Rozdział 3

160 14 0
                                    

-Hej, już jestem! - krzyknęłam, gdy tylko przekroczyłam próg naszego domu.
-Cześć skarbie- usłyszałam z kuchni głos mamy- jesteś głodna?- spytała.
-Nawet nie wiesz jak bardzo- odpowiedziałam entuzjastycznie- a gdzie tata? Jeszcze nie wrócił?- zdziwiła mnie jego nieobecność. Rzadko kiedy zdarza mu się spóźnić na obiad. Pomimo tego, że jest on prezesem dobrze prosperującej firmy finansowej, nigdy w żaden sposób nie zaniedbywał rodziny. Bardzo zależało mu na tym, abyśmy ja z Michaelem nigdy nie odczuwali braku ojca w domu.
- Tata dzisiaj zje na mieście, ma jakieś ważne spotkanie w sprawie tego kontraktu, o którym ostatnio wspominał.
-Aa no to okej- wzruszyłam ramionami- Michael już wrócił? Obiad prawie gotowy,  a jego wciąż nie ma w kuchni- zapytałam szybko, czując przepyszną woń kurczaka, która uderzyła w moje nozdrza. Mama była świetną kucharką, czego można było się już domyślić po samym zapachu przygotowywanych przez nią potraw.
-Zamknął się w swoim pokoju. Podobno pokłócił się z Tomasem.  Idź do niego, bo ja żadnymi siłami nie mogę go sprowadzić do jadalni- mama rozłożyła ręce w geście bezradności.
Nie zwracając uwagi na kurczaka wyciągniętego niedawno z piekarnika, udałam się do pokoju mojego brata.
Mama mówiła, że Michael posprzeczał się z najlepszym kolegą, więc miałam obowiązek z nim porozmawiać. Zawsze tak robię, gdy mój młodszy braciszek ma jakiś problem. Mimo tego, że jest on dziesięcioletnim brzdącem, poniekąd go rozumiałam. Przecież też kiedyś miałam dziesięć lat... Mieliśmy swój własny język,  którego nawet Ash nie mógł czasami zrozumieć. Owszem, kłóciliśmy się, ale myślę, że nie jest to żadna oznaka niechęci względem siebie. Każde rodzeństwo ma prawo nie zgadzać się w pewnych kwestiach. Niekiedy są to błachostki... rywalizacja o pierwszeństwo w łazience, walka o pilot i inne tego typu drobnostki, ale zarówno ja, jak i Michael wiemy, że jedno bez drugiego nie potrafiłoby normalnie funkcjonować.
-Michael? Mogę wejść? - spytałam cicho, zaglądając przez drzwi do pokoju mojego brata. Siedział na parapecie spoglądając przez okno na dwór. Zawsze tak robił, gdy coś go trapiło. Mogłam wtedy bez większych trudności rozpoznać, że potrzebuje z kimś porozmawiać.
-Yhym- odparł tylko nawet nie patrząc w moją stronę.
Wolnym krokiem weszłam do pomieszczenia, po czym usiadłam na przeciwko chłopca.
-Powiesz mi co się stało? - zapytałam po chwili.
-Tom jest głupi...- powiedział Michael, starając się zrobić przy tym złą minę, co wyglądało nad wyraz uroczo.
-Dlaczego tak sądzisz? Zrobił ci przykrość?- drążyłam temat. Wiedziałam, że chłopiec za chwile zda mi dokładną relację z dzisiejszej kłótni z przyjacielem.
- Tak... poszedł dziś na obiad z Vanessą- wydukał obrażony.
Oho, już było wiadomo o co chodzi. Vanesska to urocza dziewczynka z klasy Michaela, w której ten, skrycie się podkochiwał. Tak wiem- dziesięciolatki i ich problemy miłosne. Dla większości wydawało by się to dziwne, ale ja nie chciałam aby Michael był smutny z tego powodu.
- Oj braciszku- przytulilam go jak przystało na troskliwą siostrę- o to się pokłóciliście prawda? - spytałam starając się nawiązać dalszą rozmowę.
-On wiedział, że ja bardzo lubię Vanessę... poszedł z nią na stołówkę i usiedli razem przy stoliku, a potem mi powiedział, że ona wcale mnie nie lubi tylko jego- żalił się.
-I ja wtedy się na niego obraziłem i kopnąłem go w nogę, a on powiedział, że jestem osioł i nie chce żebym przyszedł do niego w sobotę- zakończył swój pełen wyrzutu monolog i czekał na moją odpowiedź.
Żal mi się go zrobiło. Często zapraszał Vanesskę do nas i było widać, że świetnie się ze sobą dogadują. Można by powiedzieć, że była jego pierwszym zauroczeniem. Michael to wrażliwy chłopiec i nie dziwię się, że to go musiało zaboleć. W końcu jego najlepszy kumpel nie zachował się fair w stosunku do niego.
-Wiesz co Michael? Sądzę, że Vanessa bardzo cię lubi- mówiłam- radziłabym ci z nią po prostu porozmawiać i zapytać o to, czy jest twoją najlepszą przyjaciółką- poradziłam mu.
-Ja nie chcę przyjaciółki! Ja chcę, żeby Vanesska była moją dziewczyną, a potem żoną i żebym nie musiał się nią dzielić z tym Tomasem- wykrzyczał za jednym tchem. Ach... ten mój kochany brat, odziedziczył chyba po mnie skłonność do bycia romantycznym.
- Hola hola kolego- zgasiłam go- nie tak szybko. Żadna dziewczyna nie będzie z tobą, jeśli zaczniesz traktować ją tak przedmiotowo- zaśmiałam się- dziewczyny, a tym bardziej Vaness chcą wiedzieć, czy chłopakowi naprawdę na niej zależy- tłumaczyłam.
-A jak jej powiem, że tak, to będzie moją żoną?- zapytał z nadzieją Micki.
-Jako kobieta powiem ci, że nie- puściłam mu oczko- każda dziewczyna chce mieć w swojej drugiej połówce przyjaciela, który będzie ja wspierał i starał się, aby każdy dzień,  był dla niej lepszy od poprzedniego.
-Czyliii... mam się z nią najpierw zaprzyjaźnić, aby mnie bardzo bardzo polubiła, a potem poprosić o rękę? - otworzył radośnie oczy ze szczęścia,  uśmiechając się przy tym.
-Może nie od razu o rękę, ale o bycie twoją dziewczyną na pewno- zaśmiałam się po raz kolejny, słysząc plany matrymonialne tego urwisa- ale pamiętaj... najpierw przyjaźń- pogroziłam mu palcem.
-Tak tak wiem- machnął śmiesznie ręką- a co mam zrobić z Tomem?- spytał niechętnie.
-Uważam, że powinieneś go przeprosić za to co mu zrobiłeś, ale nie usprawiedliwaj jego wcześniejszego zachowania. On również powinien cię przeprosić i odwołać wszytko co powiedział na twój temat- powiedziałam.
-Dobrze tak zrobię- odpowiedział, po czym dodał- dziękuję Vicki, jesteś moją ulubioną siostrą. 
-Haha jestem twoją jedyną siostrą- uniosłam brew w śmieszny sposób co sprawiło, że na twarzy chłopaka znów pojawił się uśmiech.
-Ale najlepszą na świecie- odpowiedział.
-Wiem wiem bracie- poczochrałam go po blond włosach, tak jak miałam w zwyczaju- A teraz chodź na obiad, jestem głodna jak wilk, a mama przygotowała kurczaka- wzięłam go na ręce i ruszyłam w stronę drzwi.
-Ooo! Mój ulubiony- krzyknął Michael w skutek czego wyskoczył z moich ramion i pędem pobiegł w stronę schodów.
-Ej! Zostaw coś dla mnie!- krzyknęłam za nim, ale jego już nie było.
Micki był świetnym bratem. Tyle mogłabym się od niego nauczyć. Ta jego pewność siebie, ta energia, która wiecznie go rozpierała, to jaki potrafił być intensywny w wyrażaniu własnych uczuć. Nigdy nie był skryty. Kiedy coś go denerwowało- kipiał ze złości,  gdy był szczęśliwy choćby z najmniejszego powodu- starał się to pokazać całemu światu. Już nie wspomnę o tym, jak się zachowywał gdy był głodny lub gdy najzwyczajniej w świecie się mu znudziło. Potrafił marudzić i być nieznośnym do granic wytrzymałości zarówno mojej, jak i moich rodziców. Taki już był. Może to właśnie dlatego chciałabym od czasu do czasu przejąć przynajmniej część jego cech charakteru.  Michael był jeszcze zbyt młody, żeby uświadomić sobie, jak silnym jest chłopcem i jak ogromny wpływ ma na mnie samą... ale może to i lepiej.

Ukryta miłość Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz