A/N: Uwaga! Poniższy rozdział kwalifikuję do kategorii wiekowej 16+. Jeśli masz mniej lat, proszę o pominięcie tej części i przejście do końca rozdziału...
* * *
Temperatura i napięcie rosło wraz z natężeniem pocałunków coraz to bardziej namiętnych. Wreszcie Marinette popchnęła Adriena w stronę kanapy, a kiedy on – zaskoczony – usiadł, pociągnął ją za sobą. Rozsiadła się wygodnie, oplatając nogami jego biodra.
– To nie zjemy nawet kolacji? – zapytał z tym swoim kocim uśmiechem, z którego nie rezygnował mimo upływu lat. Nabrał za to jeszcze większego uroku.
– Och, przymknij się – mruknęła. – Za dużo planujemy...
– To ty zawsze byłaś od planowania. Ja wolę działać.
– To działaj... – uśmiechnęła się znacząco i odsunęła się nieco od niego.
Przyjrzał się krytycznie jej sukience. Miała ze sto guzików. Wybrała ją chyba specjalnie po to, żeby się z nim podrażnić.
– Serio, Księżniczko? – spytał z krzywym uśmiechem. – To zajmie miesiące!
– No, nie przesadzaj! – odparła, mrugając do niego zalotnie. – Taki superbohater jak ty poradzi sobie z tym bez trudu... – dodała, przesuwając dłonią po linii guzików zapraszającym gestem.
– Jest ich chyba z milion... – westchnął i przysunął ją sobie bliżej.
– No to bierz się do roboty, Kotku. Moi rodzice nie będą siedzieć na kolacji przez wieczność.
– Kusicielka... – skomentował, a ona zachichotała.
Zabrał się do rozpinania guzików, ale Marinette miała plan, żeby utrudnić mu to zadanie. Pochyliła się, żeby go pocałować, a kiedy on spojrzał na nią pytająco, szepnęła tuż przy jego ustach:
– Zaraz sprawdzimy czy masz podzielność uwagi...
Zaczęła go całować, więc stracił możliwość podglądania, gdzie znajdowały się kolejne guziki. Kompletnie nie udawało mu się rozpinanie ich po omacku.
– Prościej będzie, jak po prostu zedrę z ciebie tę sukienkę – wymruczał, przerywając pocałunek.
– To zostawimy na następny raz. – Zachichotała. – Teraz bądź grzeczny. Czeka na ciebie bardzo ładna nagroda.
– No, nie wątpię. – Uśmiechnął się znacząco, na co ona przewróciła oczami, a jemu udało się rozpiąć kolejne kilka guzików.
– Siedź cicho! Naprawdę się wykosztowałam.
– Zupełnie niepotrzebnie. Skąd w dziewczynach to przekonanie, że muszą się wykosztowywać na bieliznę, skoro... – urwał nagle, na widok koronkowego ramiączka, które się wyłoniło spod materiału sukienki.
– Mówiłeś coś? – mruknęła z półuśmiechem po dobrej chwili, ale zupełnie nie reagował.
Po prostu wpatrywał się w jej ramiączko. Miał tak rozkosznie zagubiony wzrok, że Marinette miała ochotę po prostu go zacałować na śmierć. Zamiast tego delikatnie wzięła jego rękę i podniosła ją w stronę swojego ramienia. Przez cały czas nie spuszczała z niego wzroku, a on nie odrywał spojrzenia od swojej dłoni.
– Nie jestem z porcelany... – szepnęła, przytulając się do jego policzka.
Poczuła, że najwyraźniej ocknął się z szoku, bo jego kciuk zaczął wędrować wzdłuż koronkowego ramiączka. Westchnęła zadowolona. To była naprawdę bardzo dobra inwestycja...
– Znów te cholerne guziki... – mruknął Adrien, gdy jego dłoń dojechała do miejsca, które zasłaniała sukienka.
– Rozpiąłeś dopiero jakieś pięć. Gdzie tam do miliona! – roześmiała się Marinette.
– Naprawdę nie mógłbym jej zerwać? – spytał, zerkając na nią błagalnie.
– A kto będzie zbierał te wszystkie guziki z podłogi i potem je przyszywał?
– Podobno umiesz szyć...
– Chyba muszę cię zmotywować do pracy... – Mrugnęła do niego. – Co powiesz na mały wyścig, Kocie? Jak za dawnych czasów... – zaproponowała.
– Będziesz uciekać po paryskich dachach, a ja będę cię gonił?
– Nieee... – przeciągnęła samogłoskę i przesunęła dłoń po jego torsie. – Twoja koszula kontra moja sukienka?
– To niesprawiedliwe! Ja mam tylko parę guzików na krzyż! – zaprotestował, podczas gdy Marinette przesunęła dłoń po jego policzku, a potem po szyi i wzdłuż kołnierzyka. A potem zaczęła rozpinać jego koszulę.
Nie tylko liczba guzików była przeciwko niemu. Ścigał się z osobą, która szyjąc, latami ćwiczyła zręczność w palcach. Jego długie palce pianisty tylko plątały się na ciasno umiejscowionych guzikach jej sukienki, podczas gdy Marinette w parę chwil rozpięła wszystkie w jego koszuli.
– I właśnie przegrałeś! – oznajmiła z satysfakcją, zsuwając mu koszulę z ramion.
– Nie do końca... – wyszczerzył się w uśmiechu.
– Mankiety się nie liczą! – zastrzegła.
– Nie ten guzik miałem na myśli... – zasugerował, a ona zaczerwieniła się okropnie.
– Świntuch! – skomentowała i wyrwała koszulę z jego spodni.
Ostatni guzik, zahaczywszy o pasek spodni, z trzaskiem oderwał się od tkaniny i zataczając łuk, wylądował na środku pokoju, po czym spokojnie potoczył się pod biurko Marinette. Para na kanapie obserwowała zarówno lot jak i późniejszą wędrówkę guzika, w rezultacie wybuchając niepohamowanym śmiechem.
– Czyli jakieś guziki wylądowały jednak na podłodze... – zauważył Adrien. – Mogę teraz? – spytał, chwytając brzeg sukienki swojej dziewczyny.
– Nie ma opcji. Zamierzam ubrać tę sukienkę jeszcze parę razy w życiu. Choćby na powrót moich rodziców! – zastrzegła. – A poza tym, teraz już musisz przyznać, że wygrałam!
– A co było nagrodą?
– Dzisiaj ja rządzę.
– Ty zawsze rządzisz – westchnął.
– No dobrze, skoro wyścigi cię nie zmobilizowały, to może ci powiem, że dół pasuje do góry? – mrugnęła do niego.
– M-Marinette! – jęknął, a ręka posłusznie ruszyła w stronę przeklętych guzików. Druga zaś powędrowała po jej udzie. Dziewczynie nagle zabrakło tchu.
– O-oszu-kujesz... – westchnęła, z trudem łapiąc oddech.
– Serio? – mruknął, udając zaskoczenie swoim odkryciem. – Wychodzi na to, że to działa w obie strony... – stwierdził i zaczął ją całować.
Po chwili wyczuł, że pozbył się wystarczającej ilości guzików. Wsunął więc dłonie pod materiał, a potem delikatnie zsunął je w dół, zdejmując sukienkę z ramion dziewczyny. I zaniemówił z wrażenia.
– Widzę, że pojawiam się nie w porę! – rozległo się tuż obok nich.
Marinette pisnęła i z powrotem nasunęła na siebie sukienkę, zaś Adrien przytulił ją mocno w opiekuńczym geście, zanim oboje zorientowali się, kto pojawił się w pokoju.
Był to Wayzz, kwami Mistrza Fu.
CZYTASZ
Ta Noc
Hayran KurguOd wydarzeń opisanych w książce pt. „Tamten Dzień" minęły trzy lata. Przez ten czas Marinette i Adrien uczyli się żyć normalnym życiem. Tęsknota za kwami ciągnie się za nimi podobnie jak trauma po starciu z Władcą Ciem. No i pojawia się między nimi...