Mężczyzna doprowadził mnie do sali przesłuchań i odszedł bez słowa. Moje serce waliło jak młotem. W głowie miałam pustkę. Kompletnie nie wiem co mam teraz zrobić. Myśl Chanel, myśl. Jeśli powiem im wszystko więcej nie zobaczę Demi, jeśli nic im nie powiem, mój koszmar wróci, ale odzyskam Demi.
- Cześć, Chanell. Zapraszam Cię na ponowne przesłuchanie. - z zamyśleń wyrwał mnie głos Evana, szefa Justina.
Justin obiecał, że mnie z tego wyciągnie.
Skinęłam głową i weszłam do pomieszczenia z mężczyzną.
- Więc, powtórzmy. - zaczął, siadając na krześle. - Nazywasz się Chanel Fletcher, córka Samanthy i Franka, siostra Demi. Siostrzenica Briana.
- Tak
- Co wydarzyło się poprzedniej nocy? - spytał, krzyżując dłonie.
- Pracowałam w klubie jak co piątek, kiedy wpadła policja. - wzruszyłam ramionami. Właśnie podjęłam decyzję.
- Czy byłaś zmuszana do pracy w klubie?
- Nie - odpowiedziałam, na co mężczyzna spojrzał na mnie zaskoczony.
- Czy miałaś do spłacenia jakiś dług u wujka?
- Nie - pokręciłam przecząco głową,.
- Chanel, czy coś się stało? - spytał Evan, bacznie mi się przyglądając.
- Nic. - wzruszyłam ramionami. Siostra zawsze była dla mnie najważniejsza. Wolę ja spłacać ten dług, niż ona.
- Czy Brian kiedykolwiek Cię zastraszał, bądź groził Ci?
- Nie, przecież to mój wujek. - prychnęłam, czując jak pod powiekami wzbierają się łzy.
- Słuchaj, możesz mi o wszystkim powiedzieć. Pomogę Ci. - szepnął blondyn, łapiąc ze mną kontakt wzrokowy.
- Wszystko jest w porządku. Chciałabym wrócić już do domu.
- Daj mi chwilę. - Agent westchnął i wyszedł.
Siedziałam sama dobre piętnaście minut i zastanawiałam się nad swoim losem. Jak bardzo jestem w dupie? Bardzo.
- Co Ty odpierdalasz! - do sali wparował Justin. - Dlaczego kłamiesz? - spytał stając po drugiej stronie stołu, opierając ręce na blacie. - Zastraszył Cię skurwiel?
- Nikt mnie nie zastraszył. - szepnęłam, patrząc na jego dłonie.
- Więc dlaczego kłamiesz? - spytał ponownie, ale nieco głośniej już. - Dlaczego chcesz to spierdolić? Możemy go zamknąć.
- Za co? za prowadzenie klubu? - zaśmiałam się, kręcąc głową, przez co po policzkach zaczęły spływać mi łzy.
- Kurwa, patrz na mnie! - szatyn chwycił za moją brodę i uniósł w górę. - Mów prawdę! Powiedz to co mówiłaś mi.
- A może kłamałam? - odpowiedziałam ostro, jednak moja warga zadrżała.
- Chanel, proszę. - Justin nieco zniżył głos. - Powiedz im to co mi. Pomożemy Ci.
- Za późno już. - szepnęłam niemalże niesłyszalnie.
- Nie jest kurwa za późno! - wrzasnął, odchodząc ode mnie. - Błagam, nie rób nam tego. On Cię już nie skrzywdzi. Obiecuję!
Pokręciłam tylko głową i spuściłam wzrok. On ma Demi, jeśli ma Demi, ma mnie. Nie można mi już pomóc. Jestem skazana na niego do końca jebanego życia.
- Twoi rodzice poświęcili życie! A ty spierdolisz to od tak. - powiedział spokojnie po czym wyszedł.
Rozpłakałam się na dobre. Czułam jak łzy mieszają się z moja raną na policzku, wywołując ból. Podniosłam głowę, gdy drzwi ponownie się otworzyły. Mając nadzieję, że to Justin, prędko otarłam łzy.
- Chanel Fletcher. Jestem Twoim adwokatem, nazywam się Dylan Craig. - Wysoki starszy mężczyzna spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem i podszedł. - Jesteś wolna. - oznajmił wręczając mi chusteczkę.
Odetchnęłam z ulgą i otarłam łzy wstając. Wiem, że wysłał go Brian.
Pod salą przesłuchań stał wkurwiony Justin i jego przełożony Evan.
Spuściłam wzrok i ruszyłam za adwokatem. Mam mętlik w głowie, ale nie widzę innego wyjścia.
- Co z moją siostrą? - spytałam, kiedy wsiedliśmy do eleganckiego mercedesa.
- Niedługo się z nią zobaczysz. - odpowiedział mężczyzna. - Zawiozę Cię do domu, gdzie się spakujesz i ktoś po Ciebie przyjedzie.
- Spakuje? - krzyknęłam.
- Jeśli chcesz zobaczyć siostrę, to lepiej się spakuj. - odpowiedział krótko, sięgając po telefon. - Za 10 minut będzie na miejscu. - powiedział do komórki i się rozłączył.
W co do cholery się wpakowałam. Co jeśli wcale nie odda mi Demi? Może chcą mnie zabić i upozorują moją ucieczkę.
- Do widzenia, Chanel. - Adwokat pożegnał się, kiedy zatrzymał samochód pod moim domem.
Wysiadłam chwiejnie i powoli ruszyłam do domu wciąż zastanawiając się co dalej. Otworzyłam zamek, weszłam do domu i zjechałam plecami po drzwiach rozpłakując się jak dziecko. Co ja narobiłam. Co ja najlepszego narobiłam. Wpakowałam nas znowu w gówno. Z płaczu wyrwał mnie dzwoniący telefon.
- Tak?
- Masz 15 minut, żeby się spakować. - oznajmił Brian i się rozłączył.
Wstałam niechętnie i ruszyłam do łazienki, gdzie wzięłam prysznic, a następnie ubrałam się w dresy.
Justin POV*
Wiedziałem, że ten chuj coś wymyśli. Wiedziałem. Wszystko dlatego, że zaczęli akcje bez mojej zgody. Nie wszystko było gotowe. Teraz, kiedy ją wypuścili..muszę do niej pojechać i z nią porozmawiać. O ILE NA PODWÓRKU nie zastanę całego zastępu Briana. Zaciskając dłonie na kierownicy z nerwów całkiem zapomniałem o światłach i tak o to ledwo uciekłem śmierci. Zaparkowałem pod domem Chanel i pierwsze co rzuciło mi się w oczy to otwarte drzwi. Sięgnąłem po broń do schowka i powoli wysiadłem z auta. Rozejrzałem się po okolicy i po cichu wszedłem do domu. To co zastałem przerosło wszelkie moje oczekiwania. W domu panował chaos. To co było szklane, leżało teraz na ziemi w kawałkach.
- Chanel? - krzyknąłem, rozglądając się i idąc dalej.
Kiedy dotarłem do pokoju dziewczyny na ziemi napotkałem krople krwi, to samo na klamce.
Momentalnie serce przestało mi bić. Poczułem się, jakbym nagle został sparaliżowany. Nie mogłem się ruszyć, ani też cokolwiek powiedzieć.
CZYTASZ
MONEY (Justin Bieber)
Fanfiction- To nie jest burdel! - warknął oburzony Chazz. - To klub ze striptizem. Możesz oglądać, nie dotykać. - wytłumaczył. - Chyba jesteś tu pierwszy raz. - westchnęła. - Możesz tylko oglądać, pod żadnym pozorem nie dotykaj. Rozumiesz? - Tak. Uśmiechnęła...