when we're toxic

345 25 10
                                    

Davina łatwo zapominała

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Davina łatwo zapominała. A może lepszym określeniem było, że łatwo wybaczała. Nie była niezapominajką. Kiedy ktoś ją zranił wściekała się, robiła wyrzuty, ale nie umiała pielęgnować swoich urazów. Nie umiała długo się gniewać.

I uważała to za zaletę, bo nie marnowała czasu na kłótnie i żyła dalej. Jednak miało to swoje wady. Mogła być przez ludzi traktowana jak śmieć, a i tak na następny dzień powitałaby ich z otwartymi ramionami.

Może bała się tracić ludzi, może obawiała się, że dramatyzuje, że niektóre kłótnie powinny odejść w zapomnienie.

Dominic był osobą, która uważała, że jest najmądrzejsza na świecie. We wszystkim musiał mieć rację, a próba spokojnej dyskusji z nim kończyła się wrzaskami i wyzwiskami.

I jakimś cudem byli ze sobą.

Po sprzeczkach i kłótniach powinno się porozmawiać, dojść do porozumienia. Cisza i zapomnienie nie były dobrym wyjściem. Davina i Dominic wydawali się o tym zapominać.

Rodzice zaprosili Davine na bal pełen ich znajomych i ich dzieci, aby jak to ujęli "poznała swoich rówieśników". Jednak ona wiedziała, że za wszelką cenę próbowali przekonać ją do poznania nowych kandydatów do jej ręki. Mijały miesiące odkąd spotykała się z Dominicem i jej rodzice przeczuwali zaręczyny, których nie chcieli. Uważali chłopaka za zwykłe zauroczenie, błąd młodości. Jego rodzina stanowiła problem.

Ojciec Dominica znany był ze swojej hazardowej działalności, którą po jakimś czasie zamienił na coś legalnego, czyli handel. Jednak zaczął jako zwykły krętacz, a może lepszym określeniem jest gangster. John Gendry, bo tak się nazywał był uważany za szczura, któremu udało się wkroczyć w świat bogaczy. Rodzice Daviny nie chcieli mieć z nim nic wspólnego. Tak jak większość.

Stojąc w wielkiej sali balowej jedyne o czym myślała to, żeby go tu nie było. Żeby cholerny Dominic z tym swoim pistoletem pod marynarką nie był dziś obecny. Ale jednocześnie pragnęła jego widoku, aby mogła się nim upajać. Pragnęła wtulić się w niego i nawdychać jego zapachu. A najbardziej chciała zobaczyć to coś w jego oczach czym nigdy nie umiała się nasycić. Miłość.

- Wielu tu przystojnych młodzieńców - mruknęła jej matka sącząc drinka. Ojciec gdzieś się ulotnił z towarzystwem panów na cygaro.

- Tata ci się znudził? - prychnęła i mruknęła pod nosem, ale kobieta i tak to usłyszała. Spojrzała na nią zatroskana.

- Ludzie nie lubią Gendry'ch. Przyszli stąd znikąd i teraz panoszą się swoim plugawym bogactwem. - powiedziała ostrym tonem z nutą błagania. Ostrzeżenia nigdy jej się nie nudziły, w odróżnieniu do Daviny.

Davina poprawiła swoje blond włosy i odłożyła drinka na stół. Przyszła tu jedynie przez wzgląd na rodziców, których od błagania rozbolały gardła. "Chociaż spróbuj kogoś znaleźć. Prosimy cię." A ona zdenerwowana kręciła głową, ale zgodziła się by wreszcie dali jej spokój.

ToxicOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz