pov Zuza
Kolejny dzień, znowu trzeba iść do pierdla powszechnie zwanego szkołą. Postanowiłam zrobić się na piękną szprychę, bo to ten dzień kiedy zagadam do Adama. Jeszcze nie wiem o czym, ale niewątpliwie ja lub ktoś inny będzie miał błyskotliwy pomysł.
Przyodziałam najlepsze szmaty jakie trzymam w szafie i polazłam na tramwaj, dziś umówiłam się z Suzi Wentką że jedziemy razem, więc standardowo się do mnie dosiadła. Panowała trochę niezręczna cisza, a że darzę ją zaufaniem postanowiłam powiedzieć jej jakimi głębokimi uczuciami darzę Adama.
-Suzi słuchaj.
-Co Zuza?
-Podoba mi się Adam.
Po wypowiedzianych słowach moje bębenki w uszach pękły. Suzi wydała z siebie bardzo głośny okrzyk, lecz jego przyczyny nie znam. Chyba tak o dla sportu. Po chwili zaprzestała swojej serenady i zaczęła kontaktować.
-BOŻE ZUZKA CO TY GADASZ!!! WYRYWASZ GO DZISIAJ!!!!!!!!!!!!!!!
-Kurwa Suzi jesteśmy w tramwaju więc się utkaj. Taki jest właśnie plan na dzisiaj, ale nie wiem jak to załatwić.
-Dobra Zuza, na spokojnie. Ogarnie się to.Pewnym krokiem weszłyśmy do szkoły, udałyśmy się do szatni a gdzieś po mojej lewej przemknął mi obraz krupnika. Nieco się wzdrygnęłam i obrzydziłam, lecz ten dzień będzie zbyt piękny, aby przejmować się obrazem nędzy i rozpaczy jakim jest mój były z 5 klasy.
Wspięłyśmy się na ostatnie piętro gdyż tam miałyśmy pierwszą lekcję i mym oczom objawił się on. Niby Adam a jednak Archanioł, piękno i ubóstwo zaklęte w moim ukochanym. Obok niego stał dylak, niby ok gdyby odciąć mu łeb. Nieśmiałym krokiem podeszłam do dwójki alvarosów i nie wiedząc co powiedzieć, zadałam standardowe, szkolne pytanie.
-Hej, było coś zadane? - zapytałam mimo iż wiedziałam, że pracy domowej nie było
-No, dwie strony w ćwiczeniach - odpowiedział Adam
-O kurwa nie gadaj, zrobiłeś to? - poważnie się zdziwiłam
-Ja Ci dam Zuzka, bo dopiero co spisałem od niego - odezwał się dyluś. Pomyślałam sobie, że to nie tak miało być , ale lepsze to niż pizda z fizyki.
-Dzięki dylson, zaraz Ci oddam - rzuciłam szybko i pobiegłam w stronę kibla, żeby spisać ćwiczenia.
-No proszę, proszę. Ktoś tu nie odrobił pracy domowej? - usłyszałam głos tej szmaty Laury, aż mi się niedobrze zrobiło, ale teraz są ważniejsze sprawy niż rzyganie.
-No słuchaj, ja przynajmniej coś robię po lekcjach, bo mam życie towarzyskie. A teraz morda, bo muszę mieć wszystko ładnie spisane.
-Licz się ze słowami moja droga, nie wiesz z kim zadzierasz - odpowiedziała tym kurewskim tonem i wyszła ze sracza.
Po spisaniu ćwiczeń miałam jeszcze 7 minut do rozpoczęcia lekcji, dobry czas. Zaczęłam się kierować w stronę klasy, gdy zobaczyłam słodziaka który siedział i gapił się z niezbyt ucieszoną miną w okno. Nie wiedziałam, czy coś się stało, czy tak o dla sportu tam siedzi więc postanowiłam podejść i się zorientować w temacie.
-Hej słodziak, co tam jak tam jak się czujesz? - zapytałam grzecznie
-A jak mam się czuć w tej instytucji? - odpowiedział, nawet nie odwracając wzroku w moją stronę
-Umm... no nie wiem trzeba myśleć pozytywnie. Jeszcze tylko pół roku i skończymy ten pierdolnik. Może i zaczniemy potem jeszcze gorszy, ale zawsze coś.
-Damy radę - uśmiechnął się odwracając się w moją stronę. - Chodźmy już do klasy, bo lechowa się obsra.
I z takim o to akcentem zaczął się kolejny dzień
a to był tylko początek.