01. 03

198 27 49
                                    







ROZDZIAŁ TRZECI:
Pechowy mecz

ZBLIŻAŁ SIĘ JUŻ LISTOPAD, a co za tym idzie kolejny mecz quidditcha w wykonaniu drużyny Octavii

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.










ZBLIŻAŁ SIĘ JUŻ LISTOPAD, a co za tym idzie kolejny mecz quidditcha w wykonaniu drużyny Octavii. Po wygranej z Gryfonami morale borsuków znacznie się polepszyły. Każdy starał się jak mógł, a zadowolona Dalman, śmigała od jednego do drugiego końca boiska z wielkim bananem na ustach. Z góry co chwilę rozlegał się jej głos ("Oby tak dalej", "Świetne podanie", "Przechodzicie samych siebie"). Była pewna, że jeśli na meczu pójdzie im równie dobrze to Gyrfonom trudno będzie odrobić straty. Na myśl o możliwości zdobycia Pucharu Quidditcha poczuła ogromną ekscytację. Życzyła Woodowi i całej jego drużynie, z którą miała naprawdę dobry kontakt, wszystkiego, co najlepsze, ale to wcale nie znaczyło, że nie ma ochoty na zwycięstwo. Kto by nie miał, widząc tak wspaniałą grę?

— Cedrik, ruszaj się trochę! — krzyknęła rozbawiona, gdy nastolatek popisując się przed Loreen prawie zleciał z miotły. Uśmiech zszedł jej z twarzy, kiedy zobaczyła ruch na trybunach. Zmrużyła oczy. To już któryś raz zdawało jej się, że dostrzegła gdzieś skrawek wyraźnie niebieskiego koloru. — Nie przerywajcie. Muszę coś sprawdzić.

Po tych słowach prędko ruszyła w stronę rzędów ławek. Wylądowała na jednej z nich, a potem zeskoczyła na ziemię. Rozejrzała się. Nigdzie nie było ani śladu "tego czegoś", choć dałaby sobie rękę uciąć, że ktoś poruszał się po trybunach. Przecież nie była ślepa. Wręcz przeciwnie. Miała wręcz sokoli wzrok. To ważne, gdy gra się na pozycji szukającego. Westchnęła zrezygnowana i gotowa była znów wzbić się w powietrze, ale wtedy usłyszała czyjś głos.

— Ollie? — Zdziwiła się.

— A spodziewałaś się kogoś innego?

Zaśmiała się i pokręciła głową.

— Bardzo się denerwuje. Myślałam, że jakiś Krukon przyszedł podglądać nasz trening. — Machnęła ręką, odwracając głowę. — Najwyraźniej mi się przewidziało.

Zwróciła oczy z powrotem ku Oliverowi. Miał na sobie dżinsowe spodnie. Może to one przykuły jej uwagę? Pewnie tak.

— Myślałem, że już skończyliście i chciałem się gdzieś z tobą przejść — powiedział uśmiechając się tak szeroko, że w jego policzkach ukazały się dołeczki. Wyglądał przeuroczo. Zimny wiatr przyprawił jego bladą skórę o ledwie widoczne rumieńce. Octavia pewnie wyglądała podobnie po godzinnym lataniu na miotle.

— Zostało nam jeszcze piętnaście minut — odparła wzruszając ramionami.

— Będzie ci przeszkadzało jeśli tu poczekam?

— Nie wiem, czy powinieneś...

— I tak już z wami nie zagramy. — Upierał się. — Obiecuję, że wymażę z pamięci każde zagranie, każdy najmniejszy skrawek waszej strategii.

MYSZ POD MIOTŁĄ: oliver woodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz