I know it's my fault

236 14 2
                                    

Na wstępie musicie zrozumieć, że ta historia ma dwie perspektywy. Tak samo jak opowiadanie o śpiącej królewnie oraz film "Czarownica", w której cały przebieg wydarzeń został nam przedstawiony z innej perspektywy. W pierwszej wersji łatwo jest nam wskazać kto ponosi winę, kto jest złoczyńcą w tej bajce. Potem poznajemy perspektywę złej wiedźmy, która tak naprawdę nie była zła. Miała swoje powody. I właśnie o to chodzi. Świat nie jest czarno-biały. Nie ma czegoś takiego jak dobrzy i źli ludzie. Każdy człowiek robi złe rzeczy, nikt nie jest idealny. Każdy ma swoją historię i powody dlaczego postąpił jak postąpił.

Opowiem wam, więc historię o młodym mężczyźnie, który zakochany był w słowach. Frank, bo tak miał na imię, uwielbiał patrzeć jak owe słowa układają się w zdania i tworzą coś niesamowitego. Zaczytywał się w wierszach i cieszył się, że je rozumiał, ale jeszcze bardziej kochał te, które pozostawały dla niego zagadką, bo wtedy czuł, że niosą w sobie coś niezwykłego. Gdy w umyśle miał mętlik, kłopotał się z czymś to przelewał to wszystko na papier, a tam niczym puzzle układał wszystko w logiczną całość. Albo nie logiczną. Czasem w coś równie pogmatwanego jak on sam, a wtedy patrzył na swój piękny bałagan na kartce i uśmiechał się pod nosem, wiedząc, że to odzwierciedlenie jego duszy.

Okazało się, że nie tylko słowa były miłością jego życia. Frank znalazł jeszcze w swym sercu miejsce dla Florence. A może jednak to ona je sobie wywalczyła, doszedł do konkluzji po dłuższym czasie. Dziewczyna wywróciła jego świat do góry nogami. Frank nie lubił tego powiedzenia, wydawało mu się płytkie i oklepane, ale tak właśnie się czuł. Tak jakby mieszkał w domu do góry nogami nie zdając sobie z tego sprawy. A potem przyszła ona i pokazała mu, że tak naprawdę cały czas chodził po suficie. Chwyciła go za rękę i zaczęła uczyć chodzić po podłodze. Zakochali się w sobie bez opamiętania, on kochał słowa i ją, a ona kochała być kochana. Frank spełniał swoje marzenia i był w trakcie pisania tomiku pełnego poezji, w którym połowa wierszy było o niej, a ona czytała je z uśmiechem, bo i ona widziała pewne piękno w istocie nierozumienia wierszy. Nie było idealnie, Florence okazała się trudnym człowiekiem z bagażem doświadczeń, jednak on też nie był idealny. Czasem chłopak zastanawiał się czemu jego ukochana ma w sobie tyle gniewu i wrażliwości, która gromadziła się w niej szybko i niespodziewanie. Nie zmieniało to jednak faktu, że była jego podporą, jego mostem, szczęściem i ukojeniem. Gdy się pobrali uznał to za najwłaściwszą rzecz pod słońcem.

Wszystko się zmieniło, gdy Frank miał wypadek. Nie pamiętał samego dnia, czy to spadł z drabiny czy ktoś go potrącił. Nie to było dla niego najważniejsze. Skutkiem wypadku był jego prawie całkowity paraliż. Werdykt lekarza był jasny. Do końca życia będzie musiał jeździć na wózku. Nie mógł samodzielnie się załatwiać, jeść, pić ani się myć. Nie był w stanie poruszać się na wózku, jedynie czucie miał w twarzy i częściowo w szyi. Pamiętał jak dużo cierpienia przysporzyła mu wiadomość lekarza, z jakim smutkiem i bezsilnością patrzył mu w oczy i prosił, aby go zabił. Oszczędzi cierpienia mu i swojej żonie. Lekarz pokręcił smutno głową.

— Nie mogę tego zrobić, młody człowieku. Masz dla kogo żyć. Śmierć jest straszna, ale nie dla tych co odchodzą, tylko dla tych, którzy zostają - powiedział mu wtedy.

Frank zacisnął zęby powstrzymując się od szlochu.

—To takie niesprawiedliwe.

Lekarz poklepał go po ramieniu zapominając, że pacjent nie czuje jego dotyku.

—Życie nigdy nie było sprawiedliwe. Umierają ci co chcą żyć, żyją ci, którzy umarli za życia.

Frank chciał coś odwarknąć na mądrości starego lekarza, które wcale mu nie pomagały, ale wtedy do pokoju weszła Florence. Wiedziała już o wszystkim. Widząc na jej twarzy tą silną determinację, gdy spytała czy to już wszystko i mogą pójść do domu, poczuł ulgę oraz żal, że chciał jej to zrobić. Jego podporze, od której od tamtej chwili był kompletnie zależny. Dzięki niej było lepiej. Robiła wszystko, aby był szczęśliwy. Teraz to jej ręka spisywała kolejne wiersze do jego książki. To ona karmiła go, myła i zabierała na spacery, aby niczego nie przegapił w życiu. Chłopak miał swoje humory, czasem całe dnie był smutny i rozgoryczony. Wtedy ona siadała na jego kolanach śmiejąc się, że przynajmniej nie czuje jej wagi, potem opowiadała mu historie, zawiłe i pełne metafor. Jego zadanie polegało na podaniu przynajmniej dwóch interpretacji opowiadania.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Feb 11, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

ToxicOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz