Rozdział 4

134 16 2
                                    

Zmierzałam na lekcję historii, gdy nagle usłyszałam za sobą wołanie.
-Ej Vicki! Zaczekaj!
Obróciłam się na pięcie i ujrzałam Leo, idącego w moją stronę. Miał na sobie czarne jeansy i podkoszulek, którego zapewne nie chciało mu się przebrać po niedawnym treningu.
-O hej Leo- przywitałam się- ostry trening?- zapytałam, spoglądając na jego rozpalone policzki i mokre włosy. Chłopak szybkim krokiem pokonał dzielącą nas odległość.
-Tak... dzisiaj trener przeszedł samego siebie- wzruszył ramionami i zaśmiał się- widziałaś może Asha? Musimy obgadać rezerwę na sobotę- wyjaśnił.
-Nie widziałam go dzisiaj jeszcze, ale teraz mamy historię więc pewnie będzie czekał pod klasą- uśmiechnęłam się.
-To pozwól, że cię odprowadzę pod same drzwi- uśmiechnął się szelmowsko, poruszając zabawnie brwiami.
-Chyba powinnam czuć się zaszczycona?- droczyłam się.
-No jasne!- przyznał, jakby to było oczywiste- która laska w szkole nie chciałaby, aby Leo Dark, we własnej osobie, towarzyszył jej w przechadzce po szkole- zaśmiał się. Zachichotałam tylko, po czym pozwoliłam, aby Leo przepuścił mnie pierwszą. Polubiłam go. Wcześniej, nie byłam w stanie sobie wyobrazić tego, że mogłabym z nim normalnie rozmawiać. Trzymałam się raczej założenia, że w szkole obowiązuje pewnego typu hierarchia: ci najbardziej popularni, znajdowali się na samym jej szczycie. Byli powszechnie znani, lubiani, nikt nie miał prawa im się sprzeciwić, bo w prosty sposób mógłby zostać zwyczajnym zerem. Leo, Kevin oraz reszta chłopaków byli tego totalnym przeciwieństwem. Owszem: byli popularni i większa część szkolnej społeczności miała do nich ogromny respekt, ale nie próbowali zyskać tej pseudo popularności w jakiś hamski sposób. Nigdy nie widziałam, żeby któryś z nich uważał się za lepszego od reszty. Byli to po prostu normalni, typowi chłopcy z sąsiedztwa, w których towarzystwie nie można się było nudzić.
Szliśmy korytarzem, rozmawiając o wszystkim i o niczym. Leo opowiadał mi zabawne historyjki z podstawówki. Powiem szczerze, że nigdy w życiu tak się nie uśmiałam. W porównaniu z moimi przygodami z dzieciństwa, Leo był prawdziwym weteranem jeśli chodzi o szkolne wybryki.
-I ty naprawdę przyprowadziłeś tego psa na wf?- zapytałam, nie mogąc powstrzymać śmiechu.
-Hahaha- skręcał się Leo- musiałem mu udowodnić, że jeśli za chłopakami będzie biegł pies, to ukończą wyścig z lepszym wynikiem.
-A co na to sam nauczyciel?
-Na początku ostro się wkurzył, ale potem zaczął się śmiać dokładnie tak jak ty w tym momencie- wyjaśnił pokazując na mnie palcem.
-Hahaha oj Leo, takich wpadek to nawet sam Ash nigdy nie zaliczył- stwierdziłam.
-No muszę przyznać, że nauczyciele mieli ze mną czasami problemy, ale, na szczęście, wyrosłem juz z takich żartów- powiedział pokazując w uśmiechu swoje białe zęby po czym ucichł.... Miałam wrażenie, że chce mi coś powiedzieć więc czekałam na jego reakcje.
-Vicki? Bo chciałem cię spytać... yyy... Co robisz w sobotę za tydzień? - zapytał po chwili łapiąc się za kark.
No cóż, po raz kolejny od jakiś dwudziestu czterech godzin zdziwiłam się. Z reguły jest tak, że jeśli chłopak pyta się dziewczynę o plany na weekend, automatycznie zaprasza ją na randkę. Chwilę... randka? Nie, to na pewno nie o to chodzi.
-Nic specjalnego, pewnie całą sobotę spędzę w domu oglądając jakieś nudne, banalne seriale- odpowiedziałam beznamiętnie- a czemu pytasz?
-Bo wiesz... eee... za tydzień razem z chłopakami z drużyny organizujemy domówkę i eee... chcielibyśmy wiedzieć czy... czy przyszłabyś na nią- wydusił z siebie.
-My?- zapytałam zaciekawiona. Komu tak zależało, żebym zjawiła się na tej imprezie.
- Kevinowi i mnie... yyy to znaczy jeśli tylko chcesz przyjść, bo Kevin bardzo chciałby żebyś przyszła... Nie mówię, że ja nie chcę, bo chcę naprawdę! Tylko wiesz, Kevin mnie bardzo prosił żebym się ciebie zapytał i...
-Poczekaj, stop stop- przerwałam jego słowotok, w duchu nie mogąc przestać myśleć o tym co powiedział. "Kevin bardzo chciałby żebyś przyszła" . Zdecydowanie moje serce w tym momencie wykonało potrójne salto. Uśmiechnęłam się tylko, nie zdradzają Leo, jak bardzo jestem szczęśliwa- chętnie przyjdę na waszą domówka - odparłam- tylko powiedz mi gdzie to będzie
- U Kevina. Jeśli nie wiesz gdzie on mieszka, mogę wysłać ci jego adres.
-Nie trzeba. Poproszę Asha o przysługę- skłamałam. Dobrze wiedziałam gdzie mieszka Martinez.
-To super- wyszczerzył się Leo- widzę Asha- krzyknął- chodź, chyba obydwoje mamy do niego sprawę.
Przytaknęłam i ruszyłam w kierunku sali historycznej.

Ukryta miłość Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz