już wracać – wzruszył ramionami. Yamaguchi zdał sobie sprawę, że to pierwszy raz kiedy słyszy jak Kei śpiewa. Może i był to łagodny śpiew półgłosem, jednak chłopak musiał przyznać, że głos Tsukishimy był naprawdę kojący i...po prostu przyjemny.
- whoa...nie wiedziałem, że umiesz tak śpiewać – nie mógł powstrzymać się od skomplementowania przyjaciela
- zamknij się, Tadashi – burknął w odpowiedzi wyższy chłopak. Chociaż wyglądał na obojętnego, wewnętrznie rozlało się w nim dziwne ciepło, a policzki lekko zapiekły. Pochwały od Tadashiego były z niezrozumiałych powodów o wiele bardziej istotne, niż te otrzymane od kogokolwiek innego. I z tych samych niezrozumiałych powodów wywoływały takie właśnie reakcje.
Nie mieli dużo czasu na pogawędki, ponieważ moment później byli już u celu. Tam rozeszli się do pokoi, wcześniej wymieniając się krótkim „dobranoc".
⋇⋆✦⋆⋇
Blondyn udał się do siebie z intencją szybkiego załatwienia wszystkich potrzebnych spraw i położenia się do łóżka. Nigdy nie był typem osoby siedzącej długo wieczorem. Wyjątkiem były wspólne nocki, które urządzali sobie z Yamaguchim jeszcze za czasów podstawówki. Potrafili przesiedzieć wtedy całą noc grając w gry i rozmawiając o błahostkach. Siatkarz uśmiechnął się ledwo zauważalnie na wspomnienie tych chwil. Zdał sobie sprawę, że trochę tęskni za takimi rutynowymi spotkaniami, jakie kilka lat wcześniej urządzali sobie co tydzień.
⋇⋆✦⋆⋇
Zgodnie ze swoim planem, w okamgnieniu wziął prysznic, umył zęby i przebrał w piżamę...swoją nową uroczą piżamę, otrzymaną w prezencie. Potem mógł ze spokojem iść do łóżka i zasnąć. A przynajmniej tak mu się wydawało. Po kilkunastu minutach, gdy był już na progu snu, drzwi do pokoju powoli się otworzyły, skutecznie podrywając go z posłania. Ku zdziwieniu Keia nie był to żaden z jego współlokatorów.
- Hej Tsukki... - rozległ się niepewny głos. W progu stał szatyn z mokrymi włosami i kocem zarzuconym na ramiona.
- Tadashi? – zdziwił się siatkarz – co tu robisz?
- bo ja...ja nie mogłem zasnąć i...pomyślałem, że przyjdę tu do ciebie... – w tamtym momencie zauważył co jego przyjaciel ma na sobie. Na ten widok na jego twarzy zagościł uśmiech. Mimo tego wciąż wyglądał na zawstydzonego powodem swojej wizyty.
- co ty, boisz się czegoś? – zapytał z nutką drwiny. Nie spodziewał się jednak, że nastolatek wcale nie zaprzeczy.
- heh – padło jedynie w odpowiedzi
- i co ja mam na to poradzić? – również się zmieszał, nie wiedząc do czego zmierza chłopak
- no pomyślałem, że mógłbyś pójść spać do mnie i...
- nie ma mowy – odparł od razu, nawet nie zastanawiając się czy w rzeczywistości chce iść czy nie. Była to pewnego rodzaju automatyczna forma samoobrony. Poza tym nie byliby tam nawet sami, bo pozostawały jeszcze osoby dzielące z nim pokój. Dlaczego to ich nie mógł poprosić o pomoc?
Tadashi słysząc stanowczą odmowę, nieznacznie spuścił głowę. Jakoś nagle przygasł i zacisnął dłonie mocniej na połach swojego koca. Widząc to, Tsukishima poczuł się trochę winny względem niego. Przypomniał sobie czasy, kiedy to w wieku 10 lat sam miewał koszmary. Wtedy to właśnie on dotrzymywał mu w nocy towarzystwa i wymyślał najróżniejsze sposoby aby pomóc mu rozgonić nękające myśli i zasnąć. Blondyna ogarnęło współczucie.
- um...w porządku – powiedział nagle. Otrzymał pytające spojrzenie kasztanowych oczu. – chodźmy zanim zmienię zdanie.
CZYTASZ
The only exception |tsukkiyama|
FanfictionTsukishimę i Yamaguchi'ego już od dawna łączył pewien rodzaj przyjaźni. Jednak czy na pewno chodzi tutaj jedynie o przyjaźń? Obie strony zostaną poddane w tej kwestii pewnym wątpliwościom. Jak Kei poradzi sobie z dręczącymi go sprzecznymi uczuciami...