12 ∂иι

170 16 1
                                    

→ 12 dni do morderstwa ←

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

12 dni do morderstwa

→ 12 dni do morderstwa ←

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

→🐾•🐾•🐾←


- Matko, ale niewinnego gra. - wziął w rękę szklankę wypełnioną whisky z najlepszego baru w mieście.

Jake nigdy nie szczędził pieniędzy na przyjemności. Wydawał mamonę jak chciał. Przy jego robocie i wkładzie był najlepszy w tym, co robił.

Staranne planowanie i robienie drzewa możliwości ofiar to rzeczy, przy których ślęczył dniami i nocami. Wyniki wyborów już za mniej, niż trzy tygodnie, a za dwa plan na zakończenie życia konkurencji szefa.

Jako iż ma trochę go nastraszyć, to robota będzie utrudniona, w końcu każdy szanujący się polityk od razu płaci ochronie po pierwszej akcji.

Przechylił szklankę i na jednym wdechu wypił jej zawartość krzywiąc potem twarz przez ciepło, które poczuł w gardle, kiedy ono zetknęło się z alkoholem.

Strzepnął resztkę trunku z naczynia i położył odpowiednią kwotę na stolik za to, co wypił.

Przy takim wkładzie pracy, jaki obecnie prowadzi musiał czasem trochę odpocząć, a jego ulubiony alkohol zawsze dawał radę i pomagał się zrelaksować.

Przynajmniej zasypiał po tym szybko. Co prawda lekki kac z rana był, ale za takie poświęcenie i nieprzespane noce należało mu się coś od życia.

Nawet nie zauważył, że tyle czasu zleciało od wysłania wiadomości. Była godzina 19, a on musi jeszcze dotrzeć do domu na przedmieściach.

Wyszedł z baru i wyjął kartę z telefonu. Nigdy nie mógł mieć żadnego dłużej, niż dwa tygodnie. Inaczej ktoś mógłby go namierzyć, a stara dobra taktyka że zmianą urządzenia i pozbycia się go działała jak należy.

- Uhh, przy tym gównie zawsze wykosztuję się na te telefony. Nie no, przecież zawsze o tym marzyłem. - złamał ją w pół i włożył do kieszeni koszuli. - Idealnie. Teraz wystarczy się tego pozbyć.

🧷🧷🧷

Wjechał do siebie na posesję i zdjął fałszywą rejestrację z samochodu. Wziął ją pod pachę i skierował się do wejścia. Wyjął z kieszeni klucz i umieścił go w drzwiach. Przekręcając już słyszał tupot łapek. Otworzył je, a w progu już czekało na niego zniecierpliwione zwierzątko.

- Cześć Layla! Tęskniłaś chociaż trochę za panem? - powiedział do niej po angielsku. Cóż, jest nauczona tego języka, więc bądź co bądź, ale musiał mówić do niej w nim, żeby cokolwiek zrozumiała.

Ta zamerdała ogonem i zaczęła kręcić się wokół nóg właściciela. Posiadanie psa, to odpowiedzialna sprawa, ale mimo wszystko przy tym natłoku obowiązków był w stanie znaleźć czas dla swojego pupila.

- Dzisiaj jest już późno, dobrze wiesz, że z miasta jedzie się tu trochę czasu. Jutro Ci to wynagrodzę I pójdziemy na spacer do parku. - uśmiechnął się do niej i pogłaskał po głowie. Może i zabija ludzi z zimną krwią na zlecenie, ale nie skrzywdziłby swojej ukochanej czworonożnej przyjaciółki.

Rozejrzał się wokół siebie. Wszędzie pełno kurzu na pułkach i blatach. Nie korzystał z tego domu jak należy, ale za to najważniejsze trzy pomieszczenia były zawsze czyste. No prawie.

Pokój, w którym przebywała zwykle nauczona tego Layla. Wiadomo, że to pies, więc nigdy nie będzie idealnie czysto, ale Jake starał się dbać i często w nim sprzątać.

Łazienka. Wiadomo, gdzieś musiał zawsze się odświeżyć i robić inne rzeczy związane z tym pomieszczeniem.

Oraz ten pokój, o którym nikt nie ma pojęcia. Gdyby australijczyk wprowadzając się do tego domu nie wpadł na szafę z książkami, to nigdy w życiu by nie pomyślał, że może być on schowany za nią.

Sprytnie ukryta baza była zawsze wysprzątana. Chłopak nie lubił pracować pośród syfu, a pokój pełnił rolę co najmniej trzech z tych w całym domu, więc tym bardziej musiał być czysty.

Zdjął buty i skierował się do "królestwa" swojego pupila. Odłożył zabawki na swoje miejsce i wymienił wodę na czystą. Oczywiście za chwilę z szafy wyjął ulubioną mokrą karmę Layli i od razu napełnił nią miskę. Schował puszkę tam, gdzie stała najpierw i w końcu mógł odpocząć choć pare godzin.

Poszedł więc do łazienki i szybko się umył, żeby zaraz zawitać w swoim łóżku, który był w sekretnym pokoju.

Przypomniał sobie jeszcze o telefonie, więc wyszedł na chwilę z pomieszczenia i wyjął z koszuli smartfona oraz połamaną kartę. Podszedł do piecyka i bez żadnych ogródek wrzucił je do ognia.

Z zamykającymi się oczami wrócił i położył się na materac, szybko nastawiając tradycyjny budzik na godzinę ósmą i oddał się w krainę snu.
______________________

Miłego dzionka, kochani!

Murder with memories || JakeHoon EnhypenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz