Rozdział 1

302 15 1
                                    

Znacie to uczucie, gdy budzicie się w poniedziałkowy ranek, jesteście pełni energii i rozmyślacie nad korzyściami,  jakie może przynieść dzisiejszy dzień? Ja nie... może słynne powiedzenie "nie lubię poniedziałków" to jedynie utarty stereotyp, ale do mnie najwyraźniej pasuje idealnie.

Ze snu wyrwał mnie budzik wskazujący godzinę 7:00. No cóż, trzeba zacisnąć zęby,  ruszyć tyłek i zbierać się do szkoły.  Wstałam z mojego kochanego łóżka i udałam się do łazienki, zabierając ze sobą rzeczy, które miałam zamiar włożyć dziś na siebie. Nic oryginalnego... czarne rurki i koszula w kratę. Nie miałam zwyczaju stroić się do szkoły, a tym bardziej spędzać niezliczonych godzin na makijażu i fryzurze, tak ja większość dziewczyn z mojego liceum. Może to dlatego, na porannej toalecie nie spędzałam nigdy więcej czasu niż 20 minut.

Wychodząc z łazienki udalam się do kuchni, gdzie mój młodszy brat zdążył już zrobić sobie śniadanie. Wyglądał komicznie, pałaszując kolejną miskę płatków z mlekiem i przegryzając je czekoladowymi ciasteczkami. To jest właśnie mój dziesięcioletni braciszek Michael: niepoprawny łakomczuch i wiecznie uśmiechnięty urwis.

- Siema Vicki.- usłyszałam, gdy tylko przekroczyłam próg naszej kuchni.

-Cześć- odpowiedziałam krótko. Jakoś nie miałam dziś ochoty wdawać się z nim w dłuższą rozmowę.

-Wiesz, że w sobotę będę nocował u Toma??- zapytał mnie, chcąc za pewne pochwalić się przede mną swoimi planami na weekend.

-Oo świetnie! Nareszcie trochę sobie od ciebie odpocznę... - odpowiedziałam mu wyciągając z lodówki ser, szynkę i pomidor czyli rzeczy niezbędne do zrobienia najprostszej w świecie kanapki.

-Ej! Myślałem ze będziesz za mną tęsknić - wykrzyczał z udawanym wyrzutem Michael, a ja mimo woli roześmialam się. Co poradzę,  mój brat ma właśnie na mnie taki wpływ.

- Przecież wiesz ze żartuje. Nie wytrzymałabym bez ciebie nawet jednego dnia mój brzdącu. - powiedziałam rozbawiona.

- To dobrze siostrzyczko. Idziesz dzisiaj gdzieś po szkole z Ashem?

- Nie wiem, zobaczę jeszcze, ale z tego co wiem, to za jakieś 10 minut ma po nas przyjechać i zawieźć prosto do szkoły, więc radziłabym ci się pospieszyć ze śniadaniem-  powiedziałam.

- Okej okej juz przecież kończę- odparł chłopiec i wyszedł z kuchni udając się w stronę przedpokoju, gdzie znajdowały się jego buty i bluza.

Po skończonym przeze mnie śniadaniu, wraz z bratem wyszliśmy przed dom, gdzie czekał już na nas mój przyjaciel Ash.

-Ile można na was czekać? - przywitał nas chłopak, udając nieco zniecierpliwionego.

-Przecież jest dopiero 7: 40, nie udawaj, że tak ci się spieszy na lekcje matematyki z panią Blake.- odpowiedziałam nieco się z nim przekomarzając. Ash to inteligentny facet, ale akurat ten przedmiot nie należał do jego ulubionych.

-Rozgryzłaś mnie Vicki.- zaśmiał się.

-Haha widzisz, za dobrze cie znam!- odpowiedziałam.

-Heeeej ja też tu jestem!- starał się przypomnieć o swojej obecności mój brat.

-No przecież! Jak mogłem zapomnieć o moim ulubionym kumplu- uśmiechnął się Ash.

- Pamiętasz nasze plany na jutro tak?- zapytał mojego brata.

- No pewnie!  Nigdy nie odpuszczę gry w piłkę z tobą! - krzyknął zadowolony urwis.

-To super- powiedział Ash i wraz z Michaelem przybili sobie piątki. Za to właśnie między innymi lubiłam Asha. Jak nikt inny potrafił "dotrzeć" do mojego brata i świetnie się z nim dogadywał.

-Możemy jechać?- zapytałam.

- Okej, to pakujcie się do samochodu i ruszamy. Musimy zawieźć Michaela do szkoły a potem sami dojechać do liceum- zakomenderował Ash.

-Nareszcie!- odparłam

Z Ashem znamy się, jakby to ująć: od najmłodszych lat. Kiedy razem z rodziną przeprowadziliśmy się tutaj, do Chicago, miałam 11 lat. Trudno było mi nawiązać kontakt z rówieśnikami. Jedyną osobą, z którą takowy kontakt nawiązałam był on- Ash Benson. Szybko znaleźliśmy wspólny język, razem bawiliśmy się i mogliśmy na sobie polegać. I choć obydwoje mamy już 18 lat to wciąż uważam go za mojego "kumpla
z piaskownicy". Jest dla mnie jak drugi brat. Wiem ze mogę na nim polegać i nigdy, ale to nigdy się na nim nie zawiodę.  Z resztą, ze wzajemnością.

Droga do szkoły Michaela zajęła nam około 5 minut jazdy.

- No to pa Michael- powiedziałam.

-Narazie siostra, cześć Ash!- krzyknął chłopiec i pobiegł w stronę swojego kolegi, u którego rzekomo miał spędzić najbliższy weekend.

-No to teraz możemy pogadac- odparł Ash.

-Ale o czym?-zapytałam

-Jak to o czym? Nie mów mi ze juz zdążyłaś zapomnieć o swoim... czekaj, jak on się nazywal? Ach tak - Kevin. Haha swoją drogą dziwie się, czemu w dalszym ciągu boisz się do niego zagadać?

-Może dlatego że prawdę mówiąc, nie jestem w jego typie.

-Niby czemu?- zapytał zaskoczony Ash.

-Nie udawaj głupiego... Przecież wiesz, że Kevin to szkolny przystojniak, w życiu nie zwróciłby uwagi na kogoś takiego jak ja. - odpowiedziałam zawiedzona,  ponieważ świetne zdawałam sobie z tego sprawę, że nie należę do najpiękniejszych dziewczyn w szkole.

-A ty jak zwykle swoje... Dziewczyno, weź się w garść i chociaż raz w życiu z nim porozmawiaj! Wzdychasz do niego całymi dniami i myślisz, że to pomoże ci go zdobyć.

-Tobie łatwo mówić: jesteś przystojny, pewny siebie i inteligentny a do tego grasz w szkolnej drużynie piłkarskiej i na perkusji. Wystarczy, że uśmiechniesz się do dziewczyny i zaraz biega za tobą, mówiąc że się zakochała.

- Weź przestań, bo się zarumienię- powiedział ze śmiechem chłopak.

-Nie zależy mi na tym żeby mieć każda dziewczynę. Przecież wiesz jakie mam zdanie na ten temat.-dodał poważnie.

- Tak, tak. Twoją gadkę znam na pamieć: Szukasz tej jedynej, która cię oczaruje, dla której ty mógłbyś poświęcić wszystko.- wyrecytowalam jednym tchem.

-No mniej wiecej- odparł.- oczywiście nie obraziłbym się, gdyby była to jakaś fajna laska- zaśmiał się.

-Pajac!- dodałam uderzając go lekko w ramię i śmiejąc się razem z nim. On wie jak poprawić mi humor.

Po dziesięciu minutach dojechaliśmy pod mury naszego liceum. Ash wjechał swoim czarnym audi na parking, a gdy już zaparkował samochód,  poszliśmy w stronę szkoły, gdyż za niecałe 5 minut miała odbyć się lekcja matematyki. Jak widać,  zapowiadał się kolejny, nudny dzień z życia Vicktorii...



Hejka!  To moje pierwsze opowiadanie na Wattpadzie :) mam nadzieje, że się spodoba :)

Ukryta miłość Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz