Rozdział 13

60 9 3
                                    

Amy Westling POV:

- Bądź ostrożny, Jackie, proszę - powiedziałam wtulając się w mojego ukochanego i tym samym ocierając łzy w jego ubranie. Wiedziałam, że jeśli wszystko pójdzie zgodnie z moim planem, to popłyniemy na Isla del diablo razem, jednak mimo to płakałam, aby nie wzbudzić w nim podejrzeń. Staliśmy właśnie przy molo w blasku księżyca, żegnając się, gdyż Pan Owens, razem z Isaac'iem czekali już na łajbie, aby bezpiecznie przetransportować mnie z powrotem na wyspę, z której tu przybyliśmy.

- Cukiereczku, czy ja kiedyś nie byłem ostrożny? - zapytał Jack, odsuwając mnie lekko od siebie, aby spojrzeć mi, ze swoim zwykłym uśmiechem, w oczy. Na to pytanie tylko parsknęłam śmiechem przez łzy, po czym znów oparłam głowę na jego torsie.

- Kocham cię, wiesz? - zapytałam na powrót płacząc.

- Wiem, Słońce, ja ciebie też - odpowiedział gładząc mnie po włosach. - Ty też na siebie uważaj - wyszeptał mi do ucha po czym mocno przytulił. - Powinnaś już iść - dodał i wypuścił mnie z uścisku. - Ja z resztą też - stwierdził, odwrócił się i już chciał odejść kiedy podbiegłam jeszcze do niego i go pocałowałam.

- Do zobaczenia, Jack - powiedziałam, patrząc mu w oczy. Teraz to ja chciałam odejść kiedy Jack złapał mnie za rękę.

- Amy? - zaczął bardzo niepewnym jak na niego tonem.

- Słucham?

- Cz-czy ty...? - zaczął sięgając do kieszeni, kiedy przerwał nam Pan Gibbs.

- Jack!... Och, wybaczcie nie chciałem przeszkadzać...

- Czego? - zapytał Jack z wyraźną nutą irytacji i złości w głosie.

- Załoga już czeka - odpowiedział zmieszany Gibbs.

- Zaraz przyjdę - odwarknął Jack, a jego kamrat jak najszybciej usunął mu się z pola widzenia.

- O coś chciałeś mnie zapytać - przypomniałam Jack'owi.

- To... Już nieistotne - westchnął, po czym ujął moją dłoń i ją ucałował. - Żegnaj Amy.

- Do zobaczenia Jack.

***

Jack odszedł w swoją stronę, a ja w eskorcie Pana Owens'a w swoją. Tutaj zaczął się mój plan.

- Proszę pana, zapomniałam portmonetki z baru - powiedziałam zatrzymując się w połowie drogi na pokład.

- Trudno moja droga, nawet gdybyś ją odszukała, nie sądzę, żeby coś w niej jeszcze było. - stwierdził stryj Isaac'a, idąc dalej.

- Ale - zaczęłam znowu - To był ostatni prezent, jaki podarował mi ojciec... Zanim wypłynął w morze i nie wrócił. Ta portmonetka ma dla mnie wartość sentymentalną - wymyśliłam na poczekaniu. Mój ojciec faktycznie zginął na morzu, ale raczej nie przywoził mi żadnych prezentów ze swych licznych wypraw. Wiedziałam jednak, że byłam jego oczkiem w głowie. Po prostu umiał to okazać bez obdarowywania mnie jakimiś drobiazgami.

- Skoro tak ci zależy to poczekaj chwilę na Isaac'a...

- Nie, proszę się nie fatygować, sama szybko pobiegnę i zaraz wrócę. - powiedziałam, po czym w te pędy ruszyłam do karczmy, gdzie miałam nadzieję spotkać niejakiego Kapitana John'a Niki'ego.

- Nie! Stój, zaczekaj! Isaac! Biegnij za nią! - słyszałam w dali krzyk Pana Owens'a, a po kilku minutach biegu z przeszkodami, w postaci pijanych ludzi czy też najróżniejszych rzeczy porozrzucanych na ulicy usłyszałam za sobą znajomy głos przyjaciela:

~Bring Me That Horizon~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz