Po zniknięciu Wayzza Marinette i Adrien wymienili spanikowane spojrzenia. Albo ktoś przejął bransoletę Mistrza Fu, albo sam Mistrz porzucił swoje Miraculum, żeby je ochronić przez złoczyńcą. Pytanie brzmiało, kim on jest?
– Vol-kto? – spytała cicho Marinette.
– Voldemort? – podsunął żartobliwie Adrien, na co dziewczyna roześmiała się głośno:
– Głuptas z ciebie! Za dużo czytasz książek! Naprawdę myślisz, że Ten, Którego Imienia Nie Wolno Wypowiadać, zjawił się tu po szkatułę z Miraculami?
– Na pewno Miracula rozwiązałyby część jego problemów – mruknął.
– Kocie, błagam... – Marinette przewróciła oczami. – Skup się. Mamy kłopoty. Ktoś realny zagraża Mistrzowi. A tylko my możemy temu komuś przeszkodzić. Tylko jak mamy to zrobić, skoro sami nie mamy naszych Miraculów i nie wiemy nic o zagrożeniu ani o tym, gdzie może być szkatuła?
– Jak zwykle skupiona na zadaniu... – westchnął Adrien.
– Myślę, że musimy przełożyć nasze plany na później... – Marinette wstała z kanapy i zaczęła zapinać guziki swojej sukienki. – Nie pokazuj mamie tej koszuli z urwanym guzikiem... – poprosiła Adriena na widok nitek w miejscu, gdzie jeszcze kilkanaście minut wcześniej był guzik. – Przyszyję ci go, kiedy znajdziemy szkatułę.
– Tylko następnym razem nie zakładaj już tej koszmarnej sukienki... – poprosił chłopak, szybko się ubierając.
– Nie podoba ci się? – udała zdziwienie i okręciła się dookoła. – Według mnie jest śliczna.
– Jest cudowna! – zapewnił ją, biorąc ją w ramiona. Pochylił się, ale zamiast pocałować dziewczynę, wyszeptał tuż przy jej ustach: – Koszmar zaczyna się przy guzikach. Jeśli znów ją włożysz na naszą specjalną randkę, uroczyście przyrzekam, że tym razem zedrę ją z ciebie, choćby wszystkie guziki miały wylądować na podłodze.
– Kusząca perspektywa... – Marinette mrugnęła do niego porozumiewawczo. – Przemyślę to.
– Cholera, teraz nabrałem ochoty na ten scenariusz... – mruknął, a ona zaśmiała się.
– Zachowuj się, to się może doczekasz...
– Kocham cię, Kropeczko... – szepnął Adrien, całując ją szybko przed wyjściem. – Mówiłem ci to już kiedyś?
– Bez noża na gardle? – mrugnęła w odpowiedzi. To był ich stary żart, który powtarzali sobie od czasu do czasu. – Z jakiś milion razy... Ale jeszcze mi się to nie znudziło.
– I dobrze. Obiecaliśmy sobie, że nam się nie znudzi...
– O ile mnie pamięć nie myli, to ty obiecałeś mnie, że ci się nie znudzi! – przypomniała, wyswobadzając się z jego objęć i ruszając do wyjścia.
– To nie działa w obie strony? – udał zdziwienie.
Marinette zatrzymała się przy klapie i spojrzała na Adriena czule. Uśmiechnęła się i powiedziała cicho:
– Działa, działa. – A kiedy on wyszczerzył się w odpowiedzi, dodała już bardziej rzeczowym tonem: – A teraz do roboty!
– Masz jakiś pomysł, gdzie możemy zacząć? – spytał, schodząc za dziewczyną po schodach.
– Jedyne miejsce, które mi przychodzi do głowy, to salon medycyny chińskiej, w którym odwiedzałam Mistrza Fu. Miejmy nadzieję, że zastaniemy tam stary gramofon!
– To nie o tym adresie Mistrz mówił trzy lata temu, że go już tam nie znajdziesz? – przypomniał sobie Adrien.
– Dokładnie o tym adresie mówił – przytaknęła Marinette. – Ale to jedyne miejsce, które znam, więc jeśli Mistrz Fu zaczął zostawiać nam jakieś wskazówki w miejscach dla nas oczywistych, to obstawiałabym właśnie to jako pierwsze. Będziemy się martwić później, jeśli zastaniemy puste mieszkanie.
– Nadal nie wiemy, kto nam zagraża – Adrien wrócił do drugiej zagadki zostawionej przez Wayzza.
– Teraz priorytetem jest odnalezienie Miraculów. Potem będziemy się martwić, z kim musimy się zmierzyć.
– Ale serio myślisz, że to nie Voldemort? – zażartował, żeby rozładować nieco napięcie, które pojawiło się w ruchach Marinette. Za dawnych czasów zawsze to pomagało Biedronce nieco się rozluźnić i zazwyczaj wpadała wtedy na lepsze pomysły.
– Wayzz powiedział „ona", więc nie sądzę... Ale jeśli to Voldemort porwał Mistrza Fu, obiecuję ci, że będziesz mógł rzucić w niego jakieś zaklęcie. Wedle uznania...
– Wolę mój stary dobry Kotaklizm, wiesz?
– Najpierw musimy znaleźć Tikki i Plagga. Mam przeczucie, że nie będą w szkatule, tylko gdzieś osobno. Ja zwariuję! – zirytowała się nagle i stanęła na środku chodnika. – Miałam zupełnie inne plany na dzisiaj! Jestem za stara na ratowanie Paryża!
– Po pierwsze nie jesteś za stara... – szepnął Adrien, podchodząc do niej i obejmując ją w pasie. – Po drugie, miałem te same plany, co i ty, więc możesz być pewna, że nadgonimy to w bardzo najbliższym czasie... – Pocałował ją lekko. – I obiecuję uroczyście: koniec z planowaniem! A po trzecie, nie ratujesz Paryża, kochanie. Dzisiaj ratujemy przyjaciela...
Marinette spojrzała na Adriena z czułością, a potem wspięła się na palce i pocałowała go, chcąc wyrazić swoją wdzięczność za wsparcie, jakie jej okazywał. Następnie wzięła go za rękę i już bez zbędnej zwłoki ruszyła z sobie znanym kierunku. Do salonu medycyny chińskiej, gdzie – jak miała nadzieję – odnajdą Wayzza. Mając przy sobie Miraculum Żółwia, będzie im łatwiej podążyć za kolejnymi wskazówkami.
CZYTASZ
Ta Noc
FanfictionOd wydarzeń opisanych w książce pt. „Tamten Dzień" minęły trzy lata. Przez ten czas Marinette i Adrien uczyli się żyć normalnym życiem. Tęsknota za kwami ciągnie się za nimi podobnie jak trauma po starciu z Władcą Ciem. No i pojawia się między nimi...